wtorek, 10 sierpnia 2010

Włóczykije.

Jutro wyruszamy w Bieszczady! Jeszcze nic nie spakowane, ale humory dopisują i chęci są. Czeka na nas Nieznane, duuuuuużo kilometrów do przejechania, nowi ludzie i wiele wrażeń.

W górach jeszcze nie byłyśmy, mamy pożyczoną Manducę (dzięki Agata!!!) i oczy szeroko otwarte.

Jedziemy z Karolinką i jej rodzicami, więc będziemy niejako pasażerkami na gapę ;)

Nie wiem czy będziemy mieć tam dostęp do internetu, więc do zobaczenia po powrocie.

Solino - nadchodzimy! :D

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Dzieje się!














Dużo się u nas dzieje. Wczoraj wróciłyśmy z Katowic, a pojutrze jedziemy w Bieszczady. Fajnie jest wyruszyć gdzieś ze swoją własną córką, mówię Wam :) Do domu wracałyśmy pociągiem i to był bardzo dobry wybór: dwie i pół godziny podróży, które minęły nie wiadomo kiedy, wygodnie, spokojnie, tanio ;) Bardzo dobrze nam się jechało, rozmawiałyśmy sobie, czytałyśmy... Podsumowując - pociągom mówimy tak :)

W Katowicach - był i plac zabaw, i park, i zoo, i kawiarnie, i spacery - czyli wszystkie wakacyjne miejskie przyjemności :)

Wielka sprawa wydarzyła się kilka dni temu! Nie wiem, czy już tu wspominałam, ale jedna rzecz z państwowego przedszkola spędzała mi sen z powiek. Brak nocniczków. Nocniczków nie ma i nie można ich przynieść. A Helena zdecydowanie odmawiała siadania na sedesie. Już miałam przed oczami wizję rozpaczy w przedszkolu, że ma być nocnik i już. Ale kilka dni temu, u cioci Moniki ni stąd ni zowąd Helenka zakomunikowała, że ona chce siusiu na sedesik. Od tamtej pory nocnikiem gardzi, sedesik jest w stałym użyciu! Życiowa lekcja brzmi: nie ma się co martwić na zapas, bo wszystko ma swój czas.

Tygodniowy pobyt w Katowicach był pełen wrażeń i nowych doświadczeń ;) Helenka bardzo dobrze odnalazła się w nowej rzeczywistości, bawiła się z kotkami i co chwilę wypuszczała ze swoich ust jakąś perełkę.

Wchodzimy do sklepu. Helena w swoim żywiole oznajmia:
"Zaraz czegoś nie będę miała!" (w sensie: trzeba będzie kupić mi coś, czego nie mam).

Za każdym razem kiedy ja albo Monika mówiłyśmy: "pójdziemy/pojedziemy/ zrobimy", Helenka od razu przezornie pytała: "Ze mnąąą???".

Chodzimy po sklepie z różnymi bibelotami. Całą ścianę zajmują obrazy i oprawione zdjęcia. Helenka pokazuje na zdjęcie Audrey Hepburn i mówi: "Zobacz mamo, Twój ulubiony obrazek" - rzeczywiście, mamy takie w naszym domu :)

Nasze mamowo-córkowe wakacje są bardzo udane, czego życzymy i Wam!