piątek, 30 stycznia 2009

O umiejętności cieszenia się z prezentów.

Bardzo nie chcę żeby Helena była owładnięta manią konsumpcji. I dlatego niezbyt często jej coś kupuję. I tak mamy pół domu zabawek, a ona najchętniej bawi się ze mną i na zabawki nie zwraca najmniejszej uwagi ;) Ale ostatnio postanowiłam, że kupię Helence kolejną książkę o Eli i Olku, żeby ciągle nie czytać tego samego. No i trzeba przyznać, że co jak co, ale cieszyć się z prezentów Helena potrafi:








Kiedy zrobiłam Helence poniższe zdjęcie od razu wydawało mi się, że jest na nim do kogoś podobna:



Poszperałam w necie i... (pamiętacie Zwierzaka z Muppetes Show?):



Miłego weekendu :)

czwartek, 29 stycznia 2009

O maratońskiej wytrzymałości.

Zawsze się dziwię skąd bierze się u Heleny tyle sił witalnych i energii. Szczególnie, że ostatnio w ciągu dnia sypia tylko godzinę. A więc pomijając tą godzinę i odliczając czas, który spędza na spacerze w wózku, jest w stanie biegać bez przerwy przez 7-8 godzin dziennie. I nigdy nie wydaje się być zmęczona :)

Dziś byłyśmy na cudownym spacerze w Łazienkach. Postanowiłam, że pozwolę Helence pochodzić trochę na własnych nóżkach i pocieszyć się otaczającym światem. I - spotkałyśmy wiewiórkę. Trudno powiedzieć kto był bardziej ciekawy i przestraszony jednocześnie, Helena czy wiewiórka :) Najpierw było radosne powitanie, a potem szybki odwrót i ucieczka:







Widzicie tą bramę na końcu alei? Tyle już przeszłyśmy!



Helenka maszeruje niestrudzenie i co najważniejsze - strasznie się z tego maszerowania cieszy :)





To my na dzisiejszym spacerze. Swoją drogą - uwielbiam zdjęcia cieni, mam całą kolekcję :) Pamiętacie jak Piotruś Pan zgubił swój cień i potem Wendy musiała mu go przyszyć? Strasznie lubię tą historię ;)

wtorek, 27 stycznia 2009

O karmieniu piersią.




Już od jakiegoś czasu zbierałam się, żeby napisać na temat karmienia piersią. Początki nie były łatwe, a powiedziałabym, że były nawet bardzo trudne... Masakra piłą motorową to przy stanie moich piersi w pierwszych dniach "eksploatacji" po prostu nic. Do dziś się zastanawiam jak ja to przetrzymałam :)

Ale kiedy piersi już się zagoiły to nastąpiła istna sielanka :) Nie musiałam podgrzewać w nocy butelek, martwić się o jedzenie na spacerach, bo miałam je zawsze ze sobą :) A poza tym lubię przytulać Helenkę do siebie, patrzeć w jej oczy, wąchać włoski i po prostu być tak blisko niej.

Karmienie piersią ma też te dobre strony, że dziś, 14 miesięcy po porodzie ważę kilka kilogramów mniej niż przed ciążą. No i w końcu mój biust ma takie rozmiary, jak zawsze chciałam ;)

Trochę działa mi na nerwy kiedy ktoś pyta mnie "to ty JESZCZE karmisz?!" jakby to było coś nagannego, albo Helena miała conajmniej 10 lat. Karmię i w najbliższym czasie nie mam planów przestać. Teraz Helenka i tak je coraz rzadziej: tuż po obudzeniu, przed wyjściem na spacer i przed zaśnięciem. No i w nocy, dwa razy. Wiem, że i dla mnie i dla niej jest to dobre, więc czemu miałabym przestać?



Na zdjęciach powyżej dzisiejsza Helenka. Zarumieniona, bo właśnie spożyła porządną porcję mojego mleczka :)

poniedziałek, 26 stycznia 2009

O pierwszych kredkach, niegasnącym optymizmie i Bincie, która ciągle tańczy.



Pewnie macie już dosyć tego, że w kółko piszę o Bincie.No to czujecie się jak ja :) Czytam Bintę tuż po obudzeniu, po śniadaniu, przed wyjściem na spacer, po powrocie, po obiedzie, przed kolacją i kiedy tylko się da ;) Sama nie wiem co w tej Bincie jest takiego wspaniałego, że Helenka aż nóżkami przebiera, żeby jej przeczytać kolejny raz. Czego się nie robi żeby sprawić przyjemność własnemu dziecku? :) Wszystkim polecam żeby przy jakiejś okazji obejrzeli sobie "Bintę" i jeśli mają komu - kupili jeden egzemparz. Na pewno trafi w dziecięce gusta :)



Jedną z rzeczy, które uwielbiam w Helenie jest jej niesamowity optymizm. Ciągle uśmiechnięta, roześmiana, mogłaby być ilustracją do słów "zadowolenie z życia". Nawet dziś wieczorem, podczas czyszczenia nosą znienawidzoną fridą (dla niewtajemniczonych, to taka nowwoczesna "gruszka" do nosa), kiedy przerwałam na chwilę, Helenka uśmiechnęła się tak, jak ona to potrafi. Albo na przystanku czy w autobusie - na lewo i prawo rozdaje uśmiechy. A kiedy się udarzy prawie wcale nie płacze, a czasem wybucha śmiechem jaki to jej się śmieszny wypadek zdarzył ;) Mam nadzieję, że z wiekiem jej to nie minie :)

Kilka dni temu Helena dostała ode mnie w prezencie swoje pierwsze kredki. Była przeszczęśliwa! Kredki to teraz ukochany przedmiot, zabawka i ciągle chociaż jedna musi być pod ręką. Rysuję na razie ja, bo tak zdecydowała Helenka ;) Ona poprawia to, co narysuję za pomocą regularnych kreseczek :) Niebieska kredka została przetestowana na ścianie w kuchni - też niebieskiej! To się nazywa wyczucie koloru ;)

piątek, 23 stycznia 2009

O polowaniu na pawie i zamiłowaniu do wspinaczki.

Za nami dni pełne wrażeń. Po pierwsze: znów nie udało się zaszczepić Helenki, bo najpierw ja padłam złożona gorączką, a zaraz potem córcia dostała kataru. Na razie czekamy więc aż przejdzie (i mamy nadzieję, że przejdzie do wiosny).

Po drugie: w niedzielę byliśmy we trójkę u naszych znajomych i dostałam od nich książkę "Jak mówić żeby dzieci nas słychały i ...", która być może będzie lekarstwem na moje stresy dotyczące tego, że Helena mnie nie słucha. Na razie zdążyłam przeczytać jedynie jeden rozdział i książka wydaje się być naprawdę warta polecenia, co też czynię!

Po trzecie: byłyśmy dziś na trzeciej i ostatniej już kontroli u pani ortopedy. Pani doktor kazała rozebrać Helenkę tak, żeby była na boso i przejść jej od drzwi do okna. Helena pokonała tą trasę lotem błyskawicy, bo na parapecie okna usadowione były zabawki - obce :D więc atrakcyjne (bo te domowe to same nudy ;). Z nóżkami Helenki wszystko w porządku, dostałyśmy instrukcje co do rodzajów obuwia, które należy kupować i już było po wizycie. Poszłyśmy sobie na spacer do Łazienek, gdzie Helenka doszła do wniosku, że nie ma zamiaru ani siedzieć, ani tym bardziej spać w wózku. Cóż było robić? Jedną ręką pchałam więc wózek, a drugą dzierżyłam zadowoloną "końcówkę" córeczki :D Radość z wolności była wielka! Trzeba było widzieć jej wielkie oczy na widok wspaniałości parkowego świata. Najpierw, bardzo dokładnie, przyglądałyśmy się jak pewna dziewczynka karmiła z ręki sikorki (a ona przylatywały, siadały jej na dłoni i dziobały ziarenka!), potem Helenka donośnym głosem komentowała szalejące po alejkach wiewiórki, by na koniec utknąć na dobre przy stanowisku z kaczkami i pawiami :) Te ostatnie ledwie uniknęły utraty piór z ogona, dobrze, że Wielka Mama patrzy :D Spacer był jak widać bardzo udany!

Trzy dni temu nastąpiło kolejne przemeblowanie w pokoju Helenki. Decyzja została podjęta błyskawicznie po tym, jak po 10 sekundowym pobycie w kuchni wróciłam do pokoju, do córci i zastałam ją stojącą na komodzie. Nie muszę chyba dodawać, że w jednej chwili moja fryzura stanęła dęba? Droga na komodę okazała się prosta: z wiklinowego kosza na fotel, z fotela na stoliczek, ze stoliczka na komodę... Po przestawieniu mebli ten wariant jest już niemożliwy, ale aż boję się pomyśleć jaki inny Helenka będzie w stanie wykombinować. Czyżby mściło się na mnie to, że w ciąży chodziłam na szczudłach?! ;)

wtorek, 20 stycznia 2009

O czytaniu książek i bogatym księgozbiorze.



Właśnie policzyłam zawartość księgozbioru Heleny. A więc liczy on sobie już ponad sto pozycji :D A wszystko dzięki cioci Mo która systematycznie dostarcza nam dziecięco-książkowe nowości. A jakiś czas temu po córeczce naszych znajomych dostaliśmy wielką torbę świetnych książek. Tak więc mamy co czytać :)

Codziennie Helena robi przegląd swojego księgozbioru, tak, że potem mamy co sprzątać :)

Na razie hitami są książki wydawnictwa "Zakamarki". O Eli, która dostała piłkę i o Bincie, która tańczy :D Książki o myszkach i pieskach też są w częstym użyciu :)

Tu z wujkiem Kenanem i ciocią Kry:











sobota, 17 stycznia 2009

O tym, że nie mam siły na pisanie.


Nie, nic się nie stało! Po prostu kolejny raz obiecałam sobie, że położę się spać o 22.30 i nic z tego nie wyszło. Nie mam siły, żeby napisać cokolwiek, bo już strasznie późno, a poza tym S. pracował dziś prawie do 21, więc cały dzień nie miałam chwili żeby odpocząć.

12 stycznia Helenka skończyła czternaście miesięcy. I wygląda tak:























Jutro się wyśpię i wtedy napiszę coś więcej (jeśli się uda) :)

środa, 14 stycznia 2009

O aklimatyzacji, za krótkiej dobie i 10 urodzinach.

Wróciłyśmy do domu całe i zdrowe! Tylko po powrocie wpadłam w warszawską czarną dziurę i nie mam czasu dosłownie na nic :) Pokonałam już górę prania i prasowania, więc idzie ku lepszemu, ale na pstrykanie fotek chwili nie starczyło, więc dziś nie będzie żadnych nowych zdjęć.

U nas wszystko dobrze, Helenka strasznie ucieszyła się na widok swojego pokoju, zabawek i księgozbioru :) Dni mijają jak szalone, dziś zdążyłyśmy pojechać po pieluszki, odbyć spacer z drzemką, zrobić zakupy, posprzątać w domu i nagle zrobił się wieczór! Prawie tak samo jak nie wiadomo kiedy Helenka skończyła 14 miesięcy! JUŻ!

A mnie wraz z nowym rokiem naszła chęć zmian w naszym domu. Wizualnych, oczywiście ;) W związku z tym jutro wyruszamy do IKEI :)

Nie pamiętam czy pisałam tu, że mamą zostałam już 10 lat temu. Co prawda matką chrzestną, ale matka to matka :D Mój chrześniak ma na imię Kacper i jutro ma właśnie 10 urodziny! Jeśli to przeczytasz Kacperku, to życzę Ci wszystkiego najlepszego, a resztę powiem Ci przez telefon :)

Oto majowe zdjęcie. Kacper, jego mama - Kasia i zapatrzona miłośnie w jej włosy Helenka ;)


sobota, 10 stycznia 2009

O późnej porze, jutrzejszej podróży i dziecięcych snach.


O tej porze mnie tu jeszcze nie było... Jakoś się tak ogólnie zasiedziałam, a obiecałam sobie, że w końcu coś napiszę, bo nie wiadomo kiedy będę miała czas następnym razem. Pewnie za karę, że nie poszłam spać po 22 ;) Helenka z wesołym okrzykiem obudzi mnie jutro punkt 6.00. Ale trudno, najwyżej będę spała w samochodzie. No właśnie! Bo jutro w końcu wracamy do domu! Jak zwykle mam mieszane uczucia. Chciałoby się być i tu i tam. Historia o osiołku i żłobach po prostu :D

Spieszę donieść, że czuję się już lepiej (choć do "młodego boga" jeszcze mi daleko). Niestety musiałam zaliczyć wizytę u dwóch lekarzy i bez antybiotyku tym razem się nie obeszło :( Nic to, najważniejsze, że mam siłę do zajmowania się Heleną :)

Już jakiś czas temu chciałam napisać o tym jak Helenka śpi. Uwielbiam wtedy na nią patrzeć. Często żartuję, że moja miłość do niej rośnie wprost proporcjonalnie do długości jej snu :D, ale to tylko takie żarty... A tak na prawde patrzenie na nią śpiącą to poezja!!! Jest taka cichutka, bezbronna i niewinna. Kiedy na nią patrzę zawsze przypominają mi się nasze pierwsze dni w szpitalu. Ona spała, a ja patrzyłam i patrzyłam i patrzyłam :) Z jej snem jest coś niesamowitego bo śpi dokładnie w tej samej pozycji co ja i moja mama. I czasem mówi przez snem. Ostatnio "teś kisi kisi" (czyli: "cześć kotku") i "tata". Chciałabym móc widzieć jej sny i sprawić, żeby nigdy nie śniło jej się nic złego. Pędzę zobaczyć jak śpi - dobranoc! :)

Helena przyłapana na objadaniu choinki z pierników:



Sylwestrowy wieczór:

wtorek, 6 stycznia 2009

O nowym słowie i pełnym zrozumieniu.


Helenka rozumie już wszystko o czym się mówi. Wczoraj w rozmowie z mamą wspomniałam coś o odkurzaniu i Helenka (bojąca się tego bardzo) od razu zaprotestowała, pobiegła do przedpokoju i pokazała palcem gdzie ten znienawidzony potwór "mieszka" :) A kiedy ubierałyśmy się dziś na spacer i powiedziałam, że psa też ze sobą weźmiemy Helenka popędziła i zaraz przyniosła mi jego kaganiec (którego oczywiście dotykać nie może, ale to już inna historia...).

Mróz straszny. Ale dziś świeci słońce i jest pieknie! Niestety wycieczki za miasto nie są możliwe, bo po prostu kółka od wózka zakopują się w śniegu...

Od jakiegoś czasu Helenka z wielkim natężeniem stosuje słówko "oś " (i wcale nie o matematykę tu chodzi ;). Najczęściej wygląda to tak, że podchodzi, bierze mnie (lub babcię czy dziadka) za rękę i mówi "oś" i prowadzi tam gdzie chce :D Oś=chodź.

A z powodu mojego przeziębienia i zasmarkania do prefekcji opanowała naśladownictwo dźwięków. Dmuchanie nosa w stylu Słonia Trąbalskiego pokazuje genialnie. Suchotniczy kaszel też jej nieźle wychodzi. Urodzona aktorka :DDD

Poniżej Helena i jej pierwsza limuzyna:







niedziela, 4 stycznia 2009

O śnieżnym i zakichanym początku roku.


Tu, na Mazurach, od kilku dni jest biało i mroźnie. Widoki piękne - jak z bajki o Królowej Śniegu. Niestety przedwczoraj tak zmarzłam na spacerze, że od dwóch dni jestem ledwie żywa: kicham, prycham i zuzywam tony chusteczek. Nie wiem czy Helenka zaraziła się ode mnie czy też ją gdzieś przewiało, ale trochę pokasłuje i ma zatkany nosek :( Znów powróciły więc nasze (nie)ulubione syropy i krople do nosa. Mam nadzieję, że to tylko kilkudniowa niedyspozycja!

Helenka z każdym dniem nabiera nowych umiejętności. Nauczyła się wdrapywać na łóżka, więc nie można jej już zupełnie spuścić z oka! A poza tym wczoraj zdobyła pierniczka z choinki i zjadła go w mgnieniu oka :D A choinka jest żywa i kłująca, co do tej pory jej bardzo przeszkadzało - ale jak widać jakoś sobie z tym poradziła :)

A poza tym rozpiera ją energia i niestety przeżywa chyba przyspieszony bunt dwulatka, bo w ogóle mnie nie słucha :( Ja mówię "nie" lub "nie wolno", a ona patrzy mi prosto w oczy i nadal robi to, co zabronione :( Pomocy! Co robić???? Boję się, że jak tak dalej pójdzie, to za niedługo będę wzywała supernianię :/

Dziś zdjęcia z Wigilii. Bardzo oryginalne, bo robione w łazience :D Ale tak nam się spodobało lustro u cioci S., że po prostu musiałyśmy się z nim sfotografować :) A okazja była, bo akurat skonczyłam przewijać pod nim Helenkę :D