piątek, 28 listopada 2008

O fryzurach pełnych fantazji.


Do kwestii fryzury Helena podchodzi bardzo poważnie i... kreatywnie. Każdego dnia układa włosy za pomocą dostępnych sobie produktów, czyli tego z czym stykają się jej sprytne rączki. Najczęściej robi to przy śniadaniu za pomocą: banana/jogurtu/masła/jajka/kiwi...- można by tak wymieniać bez końca. Efekty, trzeba przyznać, są oszałamiające!

Najnowszy trend czyli włosy-ptasie gniazdo:













A tu fryzura a la Elvis:





Niestety, jestem nieugięta i każdego wieczoru niweczę trud Helenki myjąc jej z zapałem głowę :) Protestom nie ma końca. Może zostanie kiedyś "stylistką fryzur" (lub jak to się kiedys mówiło - fryzjerką ;)

czwartek, 27 listopada 2008

O tymi, że cuda się zdarzają.


Pierwszym cudem był dla mnie czas ciąży. To podskórne istnienie Kogoś, kto był trochę nierzeczywisty, mimo, że namacalny (szczególnie wyraźnie w ostatnich miesiącach ;).

Drugim cudem - Jej narodziny. Bolesne, ale zarazem mistyczne przeżycie. Pamiętam moje myśli po porodzie - jeszcze do niedawna jej nie było, a teraz już jest: prawdziwa, mająca rysy twarzy, linie papilarne. Wcale nie tabula rasa. Jedyna w swoim rodzaju. Z wnętrza mnie.

Kolejne cuda zdarzają się każdego dnia. Bo jak inaczej nazwać to, że jeszcze do niedawna nie umiała przewrócić się z brzuszka na plecy, a teraz już pędzi do świata na tych swoich malutkich stópkach? Wszystko rozumie, jest w stanie dużo powiedzieć, pokazać co lubi, a co nie, co ją interesuje, a co nudzi, co ją zachwyca i czego się boi...

Następny cud jest taki, że jeszcze trzy tygodnie temu była niemowlakiem, a teraz jest już małą dziewczynką, która chłonie wszytstko wokół z ogromną ciekawością! Zastanawiam się, czy ona rzeczywiście tutaj tak niesamowicie się rozwija, czy też po prostu ja w cieplarnianych warunkach rodzinnego domu mam czas to obserwować.

Leżę wieczorem i przed zaśnięciem słucham jej oddechu. Czasem złapię ją za cieplutką rączkę i wtedy wiem, że właśnie to jej najważniejsze. Tak bym chciała żeby zawsze była taka szczęśliwa jak w tych ostatnich dniach!

Kiedy pojawiło się we mnie pragnienie posiadania dziecka, wymarzyłam sobie siebie jako mamę córeczki. I od razu wiedziałam, że moja córka będzie miała na imię Helena. Marzenia się spełniają.











poniedziałek, 24 listopada 2008

O istocie dwunożnej.


Helenka jest istotą dwunożną. Raczkowanie wyszło z mody :) Córcia porusza się tylko na dwóch nóżkach, z zawrotną szybkością. Dwa tygodnie temu postawiła pierwsze samodzielne kroki, a mi wydaje się jakby to było lata świetlne temu...

Dla wszystkich mam zmęczonych opieką nad swoimi niemowlętami mam dobra wiadomość. Odkąd Helena skończyła rok jest coraz lepiej. Coraz łatwiej, coraz przyjemniej, coraz spokojniej. Nareszcie moge cieszyć się z posiadania córeczki, a nie tylko powtarzać sobie, że muszę przetrwać kolejny dzień i nie paść ze zmęczenia :)

Kolejne wspaniałe osiągnięcie - nauczyła się zasypiać w łóżeczku. Oczywiście tylko wieczorem, ale to i tak dużo :) W dzień nadal, niezależnie od pogody, trzeba w celach drzemki wyjść na spacer. Czasem myślę, że jestem najbardziej dotlenioną młodą matką :D

Poniżej Helenka ze SWOIM wózeczkiem i lalkami. Cóż za czułość:




środa, 19 listopada 2008

O wielkiej zgubie.


Dziś mam niezbyt dobry dzień :( Zgubiłam na spacerze ślubną obrączkę. Zawsze była trochę za duża. Chyba musiałam ją zdjąć razem z rękawiczką i pewnie wypadła. Dałam ogłoszenie do miejscowej gazety, mam nadzieję, że może ktoś... Strasznie mi smutno.

Na pocieszenie mam Helenkę. Biegającą coraz szybciej i rozdającą uśmiechy. Kilka słodkich min (na poprawienie nastroju):





wtorek, 18 listopada 2008

O (nie)pogodzie i zabawie klockami.



Od kilku dni z pogodą jest coraz gorzej... Najpierw zaczęło wiać, potem padać i w końcu sypnął śnieg! Dziś jest za to mroźno i wietrznie. Listopad, po prostu listopad :(

Helenka nic sobie z tej (nie)pogody nie robi, zajmuje się spokojnie swoimi sprawami. A jej sprawy polegają na zabawie (o tym za chwilę) i nauce chodzenia. Idzie jej coraz lepiej! Coraz śmielej stawia te swoje pokraczne kroczki i jest z siebie ogromnie dumna, kiedy pokona kolejny metr. Mogę na to patrzeć bez ustanku!

Co do zabawy... Helenka dostała na urodziny od cioci Mo drewniane klocki. I bawi się nimi świetnie! Co prawda najczęściej zabawa polega na tym, że my mamy budować, a ona burzy :) Ale i tak Helenka strasznie się z nich cieszy.

Na opakowaniu od klocków gra jak na bębenku:






A same klocki ogląda z pietyzmem i prowadzi z nimi poważne dyskusje:













Gdzie te klocki???



Klocki "udają" telefon (który Helenkę od pewnego czasu fascynuje!):



Wszystkim zastanawiającym się co kupić swoim pociechom polecamy oczywiście drewniane klocki! :D

sobota, 15 listopada 2008

O motylach.



Kilka dni temu w pewnej książce przeczytałam takie zdanie:


"Motyle są pozbawione głosu, ale gdy je uwalniamy, lecą do nieba i szepczą Bogu nasze życzenia".

A wczoraj zadzwoniła do mnie A. i okazuje się, że taki motyl jest jej bardzo potrzebny.

Oto on :





piątek, 14 listopada 2008

O pięknych oczach.


W autobusie
, w parku, w sklepie...

Różni ludzie mówią do Helenki: "Ale ty masz piękne oczy" :)

Szkoda
, że tak rzadko dodają "po mamie" :D









środa, 12 listopada 2008

O imprezie urodzinowej.


Impreza bardzo się udała. Był tort (domowy!), balony, goście i prezenty. Helenka - oczarowana tym co się dzieje :) Wśród gości byli: mama (czyli ja ;), tata (czyli S.), babcia M. i dziadek L., ciocia Mo i wujek Z. oraz: 4 koty i 1 pies :D

Kiedy Helena dostała zapakowane prezenty cieszyła się niesamowicie! Szeleszczący papier, foliowa torba - córcia myślała chyba, że właśnie TO są prezenty :) I była bardzo z nich zadowolona :)))



Przygotowania do domuchania świeczki na torcie:



Ode mnie dostała prezenty praktyczne (jak to od mamy ;) Na przykład szelki do chodzenia. Spodobały się:



... i kubek niekapek (i śliczny śliniaczek ;)



A tu mama i córeczka z tortem w tle ;)



Prezent od babci M.:





Helenka, która nie chce zakładać urodzinowej czapeczki wygląda tak:



A tu tort w całej okazałości:



I Helenka dmuchająca świeczkę:



Imprezę uważamy za bardzo udaną :)

O pierwszych urodzinach i 11 listopada.


Przed chwilą napisałam tu długi wpis o pierwszych urodzinach Helenki - i przez pomyłkę wszystko skasowałam:(

Dziś o 10.00 Helenka skończyła pierwszy rok życia. Ten czas minał mi tak szybko jak mrugnięcie okiem. Mimo wszystko - był to cudowny, wspaniałty i piękny rok! Patrzę na nią jaka jest duża, samodzielna, ruchliwa i roześmiana i nie mogę uwierzyć, że rok temu wyglądała tak:



Ciągle mi się wydaje, że Helenka urodziła się 11-go a nie 12-go :) Tak to jest jak zaczyna się rodzić o 6 rano jednego dnia, a kończy 10 - natępnego :D

Jutro zdjęcia z imprezy urodzinowej!