niedziela, 28 czerwca 2009

O spotkaniu z "Fryckiem" i złośliwości przedmiotów martwych.





























Powyżej zdjęcia z placu zabaw, który ostatnio opisywałam (niektóre sprzed kilku dni, stąd bluzeczka z długim rękawem). Ostatnio jesteśmy tam codziennie przed południem. Ale dziś jest taki upał, że Helence nawet nie za bardzo chciało się na nim bawić...

W niedzielę byłyśmy na koncercie Chopinowskim w Łazienkach. Było cudnie! Pogoda dopisywała, pianista też :D Nastroje miałyśmy przednie, siedziałyśmy jakieś 15 m od fortepianu, a Helenka była grzeczna i skupiona. Co prawda nie siedziała w miejscu, tylko skakała i tańczyła, ale to chyba nawet lepiej. Pląsy szły jej tak dobrze, że większość ludzi patrzyła na nią :D Po każdym utworze ślicznie biła brawo, a kiedy opuszczałyśmy zgromadzenie (bo nadeszła pora spania i trzeba było wracać do domu), to Helenka posłała wszystkim wokół i grającemu panu piękne buziaczki :D Zdjęcia nie mam ani jednego, bo jak to w taki sytuacjach bywa, w momencie, w którym włączyłam aparat, wyświetliła się wiadomość "pusta bateria" i już :/

A dziś o 17 idę na pierwsze w życiu zebranie dla rodziców. Do przyszłego przedszkola Helenki. I jestem tym faktem strasznie zaaferowana :D

piątek, 26 czerwca 2009

O tym jak to się dzieje, że najpierw jej nie ma, a potem jest i innych odkryciach.


Wczoraj położyłam się spać po 23. Po północy budzi mnie S. i pyta, czemu wzięłam Helenkę do naszego łóżka. Mówię, że przecież jej nie wzięłam, że śpi w swoim łóżeczku. Okazało się, że kiedy S. przyszedł się położyć, na jego poduszce spałam ja, a H. spała na mojej. To znaczy, że musiała się obudzić i wyjść wierzchem ;) od siebie do nas. Od jakiegoś czasu robi tak każdego ranka - budzi się, staje w łóżeczku, po czym przewiesza się przez barierkę i robi fikołka :D do naszego łóżka. Kilkakrotnie obudziła mnie spadając mi na twarz :D (dzięki Pampersowi było to dosyć miękkie lądowanie ;) Jednoznacznie dała nam do rozumienia, że z łóżeczka umie już wychodzić :D W nowym łóżku w swoim pokoju śpi tylko w ciągu dnia. Boję się, że jeśli położę ją tam na noc, to mimo elektronicznej niani będę pół nocy biegać, żeby sprawdzić czy się nie odkryła, czy mnie nie woła etc.
Wciąż jeszcze wydaje mi się, że jest zbyt mała, żeby spać sama w pokoju. Co o tym myślicie?

A dziś odkryłyśmy nowy baaaaaaaaaardzo fajny plac zabaw. W Parku Ujazdowskim, który o tej porze jest zachwycający!!! Helenka świetnie się dziś na nim bawiła, polecamy wszystkim :) Na pewno będziemy teraz często na nim gościć, bo jest tak samo blisko (czy też daleko ;) jak Łazienki, więc dla nas żadna różnica :)

W necie natknęłam się dziś na kolejne, przyjazne warszawskim mamom miejsce: Czas dla Mam. Fajne jest to, że w swojej ofercie mają kursy językowe, w których można uczestniczyć razem z dziećmi (lub dzieci są w tym czasie z tamtejszą opiekunką). Zajrzyjcie, może coś się wam spodoba. Dla miłośniczek IKEI (takich jak ja ;) mają zniżkę! (po okazaniu karty IKEA Family).

Miłego weekendu!

czwartek, 25 czerwca 2009

O tym, że nareszcie jest tak, jak lubię.















Nareszcie ciepło! Bardzo ciepło (termometr na północnym oknie pokazuje 27 'C). Byłyśmy dziś w Łazienkach na długim przedpołudniowym spacerze (kto rano wstaje... ;). I po raz kolejny zakochałam się w tym miejscu i uważam, że jest cudowne! Zielona trawa usiana stokrotkami, ławki w cieniu, szum drzew i tłumy ptaków (widziałyśmy nawet dwa dzięcioły!)... Och, mogłabym pisać godzinami! Helenka jak zwykle obficie nakarmiła kaczki i karpie, pobiegała, pośmiała się do emerytek i zjadła "loda" (czyli jak zwykle oszukanego - sam wafelek ;). I było nam fajnie i radośnie, i mamino-córkowo. Dobrze.


środa, 24 czerwca 2009

O przyjemnym dniu i odwiedzinach cioci A.















Helenka pokochała swoje łóżeczko miłością wielką :) Spała dziś w południe ponad dwie godziny i obudziła się w szampańskim nastroju. Powyższe zdjęcia zrobione zostały tuż po jej obudzeniu, stąd fryzura w nieładzie ;)

Po wczorajszym szczepieniu nic się nie dzieje. Żadnej opuchlizny, żadnej gorączki, nic - tylko ślad po ukłuciu. I z moimi piersiami coraz lepiej, mogę leżeć na lewym boku i z każdą godziną bolą coraz mniej...

Pogoda szaleje - gorąco, ale słońca brak, wilgoć w powietrzu, czasem pada. Ale mimo tego staramy się jak najwięcej spacerować, co wychodzi nam bardzo dobrze :) Po południu przyjechała do nas ciocia A., opowiedzieć jak żyje się w wielkim świecie :) Helenka strasznie się ucieszyła, odbyło się czytanie książeczek, śpiewy i tańce. I nawet dała cioci buziaka!!! Ten tydzień mogłybyśmy ogłosić Tygodniem Cioci, bo jakoś tak wychodzi, że codziennie spotykamy się z którąś z moich koleżanek :)

Oby jutro też było ładnie!

wtorek, 23 czerwca 2009

O wydłużeniu i drzemce w nowym łóżku.


Szczepienie odbyło się bezproblemowo, Helenka nawet nie zauważyła, że pani robi jej zastrzyk, a już o płaczu w ogóle nie było mowy. Niech żyje krem Emla*!!! Waga pokazała 13 kg i 30g, wiec od lutego przytyła niecałe pół kilo ( i spadła do 90 centyla). Za to wydłużyła się w ciągu tych kilku miesięcy jak bungy ;) - urosła trzy centymetry i ma teraz 87 cm. Następne pomiary w sierpniu, kiedy dostanie trzecią dawkę szczepionki przeciw pneumokokom (jako, że od jesieni idzie do przedszkola, stwierdziłam, że szczepimy). Helenka wychodzą z gabinetu posłała wszystkim buziaczki, zrobiła "pa,pa" i dzierżąc w dłoni naklejkę "Dzielny pacjent" radośnie wsiadła do wózka i pojechałyśmy na plac zabaw. A po powrocie do domu zarządziła drzemkę w nowym łóżeczku. I teraz sobie śpi :) Pogoda się poprawiła, więc po południe znów ruszamy w plener. Miłego dnia!

* Emla to krem znieczulający, który można kupić na receptę. Stosujemy go od samego początku i jeszcze nigdy Helena nie płakała na żadnym szczepieniu. Najczęściej w ogóle nie czuje ukłucia. Polecam go wszystkim znajomym mamom, bo po co dzieci mają cierpieć i się bać?

poniedziałek, 22 czerwca 2009

O tym, że jutro wielkie ważenie :)

Jutro długo odkładane szczepienie Heleny. I mierzenie i ważenie :) Ciekawa jestem jak to teraz wygląda :))) Na blogu Tymka można obejrzeć zdjęcia z naszej piątkowej imprezki , polecam!

Więcej napiszę jutro, o ile moje piersi nie eksplodują w nocy (a tak się cieszyłam, że odstawiłam Helenę i nic mi nie jest).

Do przeczytania więc (być może ;)...

niedziela, 21 czerwca 2009

O trzech miłych dniach, czyli nasze życie towarzyskie.

Po chorobach, gorączkach i zaczerwienionym gardle nie ma już śladu! Ufff :) Od zakończenia karmienia minął już ponad tydzień, a mnie nadal boli pierś. Mam nadzieję, że to przejdzie.

Nasz miły weekend zaczął się już w piątek, kiedy byłyśmy w odwiedzinach u Tymka - mieszkamy jakieś 5 minut spacerkiem od siebie i w końcu udało nam się spotkać na "domówce". Oprócz nas była jeszcze Monika z Janką (12.11.2007 ;) i zabawa była przednia! Tymek urządza super imprezy ;) Było wszystko co trzeba: zabawki, jedzonko, przednie towarzystwo. Po jakimś czasie atmosfera zaczęła się robić gorąca i Janka z Heleną zaczęły wymieniać między sobą pocałunki i pić z jednej słomki :D Tymek patrzył na to ze stoickim spokojem właściciela haremu ;) Bosko się bawiłyśmy, dziękujemy!!!

A wczoraj odbyło się Pędzel Party, czyli totalna zmiana wyglądu pokoju Helenki. O 9.00 wymaszerowała dziarskim krokiem z domu i razem z S. pojechali na działkę do dziadków. Tylko z zabawkami trudno było jej się rozstać (próbowałam spakować pluszaki na czas malowania):









Z działki wrócili dopiero po 20, a w tym czasie ja i nieoceniona Hulia dokonywałyśmy epokowych zmian! Wałki i farby poszły w ruch, a potem skręciłyśmy jeszcze nowe łóżko dla Heleny. Efekty można zobaczyć TU (trzeba kliknąć). Helence nowy pokój bardzo się podoba, kiedy tylko ma czas, przesiaduje w łóżeczku. Ja też jestem zadowolona, choć trzeba dopracować jeszcze kilka szczegółów.

A dziś byliśmy w odwiedzinach u cioci O. i u jej narzeczonego na pysznym podwieczorku. Helenka zajadała się ciastem z truskawkami i szukała kotka (siedział schowany pod łóżkiem). A myśmy sobie rozmawiali i cieszyli się, że mamy już tak duże dziecko :)

środa, 17 czerwca 2009

O tym, że nie jest źle.

Termometr wskazuje 37,1'C przez cały dzień (sprawdzałam, nie zepsuł się ;). Po południu byłyśmy u pani doktor, obejrzała Helenę i postawiła diagnozę pt. wyrzynające się trójki (wszystkie na raz, jak zwykle) i zaczerwienione gardło. Do leczenia: wapno, witamina C, tantum verde i w razie nurofen. Nie jest źle :) Dziękujemy wszystkim za dobre słowo i myśli.

wtorek, 16 czerwca 2009

O kawałku mnie, który żyje własnym życiem.

Pamiętam, że kiedy byłam nastolatką i moja mama mówiła do mnie, że się o mnie martwi, podnosiłam oczu ku niebu :D W momencie, kiedy dowiedziałam się, że sama będę mamą w sekundę zrozumiałam o co chodzi :D :D :D A kiedy pierwszy raz przytuliłam do siebie nowo narodzoną Helenę poczułam, że przepadłam, że część mnie zaczyna żyć poza mną, w wielkim świecie, a ja nic nie mogę na to poradzić :) To niesamowite, z niczym nieporównywalne uczucie. Każda mama pewnie wie, o czym mówię...

Dziś po drzemce Helenka obudziła się rozpalona, a termometr pokazał 38,3'C. Nie wiem co jej się stało. Może przewiało ją na rowerze? Może spociła się dziś pod folią przeciwdeszczową i potem się podziębiła? Może zaraziła się od jakiegoś dziecka w Stu Pociechach? Nie wiem, nie wiem :( Dałam jej Nurofen, ale przed snem znów miała taką gorączkę. I zanim usnęła, płakała, co nigdy jej się nie zdarza. Mam nadzieję, że jutro będzie już lepiej. Trzymajcie za nią kciuki. Ja nie wiem co robić. Siedzę i się martwię :(

poniedziałek, 15 czerwca 2009

O niespodziewanym pożegnaniu i pierwszym nocnikowym sukcesie.



To jednak koniec karmienia piersią. Helenka się nie upomina, ja nie proponuję. Stwierdziłam, że należy wykorzystać tą okazję, że sama podjęła taką decyzję. Bo kto wie, jak byłoby później? W związku z tym oficjalnie ogłaszam, że nasze "cycusiowanie" trwało równo 19 miesięcy. Czuję trochę żalu, ale też ulgę. I wspominam nasze niełatwe początki i myślę, że było warto! Mój bilans wygląda tak:
- szybki powrót do wagi sprzed ciąży, a nawet mniejszej (bo Helenka dużo jadła, a że przez pierwsze pół roku swojego życia miała skazę białkową, to ja nie mogłam sobie na zbyt wiele pozwolić)
- dopiero 13 miesięcy po porodzie musiałam kupić tampony ;) (czyli włączając ciążę, miałam z tym spokój przez 22 miesiące!!!)
- ile zaoszczędziłam na sztucznym pokarmie nie umiem policzyć, ale na pewno dużo
- Helenka prawie nie choruje, a nawet jeśli coś złapie, to szybko z tego wychodzi
- początkowy ból piersi i cierpienia z tym związane pokazały mi, jak jestem silna i jak wiele mogę przezwyciężyć
- i wiele, wiele innych :)
WARTO!!!!

Powyżej moje ulubione zdjęcie z tamtego okresu (Helenka miała jakieś cztery-pięć dni).

A dziś rano osiągnęłyśmy pierwszy nocnikowy sukces! Po obudzeniu się powiedziałam do Helenki: "Chodź, pójdziemy na nocniczek" na co przystała z wielką ochotą. Rozebrałam ją, posadziłam i powiedziałam, żeby zrobiła siusiu. I udało się!!!!!!!!! Co prawda Helenka bardzo się zdziwiła jaki rezultat dało to siedzenie i ze zdziwienia aż wstała, tym samym obsikując mi nogę :D, ale i tak z nocnika było co wylewać :D Radość ogromna, gromkie brawa, nagroda i w ogóle szał ciał! Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej!

Tak wygląda moja duża córeczka (w nowej kamizelce ;)











niedziela, 14 czerwca 2009

O pierwszych kotach za płoty czyli rowerzystkach szybkich jak wiatr.



Wczoraj padało, ale dziś dzień był ciepły i słoneczny, więc mogłyśmy wybrać się na naszą pierwszą wycieczkę na rowerze. Pojeździłyśmy jakieś dwie godziny i bardzo nam się podobało. Fotelik jest bardzo wygodny! Wracając do domu zajechałyśmy do lodziarni w Wilanowie i Helenka dostała "loda" (czyli suchego wafelka) - była bardzo zadowolona :) Ja nie dostałam nic (bo nie było sorbetów, a lubię tylko sorbety).

Poniżej krótka fotorelacja z pierwszych wspólnych chwil na rowerze.

Ostatnie poprawki pasów:



Wszystko gotowe...



Mniejszych kasków nie było :)



...no to ruszamy:





W drogę, ku przygodzie :D



Czuję, że rower otwiera przed nami nowe możliwości! Helenka dziś w ogóle się nie nudziła, więc będziemy mogły przemieszczać się tu i tam. I oglądać, zwiedzać i mieć oczy szeroko otwarte. I tak sobie marzę, że może za kilka lat wyruszymy w Polskę? :D

A poza tym w związku z piątkowym ukończeniem 19 miesięcy Helena chyba przemyślała wszystko głęboko i postanowiła zakończyć swoją przygodę z moimi piersiami. Ostatni "cyckowy" posiłek zjadła wczoraj o 7 rano. Wczoraj wieczorem nie chciała, dziś rano też nie. A po dzisiejszej kąpieli, kiedy niosłam ją do sypialni zarządziła "tata", więc to S. poszedł ją usypiać. Zasnęła migiem. A ja i moje piersi leżałyśmy sobie na kanapie nikomu niepotrzebne :D Chlip, chlip :D

sobota, 13 czerwca 2009

O pojazdach małych i dużych.



Rolls nie nasz (naszego sąsiada). Ale że nam się podoba, to wklejam. Na zdjęciu brakuje "dołu", bo S. powiedział, że nie mogę tu zamieścić nr rejestracji tego samochodu, bo może sąsiad by sobie nie życzył.

A to poniżej to już nasze (na razie S., ale jak mu się znudzi to pewnie moje - chyba, że ubiegnie mnie Helena):



Nieustająca indoktrynacja działa cuda, Helenka jak tylko widzi gdzieś w oddali rower albo motor, od razu klepie się po głowie i krzyczy "KAH!!!" (czyli kask). Dziś rano zakomunikowaliśmy jej, że za kilka dni dostanie rowerek (o taki dokładnie mówiąc), więc jedziemy kupić kask. Wizyta w sklepie zaowocowała nie tylko zakupem kasku, ale i fotelika na mój rower. Fotelik kupiliśmy z bajerem, Hamax Sjesta, rozkładany do spania (zobaczymy czy ten bajer był wart swojej ceny ;) Helenka pozwalała mierzyć sobie kaski i kiedy w końcu zdecydowaliśmy się na jeden z nich, cieszyła się jak z najlepszego prezentu :) Całą drogę do domu trzymała go na kolanach, czule do niego przemawiając :D

A pod koniec dnia odbyła się nieoczekiwana przejażdżka na rowerze, pierwsza w życiu. Kiedy wracałyśmy do domu, spotkałyśmy S., który na stacji benzynowej dopompowywał powietrze do mojego roweru. Miał przy sobie kask, więc wsadziliśmy Helenkę do fotelika i obydwoje pomknęli w stronę domu (ja miałam na sobie wąską spódnicę nienadającą się do jazdy). Helenka była przeszczęśliwa i jak już wysiadła, to nie chciała odejść od roweru :D Pierwsze koty za płoty. Jutro ja będę z nią jeździć. Zdjęcia też będą :)

czwartek, 11 czerwca 2009

O wierzgającym źrebaczku, marzeniach Matki-Polki i berecie (bez antenki).











Ach, chciałoby się znów nad morze. Szczególnie, że pogoda dopisuje, słońce świeci i jest ciepło... Powyżej fotki z naszego przedostatniego dnia w Jastarni. Wypożyczyliśmy kosz na plaży, Helenka usadowiła się wygodnie i nie chciała zupełnie z niego wychodzić :D Podglądała innych plażowiczów za pomocą lornetki S. (to nic, że trzymała ją odwrotnie, ale i tak było zabawnie). Potem oczywiście robiła babki ("bapa" to babka, a "baba" to babcia - słychać różnicę ;).

Przez cały pobyt dużo czytałyśmy. Helenka ma swoje ulubione książeczki, a ostatnio ukochała książkę od cioci Mo - o wiejskich zwierzętach. Ma kilka ulubionych obrazków: pokazuje rolnika , który doi krowę i strzyże owcę i mówi "tata" :D Potem przewraca kartki i szuka obrazka z barankiem, mówi "beeeeee". Następnie przechodzimy szybko do strony, gdzie mama owieczka karmi swoje dziecko, Helenka mówi "am, am", po czym pokazuje na moje piersi i przypomina, że ona też je mleczko mamy. A na koniec oglądamy obrazek małego źrebaczka, który leży i wierzga kopytkami - Helenka rzuca się na plecy i z zapałem naśladuje konika. Wygląda cudownie, zawsze płaczę ze śmiechu jak to widzę :D :D :D

Wciąż wspominamy podróż pociągiem. Kiedy Helenka przypomina sobie pociąg, mówi "ciuch, ciuch, ciuch" i zaraz potem "am, am" (bo w pociągu, umęczona i pozbawiona innych argumentów dałam Helence cycka ;). Po czym macha rączką i mówi "cy" (bo pokazywałam na palcach, że jadła aż "trzy" razy :) Nie ma to jak atrakcyjna podróż pociągiem :D

A wczoraj kupiłam Helenie w SH piękny berecik. Pokochałyśmy go obydwie od pierwszego wejrzenia :) Helenka przypomina mi w nim tego pana ;)





Kiedy proszę: "Helenko, uśmiechnij się do zdjęcia", Helenka robi tak:





Będąc nad morzem spełniłam jedno ze swoich wielkich marzeń. Zrobiłam pierwszy etap kursu kitesurfingu! Było cudownie, wspaniale, świetnie się bawiłam i ach i och. Zdjęć nie mam, bo jak to zwykle bywa, akurat padła bateria w aparacie :D Ale na pewno będzie jeszcze okazja, bo połknęłam haczyk i już myślę jak tu pojechać na kite'a do Egiptu :D