niedziela, 31 maja 2009

O tym, że mama to skarb.









Mama to prawdziwy skarb - nie ważne czy ma się półtora roku czy dwadzieścia siedem lat. Tak łatwo przyzwyczaić się do dobrego :) Że mama jest obok, że zawsze pomoże, że można się poradzić, wyżalić, albo po prostu z nią pobyć. Wychowywanie dziecka z mamą w pobliżu jest dużo łatwiejsze niż bez niej :) Dzięki temu, że jest z nami babcia Helenki, ja mogę wypocząć, poczytać i po prostu poleniuchować. Jest mi to potrzebne od czasu do czasu. A dziewczynom, które mają mamy blisko, w takich chwilach zazdroszczę :) Nie ma to jak mama!













sobota, 30 maja 2009

O fokach - małych i dużych.


Byliśmy dziś w Helu, w fokarium (cioci Mo dziękujemy za inspirację!). Helenka strasznie się cieszyła z widoku fok i tłumów dzieci :D Ciągle pokazywała jak robią foczki (kołyszą się na boki) i jakie dźwięki z siebie wydają (u-u-u) i jak prychają wodą (fu,fu).

Foki wyglądają tak:







A zafascynowana nimi Helenka tak:



Po wyjściu z fokarium oczywiście trzeba było kupić foczkę (bo fokarium bez pluszowej foki się nie liczy ;)



Helenka pokazuje, jak przytuliłaby prawdziwą foczkę:





Stały punkt programu:







I pląsy na plaży:



piątek, 29 maja 2009

O wietrznej pogodzie i bojkocie kubka-niekapka.



Wieje. Okropnie. Zimno przenika do szpiku kości. Letnie sukienki i tiszerty siedzą głęboko w walizce :( Najodujemy się, to pewne. Ale czy się opalimy - w to wątpię. Mimo pogody, trzeba było oczywiście iść na plażę i robić babki z piasku. A w międzyczasie zjeść kanapeczkę :)





A spacerujemy w formie kokonu:



Liczymy na poprawę pogody. Helence oczywiście nic nie przeszkadza. Jest szczęśliwa, że obok siebie ma mamę, tatę i babcię. A że dzieci też tu nie brakuje, to jest już po prostu pełnia szczęścia :) Chęć do samodzielności aż z niej tryska. Kubek niekapek jest fe! Na topie są zwykłe kubki, kapki niestety :D W związku z tym większość ubranek jest w fazie suszenia ;)

Przed wyjazdem udało mi się upolować w secon handzie idealny szlafrok dla Helenki (czerwony, mięciutki i ze 100%bawełny). Córcia prezentuje się w nim tak:











środa, 27 maja 2009

O urodzinach babci i latte z pianką.


Od rana padał deszcz, więc zamiast na plażę wybrałyśmy się do Władysławowa, do naszej ulubionej kawiarni na ostatnim piętrze hotelu SPA. Okazji jest dużo - wczorajszy Dzień Matki i dzisiejsze urodziny babci (mojej mamy).

Babcia i wnuczka przy hotelowym basenie - niestety tylko dla gości ;/ :









Potem byłyśmy na spacerze w Cetniewie i obowiązkowo na placu zabaw:







Dałam jej spróbować trochę pianki z latte. I to był błąd. Zjadła prawie całą :D Dla mnie została "sucha" kawa ;)



Dziecię u moich stóp:





Przy fontannie w Cetniewie:



Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie!!! Szczególnie A. - ukochaną nianię naszej kotki Lulu (dziękujemy!).

Życzcie nam słońca!!!


wtorek, 26 maja 2009

O pierwszej w życiu podróży pociągiem.



Pierwsza podróż pociągiem już za nami. Ufffffff!!!! Z Warszawy do Jastarni jechałyśmy osiem godzin. I dałyśmy radę :D Głównie biegałyśmy po korytarzu, zaglądałyśmy do "sąsiadów", uśmiechałyśmy się od ucha do ucha i poznawałyśmy świat.












W Intercity bardzo nam sie podobało, w osobowym z Gdyni do Jastarni już gorzej (widocznie jesteśmy stworzone do luksusów ;) Helenka była zmęczona, marudna i miała wszystkiego dość. Podejrzewam, że współpasażerowie również mieli dość (głównie nas). Doszło do tego, że Helenka siedziała w wózku płacząc z wyczerpania (nie mogła zasnąć, nie chciała smoczka, piersi, pić, jeść - NIC!), a ja na siedzeniu modląc się, żeby już w końcu dojechać. I właśnie wtedy przyszła do nas jakaś pani i nakrzyczała na mnie, że jestem wyrodną matką, bo moje dziecko płacze, a ja nie reaguję. Kiedy dziś na to patrzę, to cieszę się, że są jeszcze ludzie na tym świecie, którzy przejmują się płaczem obcego dziecka, ale wczoraj...sama miałam ochotę płakać. Ale nic to, W KOŃCU osobówka dowlokła się do Jastarni :) i nasza podróż się skończyła.

A teraz pławimy się w nic nie robieniu. Tzn. robimy bardzo dużo - spacerujemy, budujemy zamki z piasku, zbieramy muszelki, biegamy na boso po piasku etc. Mamy pełne ręce roboty ;)







sobota, 23 maja 2009

O dzisiejszej wizycie na Targach Książki.


Z powodu lejącego z nieba deszczu przed południem wybrałyśmy się na Targi Książki. Przedarłyśmy się przez tłum i dotarłyśmy do stoika Zakamarków, wydających nasze ukochane Ele i Bintę. Helenka grała na grzechotkach, na bębnie nie chciała :D Z okazji wczorajszych imienin dostała ode mnie Ubranka Eli, które czytałyśmy już wcześniej w Stu Pociechach. Obejrzałyśmy też nowiusieńką, świeżutką i jeszcze "ciepłą" ;) książkę o rodzinie Binty pod tytułem Lalo gra na bębnie Jest GENIALNA!!!! Świetna, chyba jeszcze fajniejsza od Binty! Na pewno zasili naszą (Helenki ;) biblioteczkę. Polecam gorąco!

Helenka grzechocząca do rytmu:



Pozująca przy nowej książce o Lalo:



Dumna właścicielka torebki z Zakamarków ;)





A potem poszłyśmy dalej. I spotkałyśmy Misia. Dużego, pluszowego Misia, tego od czasopisma "Miś" (czytałam je w dzieciństwie!!!). Helenka stanęła jak wryta i pokazywała mi go palcem mówiąc "ooooooooooooooooooo" :) Bała się podejść, mimo, że Miś strasznie jej się podobał i nawet do niej machał. Dostała od pań z wydawnicta gazetę i balonik i pozwoliła mi się zanieść na rękach i obejrzeć Misia z bliska. Helenka pokochała Misia, machała mu i posyłała buziaczki. I nawet kiedy odeszłyśmy wciąż o nim opowiadała.

Niestety zdjęcia z Misiem wyszły kiepsko.





A potem odwiedziłyśmy jeszcze jedne stoisko, gdzie Helenka trochę pobawiła się z dziećmi:





A potem odbyło się balonowe szaleństwo :D



Było fajnie :) Kupiłam jeszcze "Lokomotywę" i "Słowa na kra" - z myślą o poniedziałkowej podróży pociągiem. Pędzę się pakować.