czwartek, 29 stycznia 2009

O maratońskiej wytrzymałości.

Zawsze się dziwię skąd bierze się u Heleny tyle sił witalnych i energii. Szczególnie, że ostatnio w ciągu dnia sypia tylko godzinę. A więc pomijając tą godzinę i odliczając czas, który spędza na spacerze w wózku, jest w stanie biegać bez przerwy przez 7-8 godzin dziennie. I nigdy nie wydaje się być zmęczona :)

Dziś byłyśmy na cudownym spacerze w Łazienkach. Postanowiłam, że pozwolę Helence pochodzić trochę na własnych nóżkach i pocieszyć się otaczającym światem. I - spotkałyśmy wiewiórkę. Trudno powiedzieć kto był bardziej ciekawy i przestraszony jednocześnie, Helena czy wiewiórka :) Najpierw było radosne powitanie, a potem szybki odwrót i ucieczka:







Widzicie tą bramę na końcu alei? Tyle już przeszłyśmy!



Helenka maszeruje niestrudzenie i co najważniejsze - strasznie się z tego maszerowania cieszy :)





To my na dzisiejszym spacerze. Swoją drogą - uwielbiam zdjęcia cieni, mam całą kolekcję :) Pamiętacie jak Piotruś Pan zgubił swój cień i potem Wendy musiała mu go przyszyć? Strasznie lubię tą historię ;)

4 komentarze:

Anty EUCO pisze...

:)

Anonimowy pisze...

MAm pytanie czy używasz szeleczek "smyczy" dla Helenki??? Widziałam "dzieci na smyczy" w Niemczech, a ponieważ mój Misza jest bardzo ciekawskim i szybkim maluchem, zastanawiam się nad tym wynalazkiem. Mam jednak spore obiekcje do samej idei "dziecko na smczy". Pozdrawiam KIKA

Dobry Wizerunek Moniki O-Z pisze...

Wykapana mamusia :-)

Panna Pollyanna pisze...

Kika,

jak widzisz szelki Helena ma na sobie. Co prawda nie zawsze (lub inaczej mówiąc) prawie nigdy nie daje mi się w nich prowadzic, ale zawsze próbuję. Chodzi jeszcze na tyle niepewnie, że co jakiś czas zdarzają się jej upadki. Szelki pozwalają ją od nich chronić. I ja i ona czujemy się bezpieczniej :)

Monika, napisałam do Ciebie na NK.