środa, 10 czerwca 2009

O tym, że ŻYJEMY (choć ciężko się nam wygrzebać spod góry prania).



W końcu się odzywam i szybciutko donoszę, że żyjemy! I jesteśmy już w Warszawie! Wróciłyśmy w nocy z poniedziałku na wtorek. Dojechałyśmy szybko i bez żadnych problemów, samochodem brata S. Helenka nie chorowała, wiec na 99% jej choroba lokomocyjna wynika z zawieszenia naszego samochodu (zachciało się nam rodzinnego kombi, to mamy!).

Strasznie się rozleniwiłam nad tym morzem i zupełnie nie chciało mi się pisać. Na swoje wytłumaczenie mam także to, że z zimna grabiały mi palce :D :D:D Oczywiście jak to zwykle bywa, zadziałało prawo Marphiego i jak tylko wróciliśmy do stolicy, zrobiła się piękna pogoda. Bez komentarza :D

A Helenka bardzo się zmieniła przez te dwa tygodnie! Coraz więcej mówi, rozumie wszystko, bez problemu można się z nią porozumieć. A jak urosła!!! Wczoraj jeździliśmy po całym mieście z obłędem w oczach szukając dla Heleny nowych butów. W Jastarni apetyt jej dopisywał i jakoś ją tak "rozciągnęło" w każdą stronę, i nagle okazało się, że wszystkie buty są przyciasne. Wymagań było kilka: buty miały być dobre, ładne, tanie i na rzepy :D Udało się! Kupiliśmy jedne w Deichmanie (dzięki Ciotka Lilka!!!), a drugie w CCC. Ufff!

Zdjęcia i inne opowieści jutro. Wypoczywajcie i niech wam weekend miłym będzie!!!

Brak komentarzy: