piątek, 17 grudnia 2010

Apel Dziecka – Janusz Korczak

  • Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego czego się domagam. To tylko próba z mojej strony.
  • Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję – poczucia bezpieczeństwa.
  • Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko Ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, póki jeszcze jest możliwe.
  • Nie rób ze mnie większego dziecka niż jestem. To sprawia, że przyjmuję postawę głupio dorosłą, żeby udowodnić, że jestem duży.
  • Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy.
  • Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.
  • Nie wmawiaj mi, że błędy które popełniam są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości.
  • Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. Czasami mówię to, by przyciągnąć Twoją uwagę.
  • Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed Tobą bronić i zrobię się głuchy.
  • Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie zawiedziony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi.
  • Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy.
  • Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa.
  • Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i tracę całą swoją wiarę w ciebie.
  • Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę Cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić Cię o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej.
  • Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są.
  • Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia.
  • Nie wyobrażaj sobie, że przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej Ci się nie śniło.
  • Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy.
  • Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem jak trudno dotrzymywać mi kroku w tym galopie, ale zrób co możesz, żeby się udało.
  • Nie bój się miłości. Nigdy.

Janusz Korczak (1878-1942) – pedagog, pisarz, lekarz, prekursor działań na rzecz praw dziecka.

czwartek, 9 grudnia 2010

U nas już pachnie Świętami.





Zima biała, śnieżna i mikołajowa :) Imieniny Świętego były u nas obchodzone po staropolsku - jeszcze wczoraj Helenka dostała ostatnią paczkę (piękne książki od cioci Mo, które kuszą, żeby nie tylko je czytać, ale i o nich pisać!). Radości było mnóstwo!!! I z gier i z klocków i z ubranek i z zabawek. Helena powinna szkolić ludzi z umiejętności cieszenia się z prezentów :D

Ja wciąż zabiegana, pomagam trochę św. Mikołajowi :), pracuję, uczę się (ang.!), działam i spotykam :) Kocham życie :)

Mimo tego co za oknem i że zimą w Warszawie jeżdżenie samochodem łatwe nie jest (korki!!!) - ta pora roku ma swoje plusy! Tylko zimą spędzamy tyle czasu z domu - naszym ślicznym, wychuchanym, czytając stosy książek i łaskocząc się na łóżku.

W zeszłym tygodniu udekorowałyśmy dom na święta, a w sobotę będziemy ubierać choinkę. Wiem,że to wcześnie, w moim rodzinnym domu robiliśmy to zawsze w Wigilię, ale już po prostu nie możemy się doczekać :D

To pierwsze takie Święta, kiedy mogę robić wszystko razem z Helenką.















środa, 24 listopada 2010

To my.

















To my - w obiektywie Kasi Marcinkiewicz z KIM Dom Kreatywny.

Helena trzylatka rozczula mnie codziennie. Ostatnio co noc urządza desant do naszego łóżka, czasem już koło północy, czasem nad ranem... Jako, że ten ostatni przedwyborczy miesiąc tak mało miałyśmy dla siebie czasu - po prostu cieszę się jej bliskością i obecnością. Jesień - doskonały czas na przytulanie i czytanie w łóżku stosu książeczek.

Ps. 1340 głosami poparcia wyborców zdobyłam mandat radnej :)

piątek, 12 listopada 2010

Trzy lata.



Wyobrażacie to sobie?

To już trzy lata!

Historyczne zdjęcie, jeszcze cieplutkie, bo zrobione dziś przez ukochaną ciocię A.!

Tak prezentuje się Helena - trzylatka.

Pięknie mówi, jest wesoła, ma poczucie humoru, które uwielbiam, jest ciepła i wrażliwa. Uwielbia śpiewać, rysować, biegać, skakać i śmiać się.

A trzy lata temu? Pierwsze co pamiętam po jej narodzinach, to wielką ulgę, że to już :D I to, że kiedy położono mi ją na brzuchu była GORĄCA. I od razu wiedziałam, że jest moja. A po południu tego dnia spadł pierwszy w tamtym roku śnieg.

Córeczka - najpiękniejsze słowo pod słońcem.

środa, 10 listopada 2010

Urodziny.


Helenki już pojutrze!!!

A na razie za nami świetne przyjęcie urodzinowe Tymka. Jako, że u mnie ostatnio mało zdjęć, polecam galerię na blogu Tymka: http://tymkowo.blogspot.com/2010/11/foty-z-urodzin-od-cioci-kasi.html?ref=nf

Helenka to ta duża dziewczynka w czerwonej sukience :) gdyby ktoś nie poznał :)

wtorek, 9 listopada 2010

Wybory.



Wybory dopiero za niecałe dwa tygodnie, ale ja - od ponad miesiąca codziennie dokonuję wyborów. Między kampanią, życiem domowym, pracą... Czas pędzi, a ja coraz bardziej rozumiem dlaczego kobiet w polityce tak mało.

Gdyby nie moja mama, która pomaga mi w tym czasie, musiałabym codziennie dokonywać dramatycznych dylematów. A i tak, kiedy w sobotę wychodziłam na Konwencję Samorządową Partii Kobiet, musiałam zostawić płaczącą Helenkę :(

Ale wierzę, że to MA SENS. I że robię to także dla Niej.

Dlaczego to robię? Napisałam o tym w swojej ulotce:

"Ludzie często pytają mnie - po co ci ta polityka? Zawsze się dziwię, bo ja po prostu nie umiem inaczej. Nie umiem udawać, że nie widzę. Nie umiem się nie angażować. Nie umiem wierzyć, że "oni załatwią". Umiem za to dyskutować, zarażać entuzjazmem, negocjować, współpracować, słuchać i działać. Po to mi polityka."

Trzymajcie za mnie mocno kciuki! I jeśli macie znajomych z warszawskiego Mokotowa (okręg Sadyba, Stegny) powiedzcie im, że mają na kogo głosować :)

Jeśli klikniecie w zdjęcie w zakładce po lewej, przeniesiecie się na moją stronę, zapraszam.





poniedziałek, 11 października 2010

Capoeira.

Dziś o 17 nasze pierwsze wspólne zajęcia z capoeiry :) Helenka wie, że będzie czekał na nią wujek Ricardo i że będzie tańczyć. Ja w torebce mam strój do ćwiczeń i już nie mogę się doczekać.

Magiczne jest to, że Helena ćwiczyła capoeirę już będąc u mnie w brzuchu. Przestałam, kiedy brzuch urósł i zaczął mi przeszkadzać. A dziś powrót - znów razem, ale teraz każda z nas jako oddzielny człowiek.

Napiszę jak było :)

piątek, 8 października 2010

Zabiegana mama.

Tak długo nie pisałam, że aż strach!

Czas pędzi tak szybko!

Za nami wrzesień, wyjazd do cioci Mo i pasowanie na przedszkolaka. Pół aparatu zdjęć, których nie mam kiedy zrzucić.

Ja w wiecznym biegu: rano do pracy, potem załatwiać różne rzeczy związane z Partią Kobiet i wyborami do samorządu.

Obiecuję, ze napiszę więcej. I że pokażę zdjęcia.

Tylko najpierw muszę się wyspać. I odpocząć.

piątek, 17 września 2010

Jesień.

W przedszkolu nadal Panie mają dużo do powiedzenia (że Helenka "przykleiła" się do Tymka, że skacze itp), próbowały mi to powiedzieć dziś rano, ale ja zastosowałam przemyślaną wcześniej taktykę - powiedziałam, że się spieszę i niech wszystko powiedzą mężowi kiedy będzie odbierał Helenkę po południu. Bo jakoś tak jest, że kiedy on pyta, to wszystko jest dobrze, Helenka ładnie spała, ładnie jadła itp.

Najbardziej szokuje mnie to, że obraz Helenki jakie przedstawiały mi Panie w przedszkolu "dla małych" i ten tu różnią się od siebie jak Dr. Jeckyll i Mr. Hyde. Tam - ukochana, witana codziennie szerokim uśmiechem i chętnie przytulana przez "ciocie", chwalona za pomysłowość, niesporzoną energię i postępy w mówieniu. Tu - krytykowana za to, że "buzia jej się nie zamyka", jest "nadpobudliwa" i niegrzeczna. Chlip, chlip.

Ale po prostu przestałam przyjmować to do wiadomości. I już.

Bo Helenka z każdym dniem jest coraz bardziej rozgadana, rozsłodzona, coraz milsza i fajniejsza.

Kiedy mówi "chcę z Ciebą" (z tobą), nie umiem się nie uśmiechać.

Przyszła dziś do nas w nocy, bo śniło jej się, że do jej łóżka przyszedł bocian (???). Spaliśmy we trójkę do rana. Cudnie! I tego się trzymajmy :)

wtorek, 14 września 2010

Dziś i jutro.

Dziś usłyszałam w przedszkolu kolejną porcję ostrej krytyki na temat zachowania Helenki.

Jutro mój pierwszy dzień w nowej pracy.

Jutro Helenkę odbiera z przedszkola S.

Jutro będzie lepiej.

sobota, 11 września 2010

Trudne września początki...

Za nami pierwsze dziesięć dni września. Pracowitych i pełnych emocji. Przedszkole w porządku, Helenka pokochała je od razu, największa groźba to "bo nie pójdziesz do przedszkola", zero łez, apetyt dopisuje, ale... Ale to codzienne wysłuchiwanie przeze mnie słów pań przedszkolanek o tym jaka Helenka jest uparta, jak ich nie słucha, jak skacze kiedy powinna siedzieć, jak mówi, kiedy powinna milczeć itp. Przykro mi się tego słucha i przeprowadziłam już pierwszą poważną rozmowę z moją córką na temat zachowania w placówce edukacyjnej. Oby pomogło!

Ja wolne dni spędzałam bardzo aktywnie (aż za bardzo), robiąc (w większości sama) remont w domu. Większość pomieszczeń ma nowe, ładnie pomalowane ściany, nic nie stoi na swoim starym miejscu, przybyło nowych mebli, wystrój zmienił się całkowicie... Kosztowało mnie to masę pracy, mnóstwo energii, trochę siwych włosów i kilogramów mniej. Ale dom jest piękny.

Dziś Helenka była z wujkiem (a raczej stryjkiem) Radkiem na wyprawie na działkę do babci. Ja w tym czasie robiłam poremontowe porządki, a oni, jak mi doniesiono, dobrze się bawili :) Duża już ta moja córeczka!!!

Aaaa!!! Zapomniałabym napisać, że od kilku dni Helenka śpi sama w swoim pokoju! Ja na pewno wysypiam się bardziej bez niej no i mogę poczytać w łóżku, ale tęsknię za tym ciepłym ciałkiem i jej spokojnym oddechem...

środa, 1 września 2010

Solina, czy wielka szkoła samodzielności.















Bieszczady są daleko!

Już prawie nie pamiętam, że tam byłyśmy, ale wrzucam zdjęcia na pamiątkę :)

Jako, że pojechałam tam na szkolenie, to większość czasu Helenka spędzała z różnymi ciociami, mnie widywała wieczorami i w przerwach. I świetnie dała sobie radę!!!!!!!!!

Było upalnie (aż nie chce się wierzyć patrząc na ulewę za oknem!!!), więc trochę czasu spędziłyśmy na plaży nad jeziorem Solińskim. I zaliczyłyśmy pierwszą "przejażdżkę" rowerem wodnym!

Ale najpiękniejsze były wieczory, kiedy mogłam spać razem z nią i przytulać się do jej ciepłego ciałka. Zasypiała w sekundę zmęczona okrutnie.

Może kiedyś tam jeszcze pojedziemy. Tylko ludzi za dużo :)

Zamek królewny.

Za nami pierwszy dzień w przedszkolu "dla dużych". Deszczowy, ale bez łez!

Helence bardzo się podobało, choć podobno pytała kiedy po nią przyjdę. No i nie spała. I zjadła na podwieczorek serek Danio (żegnaj zdrowe, bezcukrowe jedzenie, witaj przedszkolna rzeczywistość). No ale najważniejsze, że jutro też chce tam iść :D

Wyobrażacie sobie, że w jej grupie są aż trzy Helenki?!?!

Znaczek z zamkiem królewny wzbudził jej wielki entuzjazm (ufff!!!!).

A ja korzystając z tego, że do pracy idę od 15-go planuję w domu małe malowanie. Nasza sypialnia zostanie zmieniona w pokój Helenki, a my przeniesiemy się z łóżkiem do jej pokoiku.

Wrzesień miesiącem wielkich zmian :)


wtorek, 10 sierpnia 2010

Włóczykije.

Jutro wyruszamy w Bieszczady! Jeszcze nic nie spakowane, ale humory dopisują i chęci są. Czeka na nas Nieznane, duuuuuużo kilometrów do przejechania, nowi ludzie i wiele wrażeń.

W górach jeszcze nie byłyśmy, mamy pożyczoną Manducę (dzięki Agata!!!) i oczy szeroko otwarte.

Jedziemy z Karolinką i jej rodzicami, więc będziemy niejako pasażerkami na gapę ;)

Nie wiem czy będziemy mieć tam dostęp do internetu, więc do zobaczenia po powrocie.

Solino - nadchodzimy! :D

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Dzieje się!














Dużo się u nas dzieje. Wczoraj wróciłyśmy z Katowic, a pojutrze jedziemy w Bieszczady. Fajnie jest wyruszyć gdzieś ze swoją własną córką, mówię Wam :) Do domu wracałyśmy pociągiem i to był bardzo dobry wybór: dwie i pół godziny podróży, które minęły nie wiadomo kiedy, wygodnie, spokojnie, tanio ;) Bardzo dobrze nam się jechało, rozmawiałyśmy sobie, czytałyśmy... Podsumowując - pociągom mówimy tak :)

W Katowicach - był i plac zabaw, i park, i zoo, i kawiarnie, i spacery - czyli wszystkie wakacyjne miejskie przyjemności :)

Wielka sprawa wydarzyła się kilka dni temu! Nie wiem, czy już tu wspominałam, ale jedna rzecz z państwowego przedszkola spędzała mi sen z powiek. Brak nocniczków. Nocniczków nie ma i nie można ich przynieść. A Helena zdecydowanie odmawiała siadania na sedesie. Już miałam przed oczami wizję rozpaczy w przedszkolu, że ma być nocnik i już. Ale kilka dni temu, u cioci Moniki ni stąd ni zowąd Helenka zakomunikowała, że ona chce siusiu na sedesik. Od tamtej pory nocnikiem gardzi, sedesik jest w stałym użyciu! Życiowa lekcja brzmi: nie ma się co martwić na zapas, bo wszystko ma swój czas.

Tygodniowy pobyt w Katowicach był pełen wrażeń i nowych doświadczeń ;) Helenka bardzo dobrze odnalazła się w nowej rzeczywistości, bawiła się z kotkami i co chwilę wypuszczała ze swoich ust jakąś perełkę.

Wchodzimy do sklepu. Helena w swoim żywiole oznajmia:
"Zaraz czegoś nie będę miała!" (w sensie: trzeba będzie kupić mi coś, czego nie mam).

Za każdym razem kiedy ja albo Monika mówiłyśmy: "pójdziemy/pojedziemy/ zrobimy", Helenka od razu przezornie pytała: "Ze mnąąą???".

Chodzimy po sklepie z różnymi bibelotami. Całą ścianę zajmują obrazy i oprawione zdjęcia. Helenka pokazuje na zdjęcie Audrey Hepburn i mówi: "Zobacz mamo, Twój ulubiony obrazek" - rzeczywiście, mamy takie w naszym domu :)

Nasze mamowo-córkowe wakacje są bardzo udane, czego życzymy i Wam!


piątek, 30 lipca 2010

Coś się kończy, coś się zaczyna... *


Dziś ważny dzień w moim i Heleny życiu. Ostatni - jej w przedszkolu Zielony Domek, mój - w Galerii Miś. Od dziś Helenka jest już Dużym Przedszkolakiem. Po sierpniowych wakacjach pójdzie do państwowego przedszkola, tuż pod domem. A ja - zacznę nowy rozdział w życiu zawodowym (ale na razie o tym cicho sza!). Od dziś Galeria Miś ma nowe, bardzo sympatyczne właścicielki :)

Przed nami sierpień pełen wrażeń! Jutro chwila oddechu na działce, a potem ruszamy na spotkanie z ciocią Moniką (już nie możemy się doczekać!). W połowie sierpnia pojedziemy na kilka dni w Bieszczady, a potem - do babci i dziadka na Mazury. Wspaniałe plany, prawda?

Po raz kolejny Helenka pokazała mi dzisiaj jak dobrą umie być nauczycielką i jak wielką przygodą dla mnie może być bycie mamą. Kiedy ja, ze ściśniętym gardłem "żegnałam się" z jej przedszkolem, ona zadowolona jak co dzień, z uśmiechem maszerowała do samochodu. Nigdy nie rozpamiętuje tego, co było, ani nie martwi się o to co będzie. Przyjmuje życie jakim jest, żyje tu i teraz. Można się od niej uczyć.

Ściskamy Was wakacyjnie!

* ukłony, panie Sapkowski (kto czytał, ten wie).

wtorek, 27 lipca 2010

Słownik pewnej dwulatki.

Wczorajsze popołudnie. Proszę Helenkę, żeby przyniosła mi coś z pokoju.

"Śpoko, maś!" - pada po chwili z ust mojej malutkiej córeczki.

Zaintrygowani pytamy z S. skąd zna słowo "spoko", ale jakoś nie udaje nam się dowiedzieć.
Miejsk0-przedszkolny słownik, olaboga!!!

piątek, 23 lipca 2010

Walka z temperaturą.

Strasznie dziś u nas gorąco. I to nie tylko z powodu warszawskich upałów, ale tego, że Helenka od wczorajszej nocy ma gorączkę. Od 37,5 do 40,1C!!!! W południe byłyśmy w szpitalu, bo stan Helenki tak mnie przeraził, że stwierdziłam iż nie ma na co czekać. Zrobiono jej badania i nic. Być może to jakiś wirus. Zbijamy gorączkę i czekamy. Oby szybko nam przeszło!!!!

Trzymajcie kciuki żeby szybko wyzdrowiała!

środa, 21 lipca 2010

Sprzedajemy...

...nasz wózek - Jego Biegową Wysokość: Baby Joggera Performance.

Gdyby ktoś miał ochotę, to polecam :)

http://allegro.pl/show_item.php?item=1154839689

Ps. W końcu się zebrałam i zaczęłam wystawiać nasze rzeczy przeznaczone na sprzedaż na allegro. Zaglądajcie, może ktoś coś potrzebuje :) Wystarczy kliknąć z lewej strony na zakładkę "nasze rzeczy na allegro".

wtorek, 20 lipca 2010

Lato leśnych ludzi.

Leśna działka to moje opium - jak tylko z niej wrócę, już się zastanawiam kiedy mogę jechać znowu :)

Zeszły działkowy weekend był szalony, tłumny i radosny! W piątek przyjechałyśmy po południu i bawiłyśmy się aż do wieczora. Jechałam na działkę z postanowieniem, że będę cierpliwa, pełna spokoju i opanowana, dzięki czemu i z Helenki ulotni się mała złośnica. I... udało się!!!! To był na prawdę udany sposób, Helenka słuchała moich próśb i w ogóle była słodka i grzeczna :D (Ci co nie mają w domu zbuntowanej dwulatki pewnie nie wiedzą z czego się tak cieszę ;)

Odbyłyśmy na nogach (!!!) wycieczkę do wiejskiego sklepu, a to wcale nie jest bardzo blisko. Helenka dzielnie szła i tylko kawałeczek w drodze powrotnej niosłam ją na barana ;)

W sobotę przyjechali do nas J. i T. razem z Karolinką, Helenki "przyszywaną" starszą siostrą (bardzo lubi, kiedy tak mówimy o Karolinie). Zabawy, szczęścia, śmiechu i biegów od tej pory było co niemiara. A jeśli dodam, że w niedzielę dołączył do wesołej gromadki Tymek, to już chyba nic nie muszę dodawać :D :D :D

W szczytowym momencie na działce znajdowało się dziewięć osób dorosłych i trójka dzieci. Ach, miód na moje serce! Lubię taką południowoeuropejską atmosferę spotkań, w trakcie których każdy mówi w tym samym momencie, co chwilę ktoś wybucha śmiechem, ciągle się coś je i pije ;), a dzieci biegają i krzyczą :D :D :D

Karolinka została u nas na noc. Wieczorem wykąpałam obydwie dziewczynki, położyłam do łóżek, dałam po buziaku, życzyłam dobrej nocy i wyszłam spędzić ciepły wieczór na werandzie. Po 10 min przyszłam zobaczyć co robią - spały! :)

Zdjęć jak zwykle nie zrobiłam, ciągle zapominam ze sobą aparatu. W Tymkowie można pooglądać zdjęcia z zeszłego weekendu: http://tymkowo.blogspot.com/2010/07/wymiekam.html

czwartek, 15 lipca 2010

Komplement.

W sklepie, wśród półek z sokami dla dzieci:

"A najbajdziej na świecie to lubim sociek z dzidziusiem. I ciebie teś."

W piątek znów wyruszamy w leśną głuszę :)

piątek, 9 lipca 2010

O wielkiej ucieczce.


Dziś, zaraz po przedszkolu, wsiadamy do auta i uciekamy z miasta. W weekend w Warszawie ma być ponad 30'C (w cieniu!!!), więc jedziemy już dziś na (niestety nie) "naszą" działkę.

Samochód załadowany pod dach! Co prawda wracamy w niedzielę, ale potrzebnych było nam tysiąc rzeczy. Wciąż się zastanawiam jak to możliwe, że kiedyś ludzie jeździli z dwójką dzieci na wakacje do Jugosławii "maluchem".

Już wczoraj wieczorem przed snem opowiadałyśmy sobie co będziemy robić na działce. W rankingu na największą rozkosz leśnego domu pierwsze miejsce zajmuje obecnie pozycja: "i będziemy leżeć na hamaku i czytać książki" :)

A wczoraj byłyśmy kupić H. sandały. Udało się, ale ile nerwów przez to straciłam! I nawet nie chodzi o samo mierzenie, ale o to, że Helena moją prośbę "daj mi rączkę, zobacz, to duży sklep i możesz się zgubić" (byłyśmy w dużym centrum handlowym) pomija milczeniem, wyrywa się i biegnie tam, gdzie jej się podoba. GRRRRRRRRR!!!!

Ostatnio usłyszałam takie zdanie: "Nikt nie obiecywał, że będzie lekko - I MIAŁ RACJĘ!". Otóż to ;)

niedziela, 4 lipca 2010

O tym, że dobrze nam w lesie.



Nasz przepis na piękny dzień: wsiądź do samochodu, przejedź trasę 40 km wśród pięknych mazowieckich widoków, wjedź w las, otwórz bramę i ciesz się działką :) Zapach lasu, śpiew ptaków, wszędzie zieleń... Obiad zjedzony na werandzie i czas, który płynie, a nie pędzi. Chwile tylko dla siebie, w ciszy i spokoju. Huśtawka, hamak, konewka, wąż ogrodowy - najlepsze rozrywki na świecie. I dziecięca wolność: bo nikt nie musi trzymać za rękę i można biegać gdzie się chce i robić na co się ma ochotę. Kwintesencja szczęścia. Za każdym razem żal wyjeżdżać.



piątek, 2 lipca 2010

O uśmiechu.



Wiosenne zdjęcie. Na nic więcej nie mam sił. Oby dużo takich uśmiechów!!!!

środa, 30 czerwca 2010

O moim ulubionym pytaniu.

Zadawane przez Helenkę co najmniej kilka razy w ciągu dnia. Skierowane do mnie lub do S. Wypowiedziane najmilszym głosem na świecie. Pytanie nie wiadomo skąd (bo nie mam pojęcia kto ją tego nauczył).

"Wiesz, że Cię lubię?"

wtorek, 29 czerwca 2010

O tym, że cuda się zdarzają.

MIŚ SIĘ ODNALAZŁ!!!!

Wczoraj po południu odebrałam telefon od dziewczynki z bloku, w którym mieszka Tymek. Że znalazła misia, że przeczytała ogłoszenie, że chciałaby misia oddać i dlatego dzwoni! I wczoraj wieczorem przyniosła go do cioci A., mamy Tymka!

A dziś Miś siedzi już sobie bezpiecznie w mojej torebce. Ciekawa jestem co powie Helenka na jego widok :)

Ale miły dzień!

niedziela, 27 czerwca 2010

O Helenie Wielkiej Podróżniczce.

Jeśli jeszcze nie widzieliście filmu z Georgem Clooneyem "W chmurach", to zobaczcie koniecznie! Kiedy patrzę na zdjęcia poniżej, od razu przypominają mi się sceny z tego filmu.

Helena uwielbia ciągnąć swoją walizkę :)

Do zobaczenia gdzieś w podróży ;)









sobota, 26 czerwca 2010

O pewnej gruszce...



Jak widać powyżej, Helena Wielkim Przedszkolakiem Jest :) Dostała wczoraj pamiątkowy dyplom z okazji zakończenia edukacji w Zielonym Domku, a jej teczka z pracami plastycznymi wykonanymi w ciągu roku pęka w szwach :) Pewnie za jakiś czas porobię zdjęcia co zacniejszym dziełom sztuki i tu zaprezentuję.

Niestety, z powodu aury nie mogliśmy świętować na zewnątrz, ale letnie przebrania dzieci były tak radosne, że nikt nie miał prawa narzekać.

Helenka w roli gruszki wciąż przyprawia mnie o wybuchy śmiechu :)



Oczywiście po rozrywkach dla rodziców typu piosenki i wierszyki (cudowne wykonanie, owacje na stojąco), były też przyjemności dla dzieci - jak widać powyżej. Helena, która słodyczy w domu nie dostaje wcale, oczywiście próbowała nadrobić zaległości w cukrze...

Całe "stado" gruszek. Urocze :D



I nawet układ taneczny był!





Zakończenie roku za nami, ale my się sentymentom nie dajemy i w poniedziałek... wędrujemy jak zwykle do przedszkola :D :D :D Lato w mieście się rozpoczyna z naszym udziałem :)

A już jutro - zdjęcia Heleny Wielkiej Podróżniczki!

piątek, 25 czerwca 2010

O welkim kryzysie...misiowym.


Wczoraj Helenka zgubiła misia. Małego, brązowego misia z chusteczką pod szyją. Dostała go w prezencie od babci Jadzi, a należał kiedyś do cioci Krysi. Najgorsze, że był to jej UKOCHANY miś :(

Szłyśmy w odwiedziny do Tymka, Helenka niosła misia w rączce, widziałam, że go ma jeszcze na chodniku pod blokiem. Potem wsiadłyśmy do windy i przy wysiadaniu zapytałam - gdzie masz misia??? Okazało się, że nie ma :( Helenka została z ciocią i Tymkiem, a ja natychmiast zjechałam na dół. Ale niestety misia już nie było :(((

Za każdym razem kiedy przypomina sobie o wielkiej zgubie, zaczyna płakać. Przyniosłam jej misie ze sklepu, ale oczywiście ona chce TAMTEGO!!!

Mam zamiar oplakatować osiedle, może ktoś się zlituje i misia odda.

A dziś, w przedszkolu, zakończenie roku...

wtorek, 22 czerwca 2010

O Kucharzu i króliczkach, czyli - wspomnienia znad morza.

Wczoraj, kiedy odbierałam Helenkę z przedszkola "ciocia" powiedziała mi, że Helenka opowiadała jej o wyjeździe - że był Pan Kucharz i że Helenka karmiła króliki.

No więc to są jej wspomnienia znad morza... Kucharz, przez którego spać nie chciała w swoim łóżeczku, bo bała się, że ją zje (a my, głuptasy, z takim entuzjazmem pokazywaliśmy jej w restauracji kucharza z wielką czapą i opowiadaliśmy, że to on gotuje dla niej zupki!). Za to króliki to wspomnienie cud-miód! Słodkie, mięciutkie i pachnące świeżo zerwanym mleczem :) Dzień przed wyjazdem na trawniku przy pensjonacie, w którym zawsze mieszkamy pojawił się domek z dwoma królikami. Jak można się domyślić, spędziłyśmy przy nim niemal sto procent czasu, jaki nam pozostał do wyjazdu. A przy okazji ogołociłyśmy pobliskie trawniki z całego zapasu mleczu i koniczyny :D

Wróciliśmy, szybko i sprawnie, bo Helenka prawie całą drogę przespała! W domu Mount Everest rzeczy do prania i warszawskie szybkie tempo.

sobota, 19 czerwca 2010

O naszym Półwyspie.



Niedawno uświadomiłam sobie, że to już osiem lat, jak jeździmy z S. na Hel!!! Z Helenką pierwszy raz byliśmy w maju 2008 roku, kiedy miała sześć miesięcy, to właśnie tu pierwszy raz samodzielnie usiadła!

Półwysep mamy oswojony, wiele miejsc jest "naszych" i ulubionych: fokarium w Helu, kawiarnia na najwyższym piętrze hotelu Velaves we Władysławowie (piękna panorama i widok na morze!), plaża w Jastarni... Szczególnie teraz, przed sezonem, kiedy jeszcze nie ma tłoku i hałasu, jest tu miło (większość turystów to ludzie z malutkimi dziećmi). Lubię tu być i przez dwa tygodnie nigdzie się nie spieszyć.

Jutro wracamy do Warszawy...

A Helenka też uwielbia zabawy na plaży, codzienne odwiedziny u Świnki i nasłuchiwanie czy przypadkiem nie jedzie pociąg.



Powyżej Helenka na placu zabaw w Cetniewie (Władysławowo). Najpierw idziemy na trybuny basenu i patrzymy na pływających (Helena wody się boi i odmawia kąpieli), potem obowiązkowo odwiedzamy powyższy plac zabaw.



W Juracie, ze stryjem Radkiem.



Powyżej: w bardzo miłej i klimatycznej kawiarni (naprzeciwko cmentarza w Jastarni, tuż obok torów). Cała kawiarnia umeblowana jest starociami, dużo zabawek w kąciku dla dzieci, prorodzinna atmosfera (w łazience nocnik i nakładka na sedes) i dobra kawa!





Jako że nigdzie nie znalazłyśmy racuchów z jabłkami, a Helenka miała na nie wielką ochotę, razem z babcią zaczęła produkcję.



Stały punkt programu - świnka.









A ja - po dwóch tygodniach, kiedy czasu na myślenie miałam aż nadto, czuję, że potrzebuję ZMIAN. Trzymajcie kciuki.