wtorek, 24 listopada 2009

O tym, że rozwiązał się jej język.

Och, ile mamy już słów w naszym słowniku! Jest i "koootet" (kotek) i "pes" (pies)! I "cipć" (pić) i "jeś" (jeść lub jest). I całą masę innych! Moje ulubione jest "plosie" (proszę). Chyba zacznę zapisywać te słowa na gorąco, bo tyle ich każdego dnia, że nie sposób spamiętać!

Codziennie Helenka bierze drewniany klocek i dzwoni. Najpierw do cioci Edytki (pani z przedszkola): "Cieś, ciocia Editit, Jeja domtu. Juju jeś, mama jeś, tata niema. Jeja am, am, nie hrrrr" (cześć ciociu Edytko. Jestem w domku. Lulu jest, mama jest, taty nie ma. Zjadłam, nie chcę spać). Potem do babci na Mazury: "Cieś baba. Jeja am, am. Niema to-to-to. Jeja cie ciacia" (cześć babciu. Zjadłam. Nie mam kogutków. Helenka chce ciasto). Dzwoni też do taty, do Tymka, czasem do mnie. Uwielbiam jej słuchać.

Czasem opowiada mi treść książeczek. Ulubiona bajka to ta o "miau, miau, mama nie ma" (o kotku, który zgubił swoją mamę).

Każdego dnia nowy, genialny neologizm. Słowotwórstwo u podstaw :)

3 komentarze:

Unknown pisze...

Super są te dziecięce neologizmy, choć niewtajemniczonym trudno je czasem zrozumieć. Widać, Helence służy przedszkole, bo z tego co piszesz, robi bardzo duże postępy.

słowoczytane pisze...

Hihi, dobrze, że w nawiasie wyjaśniłaś, co Twoja Helenka ma na myśli, bo bez słowniczka ani rusz... Brat mojej mamy, jak dwuletni brzdąc, zaskoczył rodzinę takim oto zdaniem: "Mama! Niuń cipci w bop, ciuciu";-) Podejmiesz się tłumaczenia;-)?
Pozdrawiam Was serdecznie;-)

Anonimowy pisze...

A ja wszystko zrozumiałam bez tłumaczenia.cudnie Helenka mówi .dobrze znać szyfr:)to co z tymi kogutkami potrzebne?