środa, 31 grudnia 2008

O drugim sylwestrze młodej matki.


No i niewiadomo kiedy przyszedł Sylwester. Obecnie jestem na tym etapie, że za sensowne uważam jedynie dwie formy spędzania tego wieczoru: albo przetańczyc całą noc na salsotece, albo spędzić ją w domu z książką i iść spać o normalnej porze :) W zeszłym roku byłam tak wyczerpana i ledwie żywa, że ledwie zauważyłam zbliżający się Nowy Rok. Teraz już ze mną lepiej :) A że my z Helenką jesteśmy na Mazurach, a S. w Warszawie (musiał dziś biedak do późna pracować), więc noc z salsą odpada. Tak więc zostaje tylko opcja numer dwa :) Jak tylko skończę pisać idę spać! Hura :)

Wygrzebałam gdzieś przypadkiem zdjęcia sprzed kilku tygodni. Helenka na rowerze córeczki naszych znajomych. Helena wniebowzięta, ja mniej (wystarczy spojrzeć w jakiej pozycji musiałam ją wozić;):





A z okazji jutrzejszej daty :D życzę wszystkim spełnienia noworocznych postanowień :) I żeby było wam lepiej (w każdej dziedzinie). Dobranoc :)

niedziela, 28 grudnia 2008

O kobietach (małych i dużych).



Jesteśmy na Mazurach i cieszymy się na całego z rodzinnej atmosfery :)

Helenka z każdym dniem coraz bardziej staje się dziewczynką i coraz bardziej przestaje być niemowlakiem. Żebyście widzieli ją jak przegląda się w lustrze, lub jak zarzuca sobie na ramię torebkę!

Poniżej przymiarka gwiazdkowego prezentu od cioci L.:















A do wszystkich czytających mnie kobiet, mam (i nie tylko) - prośba Zróbcie coś dla mnie, dla siebie i jeśli je macie - dla waszych córek:

zajrzyjcie tu: http://polskajestkobieta.org i zapiszcie się! Polska JEST kobietą.

niedziela, 21 grudnia 2008

O naszej drugiej wspólnej Wigilii.


Helenka wspaniale umie się dziwić. I ubranej choince, i Mikołajom spacerującym po ulicach, i torbom prezentów, które czekają już zapakowane na dzisiejszy wieczór (idziemy na kolację do rodziny S.). Helenka umie dziwić się wszystkiemu. Czego i sobie i Wam życzę! Dziwmy się, niech nam nie powszednieją - ani wigilijna tradycja, ani najbliżsi!

A za te miny, moim zdaniem, powinna dostać przynajmniej nominację do Oskara:





Jutro wyruszamy na Mazury, więc pewnie nie będę miała kiedy złożyć Wam życzeń. Ale tak naprawdę, dziś zamiast nich - specjalny przepis na Boże Narodzenie.

Weź:
Pół miarki ciekawości
Kwartę pogody ducha
Dziesięć centymetrów uśmiechu
Kilogram życzliwości
Miłości ze dwie garści
Cały zapas wiary
Nadziei - ile się zmieści
Haust spokoju
Pomieszaj to w sobie
Podziel się z bliskimi
Może starczy i dla obcych
Świętuj narodziny Dzieciątka

O świątecznych przygotowaniach.


Święta tuż, tuż. Pogoda za oknem raczej marcowa, ale akurat nam - zapalonym spacerowiczkom, zupełnie to nie przeszkadza. Za to w domu - atmosfera jak najbardziej bożonarodzeniowa: choinka ubrana...



a mikołajowa czapka przymierzona:





To będą pierwsze prawdziwe Święta Helenki, bo w trakcie poprzednich miała tylko 6 tygodni i nic oprócz moich piersi jej nie interesowało :D Już nie mogę się doczekać, ze względu na nią. Nasze plany świąteczne? Wigilia z rodziną S., a następnego dnia podróż na Mazury do moich rodziców. Atrakcji nam więc nie zabraknie!

Pozdrawiamy Was przedświątecznie!

piątek, 19 grudnia 2008

O miłosnym wyznaniu.


Wczoraj Helenka powiedziała mi pierwszy raz, że mnie kocha. A było to tak: po kąpieli, jak zwykle położyłyśmy się do łóżka na karmienie. Potem odłożyłam Helenkę do jej łóżeczka, ale nie mogła tam zasnąć: wstawała, wyciągała do mnie rączki, rzucała się z boku na bok. Doszłam do wniosku, że może potrzebuje się jeszcze trochę poprzytulać i wzięłam ją do siebie. W podziękowaniu dostałam bardzo mokrego buziaka prosto z dubeltówki :D Rozczuliło mnie to strasznie, więc powiedziałam, że ją kocham. Po czym zapytałam "a Ty kochasz mamę?" na co Helenka po chwili zastanowienia z wielkim rozmachem dała mi kolejnego całusa - co odczytałam jako odpowiedź twierdzącą :)

A tu z samego rana, cieplutka i rozkoszna, w piżamce "dla dużych":





czwartek, 18 grudnia 2008

O chwilach pełnych radości.


Wczoraj: pierwsze wyjście Helenki "o własnych nóżkach" :) Do przystanku autobusowego, który mamy blisko domu szłyśmy jakieś 15 minut :) Ale to nic! Trzeba było widzieć jej szczęście! Śmiała się na cały głos i zaczepiała wszystkich przechodniów tak, jakby chciała powiedzieć: "Patrzcie, co ja potrafię!". A w autobusie, usadzona na siedzeniu przy szybie, machała do widoków za oknem i co chwilę pokazywała mi paluszkiem ciekawe zjawiska (pies, czerwony samochód, pani w berecie itp.).

Albo wieczorem, kiedy założyłam jej normalną dziecięcą piżamkę, a nie pajacyka jak dotychczas. Razem z S. mówiliśmy, że jest już dużą dziewczynką i dlatego nosi piżamkę "dla dużych", a Helenka była taka z siebie dumna!

I kiedy od jakiegoś czasu pomaga mi w wieszaniu prania. Ja wyładowuję pranie z pralki do miski, a ona z prędkością taśmy produkcyjnej podaje mi ubrania, żebym powiesiła je na suszarce. Za każdym podaniem ja mówię "dziękuję", a ona promiennie się uśmiecha!

A dziś rano radość miałam ja. Bo Helenka powiedziała do mnie "mama" :D Dla mnie brzmiało to oczywiście jak śpiewy anielskie :D

Poniżej zdjęcie jeszcze z listopada. Helenka pomaga Kłapouchemu dmuchać świeczki na jego urodzinowym torcie:



poniedziałek, 15 grudnia 2008

O wielkiej niespodziance i aniołach.


Dziś w skrzynce pocztowej czekała na nas wielka niespodzianka. Dorotka i Trusia przysłały nam dwa anioły - jednego z życzeniami na świątecznej kartce, a drugiego na pięknej poduszce. Strasznie mi się zrobiło ciepło i miło. A Helenka po prostu oszalała z radości! Dziękujemy!!!

Oto piękny Anioł z Poduszki:



Dziś Helenka poszła z nim spać:



A tu dokładne oględziny tuż po rozpakowaniu prezentu:



Niestety córcia z wrażenia się aż ośliniła :D i stąd te wilgotne plamki :D





No i piękna kartka:



Dorotko, jeśli wszystko zrobiłaś własnoręcznie, to padam na kolana - bo to przepiękne!!! Bardzo, bardzo chciałabym się z Wami zobaczyć - może wiosną?

A u nas znów katar :( No i dramatyczne sceny przy czyszczeniu nosa i podawania lekarstw. Strasznie jesteśmy tym zmęczone - i ja i Helenka. Ale liczę na to, że szybko uda mi się Helenkę wyleczyć, bo przecież inaczej być nie może, prawda?

Pozdrawiamy wszystkich ciepło na przekór pogodzie.

sobota, 13 grudnia 2008

O zasypianiu i niewyspaniu.

Wyrównaj z obu stronUwielbiam nasze wieczorne zasypianie. Po kąpieli, pachnącą i czyściutką zanoszę córcię do naszego łóżka i tam Helenka żegna się z kolejnym dniem przytulona i przyssana ;) do mojej piersi. Czasem od razu zasypia. Innym razem po jedzeniu odkładam ją do jej łóżeczka i trzymam ją za rączkę dopóki nie zaśnie. Czasami Helenka potrzebuje więcej przytulania. Wtedy leżymy w łóżku na "osę" :D - czoło do czoła, nos do nosa - bo tak Helenka lubi najbardziej i cieszymy się sobą i swoją bliskością.

Na tym skończyłby się dzisiejszy wpis, gdyby nie miniona noc. Otóż, Helenka jak zwykle poszła wczoraj spać ok.19.30, po czym obudziła się po 22 i nie mogła zasnąć. Ani w łóżeczku, ani w naszym łóżku. Całą noc budziła się z płaczem, kręciła po łóżku, spała i za chwilę znów się budziła. Nic jej nie jest, nie ma gorączki... Może to zęby? A może zły sen? Mam nadzieję, że to jednorazowy wypadek, bo jestem dziś nieprzytomna ze zmęczenia. Dobrze, że znów mam "wychodne" - zaraz ubieram się i pędzę do wolności :D Może pójdę do kina? :)







środa, 10 grudnia 2008

O hasłach dnia i małym geniuszu.


Jak każda matka uważam, że moje dziecko jest wybitnie inteligentne :) Na przykład wczoraj: ja robiłam coś w kuchni, a Helenka siedziała i oglądała gazetkę reklamową jakiegoś sklepu. W pewnym momencie zaczęła wydawać z siebie odgłosy kociego miauczenia. Myślałam, że przeszła gdzieś nasza kotka, ale nie. Helenka dalej miauczała i pokazywała mi coś palcem. Kiedy podeszłam okazało się, że w ulotce jest reklama kociego jedzenia w puszce. A na puszce była małe zdjęcie kota!!! A na stronie w tej gazetce - kilkanaście produktów! Geniusz, po prostu geniusz (ma to po mamie, oczywiście :)

Helenka w nowej bluzeczce z wróżką:





Pierwsze hasło dnia znalazłam w internecie. Ten, kto je pisał chyba musiał gdzieś zatknąć się z Helenką:

Dzieci i Ziemia nigdy nie stoją w miejscu.

Drugie hasło nie bardzo pasuje do tego bloga, ale jako matka-feministka i w niedalekiej przyszłości członkini Partii Kobiet pozwalam sobie na jego zamieszczenie:

Mężczyzna jest jak burak cukrowy. Słodki, ale jednak BURAK.

poniedziałek, 8 grudnia 2008

O spagetti a la Helena.


Uwielbiam spagetti z sosem pomidorowym! Szczególnie jesienią mam na nie ochotę, na przykład w taki dzień jak dziś. Helenka też w nim zasmakowała. Nawija nitki (szkoda, że na palec, bo sztućcami nadal gardzi) i wciąga makaron wydając z siebie śmieszne odgłosy :) Córcia co prawda spożywa danie w wersji saute, ale i tak jej to nie przeszkadza.

Spagetti a la Helena wygląda następująco:



















Smacznego :)

niedziela, 7 grudnia 2008

O Mikołajkach z tatą.


Wczoraj był wielki dzień. Bo pierwszy raz od narodzin Heleny spędziłam bez niej 5 (słownie: pięć!) godzin. Helenka była z S. na spacerze, potem w odwiedzinach u dziadków. A ja urządziłam sobie zakupowe szaleństwo ;) Było cudownie! Nigdzie się nie spieszyłam, nie myślałam o tym, czy nie jest jej za zimno lub za gorąco, czy nie chce jej się jeść albo pić, czy nie ma czegoś w pieluszce :) Połaziłam po sklepach, poprzymierzałam ile chciałam... I na przystanku mogłam wsiąść w jakikolwiek autobus, a nie czekać na ten niskopodłogowy.

Ale kiedy wróciłam do domu i jeszcze godzinę czekałam na powrót S. i Heleny - umierałam z tęsknoty! Niby coś robiłam, zajmowałam się swoimi sprawami, ale tak naprawdę patrzyłam co chwilę przez okno czy już idą :) Reasumując - bez Helenki było mi fajnie, byle ten stan nie trwał za długo :D A poważnie mówiąc: bo wczorajszym dniu doszłam do wniosku, że taki czas tylko dla siebie jest mi niezbędny, żebym mogła czuć jak jak człowiek. I poczułam chęć (i gotowość) powrotu do ludzi, do pracy. Oczywiście, jak na razie w jakimś niepełnym wymiarze godzin, bo inaczej nie chcę i sobie tego inaczej nie wyobrażam. Zobaczymy co z tego wyjdzie...

A wczoraj okazało się, że byłam grzeczna i Mikołaj przyniósł mi w prezencie m.in. tusz do rzęs.
Helenka tuszu nie potrzebuje, bo i bez tego ma ładne:






piątek, 5 grudnia 2008

O miłości dziecięco-kociej.



Nie wiem czy już kiedyś tu pisałam (chyba tak!), że mamy śliczną kotkę Lulu. Helenka darzy ją wielką miłością, graniczącą wręcz z obsesją. Największym marzeniem córci jest złapanie i dokładne wygłaskanie Lulu. Co oczywiście nie musi być wcale największym marzeniem Lulu :)

Helenka potrafi godzinę biegać za kotem po całym domu - byle tylko dotknąć choć ogonka albo zostać posmyraną wąsem. W stronę kotka wysyłane są głośne buziaki, kiedyś nawet Helenka podarowała Lulu swoją ukochaną szczoteczkę do zębów :D

Ostatnio ciągle wczołguje się pod stół gdzie stoi koci koszyk i zagląda czy Lulu tam jest. A jeśli jest - wtedy następuje wybuch radości i długa dyskusja połączona z gromkimi okrzykami "kotek" i "kici-kici" (oczywiście w "heleńskiej" odmianie ;)

Ale wiecie co? Wcale nie jest tak, że Lulu nie lubi Helenki. Wręcz przeciwnie! Kiedy karmię córcię piersią, Lulu przychodzi, kładzie się na moich kolanach, a Helenka ją głaszcze. I Lulu wtedy mruczy i burczy i wydaje z siebie wszystkie możliwe kocie zadowolone dźwięki...

Mała miłośniczka kotków wygląda tak (mam nadzieję, że widać wzór na koszulce! Ciociu Aniu, bardzo dziękujemy!):



A tu obiekt jej westchnień:



I pełnia szczęścia (u Helenki na 100 %):



A to już Lulu w całej swojej krasie ( w tle nieodłączna H.):





wtorek, 2 grudnia 2008

O tęskocie i czekaniu.


Dzisiejszy dzień uświadomił mi, że nie potrafiłabym teraz wychodzić każdego dnia na osiem (lub więcej) godzin, zostawiać Helenkę i iść do pracy. Bo do dziś nie wiedziałam, że ona potrafi tęsknić!

Cały dzień spędziłyśmy tylko we dwie - S. był w podróży służbowej. A Helenka czekała i czekała... Za każdym razem kiedy otwierały się drzwi wejściowe biegła do przedpokoju i wołała radośnie "tata". Niestety :( S. wszedł do domu minutę po tym, jak córcia zasnęła.

Helenka-przytulanka wygląda tak: