piątek, 25 grudnia 2009

O wielkim marzeniu małej dziewczynki.

Dzień przed Wigilią, przed zaśnięciem opowiadam Helence o świętym Mikołaju.

Pytam: "A o czym Ty marzysz? Co chciałabyś dostać od Mikołaja?".

"Komputer" - odpowiada dziecko XXI wieku*

Wszystko spakowane, jutro ruszamy na Mazury!!!


*mówiąc "komputer" Helenka miała na myśli dziecięcego laptopa-zabawkę, którego widziała u Tymka :) Do naszych komputerów nie pozwalamy się jej dotykać. Mój stosunek w temacie "dziecko i komputer" jest taki sam jak w "dziecko i telewizor". Zero, po prostu zero!!!

wtorek, 22 grudnia 2009

O tym, że Święta coraz bliżej!

Święta już tuż, tuż, a my dopiero jutro będziemy ubierać choinkę. Dni pędzą jak szalone, ja biegam między przedszkolem a GALERIĄ MIŚ, jedno można powiedzieć na pewno - na nudę nie ma czasu :)

Wigilię spędzamy z rodziną S., w pierwszy dzień Świąt pakujemy się, by następnego dnia ruszyć do moich rodziców. HURA!!!! :D

Odkąd znów pracuję, mój świat zyskał kolejny wymiar, a czas spędzony z Helenką jest lepszy! Kiedy byłam z nią bez przerwy, często było coś jeszcze do zrobienia, a i nierzadko zdarzało się, że miałam wszystkiego dosyć. Teraz - cieszę się z każdej wspólnej chwili, wygłupiamy się, śmiejemy, staram się poświęcić jej jak najwięcej mojej uwagi. I w końcu czuję się spełniona - jako człowiek, a nie tylko jako mama.



Kochani! Życzymy Wam ciepłych i rozśpiewanych Świąt! Uśmiechajcie się do siebie w ramach Bożonarodzeniowego prezentu! I niech Wam się darzy w Nowym Roku!!!

czwartek, 17 grudnia 2009

O tym, jak zostaje się filozofem.



Po pierwsze: wczoraj przypadkiem trafiłam w komputerze na ten oto filmik! Półroczna Helenka zajadająca żabę :) Ach, ten wyraz zamyślenia na twarzy - sama słodycz!!!

Wczoraj Helenka nauczyła się nowego zdania i wciąż, od nowa, je powtarzała: "a co to jest???" pokazując to i tamto. Tu jest chyba początek filozofii :)

O gorących uczuciach.



Powyższa książeczka to od dłuższego czasu nasz hit!!! Mała myszka chodząca po świecie i szukająca przyjaciela podbiła serce Helenki. Kiedy tylko zobaczyłam DOKŁADNIE TAKĄ myszkę w ikei, wiedziałam, że po prostu muszę ją kupić. Radość była wielka:





Helenka czyta sama:





Książeczka jest na prawdę genialna i jak każda z książek Erica Carle'a powoduje, że dzieci wchodzą w świat autora, biorąc żywy i czynny udział w ich czytaniu. Idealna na prezent!

Myszka była nr 1 dopóki w życiu Helenki nie pojawił się MIŚ. "Miciek" jak nazywa go córcia. Biały, ze srebrnymi brokatowymi kropkami, miłość od pierwszego wejrzenia! Z misiem Helenka śpi, je, jeździ w wózku, spaceruje, tańczy w przedszkolu, siedzi na nocniczku. Z misiem robi wszystko! Jakimś cudem nie udało się nam jeszcze uwiecznić go na zdjęciu, ale na pewno niebawem się tak stanie.

A dziś powiedziała do mnie wieczorem, w trakcie kąpieli: "mama-muciu" (mamusiu), nasłodszym na świecie głosem. Bezcenne!

wtorek, 15 grudnia 2009

O przedszkolaku na pełen etat.

Długo nie pisałam, a to dlatego, że najczęściej wieczorem jestem tak zmęczona, że usypiam razem z Helenką! A w ciągu dnia pisać nie mam kiedy (i gdzie).

Otwarcie GALERII MIŚ bardzo udane! Było sporo osób, odwiedziło mnie wielu przyjaciół z prezentami "na dobry początek", a i klienci dopisali :) Wciąż nie mam jeszcze czasu na nudę, praktycznie codziennie dowieszam jakieś nowe ubranka, segreguję, wyceniam etc. No i tęsknię.

W związku z ową tęsknotą (nie tylko moją, o tym za chwilę), ale też aurą i tym, że po prostu po zmroku już nikt do sklepu nie zagląda, postanowiłam skrócić o pół godziny sobie pracę, a Helence pobyt w przedszkolu.

Co rano Helenka nie chce się ubierać, mówi: "dzidzia dzisiaj nie, mamom domku czit" (do przedszkola dziś nie, z mamą w domu czytać). Mamię ją przedszkolnymi atrakcjami i jakoś udaje się nam w miarę bezboleśnie do niego dotrzeć. A na miejscu, na widok Ani i Zuzi radość jest już wielka i zupełnie zapomina o swoim negatywnym nastawieniu. Od wczoraj pojawiło się jednak nowe zmartwienie - zaczęła siusiać w majtki. Nie pamiętam już kiedy zdarzyła jej się taka wpadka, aż do wczoraj. Zsiusiała się w przedszkolu, w trakcie zabawy i to 4 razy!!! Ewidentnie nie zawołała, że chce na nocniczek, a pytana, mówiła, że nie chce. W domu normalnie, woła i biegnie do łazienki (tylko dziś, w trakcie kolacji, zsiusiała się w krzesełko - moja wina, po przyjściu do domu nie posadziłam jej na nocnik). Dziś w przeszkolu była tylko jedna wpadka, potem już normalnie wołała i siusiała jak trzeba. Czy to taki etap, czy wynik stresu??? Mam nadzieję, że to chwilowy problem, ale i tak się martwię.

Udało nam się w końcu dotrzeć na bilans dwulatka!!! 14,9 kg i 91 cm wzrostu ma ta moja mała (wciąż mała!) dziewczynka.

Następnym razem będzie o ukochanym misiu i nie tylko :)

wtorek, 8 grudnia 2009

O przepisie na udane niedzielne przedpołudnie.

Wstać skoro świt. Zjeść pożywne śniadanie. Do plecaka spakować małe co nieco i książkę Erica Carle "Od stóp do głów". Po drodze zabrać ciocię Hulię. I jechać do ZOOOO!!!!!!!!!

Było fajnie, choć dosyć często z ust Helenki przewijało się słowo "boim". W związku z tym pawilony zamknięte nie zostały przez nas odwiedzone. Największą atrakcją był jednak pociąg. Ciocia Hulia powróciła do lat dzieciństwa, a Helenka uśmiechała się od ucha do ucha (gorzej było z wysiadaniem, oprór był wielki, a ryk wystraszył na pewno wszystkie okoliczne ptaki).

ZOO zimą też ma swój urok. Polecamy!!!














poniedziałek, 7 grudnia 2009

O tym, że w sobotę otwieram swój sklep, a w przedszkolu już lepiej!


Z wielką radością informuję, że nareszcie skończyłam remont lokalu, w którym będzie sklep i tym samym, w najbliższą sobotę otwieram!!! Zapraszam więc wszystkich od soboty 12 grudnia do GALERII MIŚ, strona już działa: www.galeriamis.blogspot.com

A u Helenki też dobrze. Co prawda spędziłyśmy oddzielnie cały weekend - ona z S. tu i tam, a ja - malując, sprzątając, wiercąc i robiąc tysiąc innych rzeczy w sklepie. Tęskniłam przeokropnie, na szczęście ona prawie wcale :D Dziś w ogóle nie płakała w przedszkolu!!! Ciocie mówiły mi, że Helenka zasypia błyskawicznie, znakomicie je i świetnie się bawi. I że nadzwyczaj dobrze znosi rozstanie ze mną. Oby tak dalej.

Jutro zdjęcia z zoo!

środa, 2 grudnia 2009

O tym, że dziś było już gorzej :(

Helenka płakała kilkakrotnie w ciągu dnia. Chciała do mnie :( A ja, w tym czasie, malowałam lokal na sklep. Dowlokłam się po nią po 15.30. Przedszkolne ciocie powiedziały mi, że płakała tylko przed południem, grzecznie zjadła obiad i podwieczorek, zasnęła zaraz jak tylko położyła się na leżaczku. I gdyby nie te przedpołudniowe szlochy i łzy, wszystko byłoby idealnie. Staram się wykorzystywać ten czas, kiedy jesteśmy nareszcie razem jak najlepiej. Nie robię nic, tylko zajmuję się nią. Dziś czytałyśmy, jadłyśmy wspólnie kolację. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej, bez łez. Ja jutro znów - malowanie. Proszę o dużą dawkę sił. Dobranoc.

wtorek, 1 grudnia 2009

O tym, że było dobrze!



Dziś miały być zdjęcia z niedzielnej wyprawy do ZOO, ale w związku z nową miłością Helenki (czerwonym kapeluszem) po prostu musiałam wrzucić zdjęcia powyżej i poniżej :) Kapelusz był nagrodą za nieoczekiwane bohaterskie zachowanie Helenki. Tak się zagadałam z S. przy myciu naczyń ;) że nie usłyszeliśmy kiedy Helenka wołała siusiu. Usłyszeliśmy dopiero grający nocniczek :) Helenka wyszła z łazienki krokiem gejszy (bo z majteczkami na wysokości kostek), ale za to bardzo z siebie zadowolona i szczęśliwa. A my pękaliśmy z dumy!!!!! No i w nagrodę Helenka dostała piękny, czerwony kapelusz. Poszła z nim spać :D :D :D Jak widać na zdjęciach, też jej się podoba!



Helenka spała dziś pierwszy raz w przedszkolu. Przyszłam po nią po 16, ze złami w oczach, strasznie stęskniona i zaniepokojona. A ona - zadowolona, wyspana i najedzona. Podobno ślicznie się bawiła, chichotała z kolegą z leżaczka obok ;), spała półtorej godziny i w ogóle było w porządku. Zobaczymy jak będzie jutro... Hmmmm.... A ja dziś spędziłam dzień na jeżdżeniu po marketach budowlanych. Jutro zaczynam malowanie.

Jak to się stało, że to już grudzień?!?!?!? :D

piątek, 27 listopada 2009

O Zosi-Samosi, Księżniczce Na Brązowym Rumaku i Wilhelminie Zdobywcy - w jednym.





Doświadczenia przedszkolne sprawiły, że Helenka stała się bardzo samodzielna. Nie ma mowy, żeby ją karmić, chce "siama". Powyżej zdjęcia z wczoraj. "Siama" je zupę, oczywiście dorosłą łyżką, inna nie wchodzi w grę :) Widok bezcenny :)

A poniżej Helena galopująca dziś rano w nieznanym kierunku, na swoim rumaku (prezent od Karoliny). Nie wiem, czy IKEA nadal robi te zabawki, bo rumak ma kilka lat, ale Helenka go ubóstwia. Na początku bawiła się nim bez przerwy, teraz już trochę rzadziej, ale i tak to świetna zabawka. Mimo (lub dzięki) swojej prostoty :) Helenka w roli Księżniczki Na Brązowym rumaku:





Kompletuję wyposażenie sklepu i kilka dni temu przywieziono mi do domu przewijak (będzie stał w sklepowej łazience, dla mam odwiedzających sklep). Helenka oczywiście zdobyła go najszybciej jak się dało, wołając mnie, żebym zobaczyła, gdzie udało jej się wejść :) Mina Zdobywcy:



wtorek, 24 listopada 2009

O tym, że rozwiązał się jej język.

Och, ile mamy już słów w naszym słowniku! Jest i "koootet" (kotek) i "pes" (pies)! I "cipć" (pić) i "jeś" (jeść lub jest). I całą masę innych! Moje ulubione jest "plosie" (proszę). Chyba zacznę zapisywać te słowa na gorąco, bo tyle ich każdego dnia, że nie sposób spamiętać!

Codziennie Helenka bierze drewniany klocek i dzwoni. Najpierw do cioci Edytki (pani z przedszkola): "Cieś, ciocia Editit, Jeja domtu. Juju jeś, mama jeś, tata niema. Jeja am, am, nie hrrrr" (cześć ciociu Edytko. Jestem w domku. Lulu jest, mama jest, taty nie ma. Zjadłam, nie chcę spać). Potem do babci na Mazury: "Cieś baba. Jeja am, am. Niema to-to-to. Jeja cie ciacia" (cześć babciu. Zjadłam. Nie mam kogutków. Helenka chce ciasto). Dzwoni też do taty, do Tymka, czasem do mnie. Uwielbiam jej słuchać.

Czasem opowiada mi treść książeczek. Ulubiona bajka to ta o "miau, miau, mama nie ma" (o kotku, który zgubił swoją mamę).

Każdego dnia nowy, genialny neologizm. Słowotwórstwo u podstaw :)

niedziela, 22 listopada 2009

O tym, że przed nami kolejny etap.



W związku z tym, że w końcu udało mi się założyć własną firmę (o tym za chwilę), Helenka od pierwszego grudnia pójdzie na cały dzień do przedszkola. Na samą myśl o tym żołądek skręca mi się ze stresu. Jak znam życie, to Helenka zniesie to o wiele lepiej niż ja, ale i tak się stresuję.

"Ciocia Editit" od jakiegoś czasu opowiada już Helence o tym, że będzie zostawać dłużej, pokazuje jej gdzie śpią dzieci. W poniedziałek niesiemy już całą wyprawkę niezbędną do drzemki...

Kilka dni temu znalazłam dla Helenki śliczny plecaczek w SH. Miękki, z tygryskiem - oczywiście Helenka nosi go też po domu. Dziś na spacer chciała zabrać "dziesięć" (bo dla niej wszystko jest dziesięć) talerzyków i filiżanek do plecaczka plus lejek. Jakoś udało się ją namówić, żeby tego nie brała :D





Kiedy patrzę na zdjęcie poniżej, od razu myślę o wierszu "Entliczek-pentliczek", a dokładnie mówiąc wersach:

"w jabłuszku robaczek,
a na tym robaczku czerwony kubraczek" (czy zielony???)



Ostatnio Helenka przyniosła z przedszkola dwa wielkie dzieła sztuki. Już widzę, jak w przyszłości będą się o nią zabijać wszystkie galerie :D

Owca roku:



Najbardziej koci kot:



A teraz trochę o mnie :)

Firma już zarejestrowana! Czekam teraz na klucze od lokalu i zaczynam mały remoncik. Mam nadzieję, że na początku grudnia zacznie działać. Mój sklep - GALERIA MIŚ. Już niedługo więcej szczegółów i link do strony! Trzymajcie kciuki!

niedziela, 15 listopada 2009

O pożegnaniu z "dzidziusiowym" łóżeczkiem.

Robię się sentymentalna! Nawet rozkręcanie szczebelkowego łóżeczka mnie rozczula! Kilka dni temu doszłam do wniosku, że czas na małe przemeblowanie i w związku z tym, dziś pożegnaliśmy niemowlęce łóżeczko Helenki. Ona bez żalu (jak mi się wydaje), ja z nostalgią :D Tyle nocy za nami!!! :D Nowe łóżko Helenki przywędrowało z jej pokoju do naszej (wspólnej) sypialni, bo nadal nie jestem gotowa na jej wyprowadzkę do drugiego pokoju. Kiedyś już to testowałam - nie spałam przez pół nocy, sprawdzając co chwilę, czy mnie nie woła, czy się nie rozkopała, czy nie śni jej się coś złego. Zbyt wyczerpujące to dla mnie (na razie!). Wolę ją mieć blisko, pod ręką. Pachnącą, zaspaną i cieplutką.

Helenka z przemeblowania była bardzo szczęśliwa. Całe popołudnie dopytywała się, czy idziemy już spać :D Oczywiście kiedy nadeszła pora na sen, wolała się bawić, chichotać i śpiewać wesołe piosenki :D W końcu jakoś się udało i zasnęła!

Dobrej nocy wszystkim.

czwartek, 12 listopada 2009

O pewnym kłębku, czyli wpis urodzinowy.

Nie wiem czy też tak macie, ale ja, równocześnie z pojawieniem się Heleny na tym świecie, dostałam również pewien kłębek (pojawił się w moim sercu). Długo nie zdawałam sobie sprawy, że tam jest - dopóki byłyśmy z Helenką non stop razem. Ale odkąd Helenka spędza czas beze mnie (wychodząc gdzieś z S., będąc w przedszkolu, czy zostając u moich rodziców - jak ostatnio), czuję go bardzo wyraźnie. Jak działa taki kłębek??? Otóż, kiedy tylko rozstaję się z nią, z mojego serca rozwija się niewidzialna nić, której koniec przyczepiony jest do Helenki. Na przykład dziś: żegnam się z nią rano w przedszkolu, wychodzę, zamykam za sobą drzwi i biegnę na przystanek, żeby jechać na drugi koniec miasta. A za mną ciągnie się ta nitka, która powoduję, że ciągle mam Helenkę w swojej głowie, nawet kiedy nie myślę konkretnie o niej, to jej obraz wciąż jest tuż pod innymi sprawami. A kiedy wyjeżdżałam tu, do Warszawy, to ta nitka była tak długa, że oplotła całą mnie. I wciąż zastanawiałam się co robi, czy nie płacze, czy dobrze się bawi, czy nie tęskni. Bez przerwy. Niesamowity jest ten matczyny kłębek.

Wszystkiego najlepszego, córeczko!

środa, 11 listopada 2009

O rozpoczętych już obchodach drugich urodzin i powrocie do domu.

Wiem, wiem – znów strasznie długo nie pisałam. A tyle się działo!!!

Na Mazury wróciłam razem z S. w piątek, Helenka powitała mnie gorącym uściskiem i… prawie półgodzinnym płaczem przy zasypianiu na drzemkę. Nie zniosła tego rozstania najlepiej – płakała, że chce do „domtu”, do Lulu (czyli naszej kotki), chyba bała się, że kiedy zaśnie, ja znów pojadę bez niej. A kiedy S. pakował nasze rzeczy do samochodu, w niedzielę, przed powrotem do domu, Helenka wpadła w histerię i nie mogłam jej uspokoić. Myślałam, że znów jedziemy, a ona nie :(

Ale poza tym pobyt u dziadków był pełen radości, śmiechu i zabawy. W sobotę rozpoczęły się huczne obchody drugich urodzin Helenki, imprezą u dziadków, na którą przyjechała „ciocia Monia”. Babcia upiekła pyszny tort i uplotła śliczny wianek dla jubilatki:








Prezenty wprawiły Helenkę w euforię :D Na kuchni do zabawy wciąż przygotowuje dla wszystkich „kawę” i „ciasto” :D Dostała stos nowych książeczek od cioci i pokochała jedną z nich tak, że teraz czytamy ją bez przerwy. A gwoździem programu została trampolina (vel batut):





Przerwa na uzupełnienie płynów:



Helenka nie chciała za nic w świecie iść wieczorem spać. Stwierdziła, że jeśli już na prawdę koniecznie musi, to będzie spała o tak:



Poniżej zdjęcia z naszego spaceru nad jezioro. Pusto i cicho:







Odwiedziny u starej znajomej z wakacji:







A już jutro o 10.00 Helenka skończy 2 lata :) Będzie je świętować najpierw w przedszkolu (razem z ukochaną Zuzią - pozdrawiamy!), a po południu zapraszamy do nas babcię i wujka R.

środa, 4 listopada 2009

O tym, że 275 kilometrów to dla mnie za dużo.

Dziś o 5.20 wyruszyłam autobusem do Warszawy, a Helenka została z moimi rodzicami. Zapytała rano gdzie jestem i mama powiedziała jej, że wrócę :) Wrócimy razem z S. w piątek - ale i tak dla mnie to duże przeżycie. Tyle dni bez niej, w domu - jej puste łóżeczko, zabawki, pokoik. Smutno i tęskno mi bez niej. Wciąż myślę o tym, co robi, czy nie płacze, czy nie jest zagubiona z tą myślą, że nagle zniknęłam. Niech już będzie ten piątek :)

sobota, 31 października 2009

O wielkiej stracie.

Wczoraj po godzinie 17, w wieku 81 lat, zasnął na zawsze ukochany "dziadek Tadek"- tata S. Dla Helenki zawsze był ciepłym, serdecznym i drogim dziadkiem. Nawet kiedy nie czuł się najlepiej, to wciąż chciał ją widywać, wciąż pytał o nią i cieszył się z każdych jej odwiedzin. Takim go właśnie zapamiętamy.

piątek, 30 października 2009

O bardzo wzruszającej nowinie.

Wybrałyśmy się dziś na spacer nad jezioro. Wszędzie pusto, cicho i spokojnie. Nad jeziorem (nie licząc kaczek) - nikogo. Pobiegałyśmy po pomoście (ja z duszą na ramieniu), pooglądałyśmy prześliczny krajobraz, wygrzałyśmy się na słońcu... A w drodze powrotnej odebrałam cudowną wiadomość od A. Ona i K., nasi przyjaciele - zostali właśnie rodzicami półrocznej Dziewczynki. Wymarzonej, wytęsknionej, wyczekanej. Aż się popłakałam kiedy A. mi to powiedziała :D Kochani! Bardzo się cieszymy, że w końcu się doczekaliście i z całych sił trzymamy kciuki! W takich chwilach po raz kolejny dziękuję losowi za Helenkę i uświadamiam sobie, że dziecko to prawdziwy CUD :)

poniedziałek, 26 października 2009

O szleństwach zegara biologicznego.

Od soboty jesteśmy na Mazurach. Jesień tu piękna, kolorowa, cicha i spokojna - jak zawsze :) Tylko zegar biologiczny Helenki oszalał. Wczoraj rano obudziła się o 6 (czasu zimowego), a w dzień nie dała się położyć. Na spacerze po południu zasnęła w wózku (ok.16) i po przyniesieniu do domu nie obudziła się, tylko spała dalej. Na szczęście moja mama jest rannym ptaszkiem, bo dziś Helenka wyspana i pełna energii rozpoczęła dzień o 3!!!! Mam nadzieję, że szybko uda mi się ją "wyregulować", bo inaczej czeka nas pobyt pełen wrażeń :D

U babci czekał na Helenkę piękny, kolorowy parasol. To nic, że nie pada. I tak z nim spacerujemy :)

piątek, 23 października 2009

O jeżu, czyli dziele rąk dziecięcych.

Chyba jeszcze nie prezentowałam tu żadnej z przyniesionych z przedszkola prac plastycznych Helenki, a trochę już tego było! Ale dziś, po prostu muszę Wam pokazać to wspaniałe dzieło. Proszę Państwa oto JEŻ:



Zrobiony dziś, prawie samodzielnie ("Sama to zrobiłaś?"-pytam. "Jeja i ciocia" - brzmi odpowiedź.) Helenka jest z niego strasznie dumna, nawet Lulu musiała zwrócić na niego uwagę, bo Helenka chciała się nim pochwalić wszystkim (a tłumów jakoś u nas brak).



Autorka i jej dzieło :)



A tu najwyższy wyraz czułości na twarzy (taki sam ma, kiedy np. tuli lalę):



Prawie idealnie...



A przy okazji można obejrzeć jej nową grzywkę :)

P.S. Helenka już spakowana, ja też dziś się spakuję i jutro - ruszamy na Mazury!!!

czwartek, 22 października 2009

O grzywce w wersji mini.









Powyżej zdjęcia z sobotniego rysowania Syrenki. Jak widać było kolorowo, miło i przyjemnie! Dorotce serdecznie dziękuję za zdjęcia.

Dziś, podczas wieczornej kąpieli złapałam za nożyczki i obcięłam przydługą już grzywkę Helenki. A że cięłam na mokro, to grzywka jest obecnie w wersji mini. Ultra mini :) Trochę jak moja, po wczorajszej wizycie u fryzjera. Dziś moja grzywka, jutro (może) Heleny. Jakaś taka zębata wyszłam, przepraszam Was drodzy czytelnicy. Podobno w naturze wyglądam lepiej ;)