piątek, 31 października 2008

O śpiewankach, zabawie z dziećmi i "wychodnym".

Wczoraj byłyśmy z Helenką na zajęciach w fundacji Sto Pociech (nomen omen ;). Sto Pociech to obowiązkowe miejsce dla każdej warszawskiej mamy (i taty też!), bo jest tam po prostu bardzo prodzieciowo (a w stolicy wbrew pozorom o takie miejsca nie jest łatwo)! Żeby się przekonać wystarczy zerknąć tu: http://www.stopociech.pl/

Na miejsce dotarłyśmy o 10.45. Kiedy weszłyśmy do sali (gdzie mamy mogą się napić herbatki, a dzieci poszaleć) i Helenka zobaczyła tłum dzieci: wierzgających, płaczących, śmiejących się, krzyczących, skaczących, tarzających się po ziemi - i co kto jeszcze wymyśli, to od razu buchnęła w płacz i uwiesiła mi się na szyi :) Z wiszącą Helenką-małpką łyknęłam herbaty i na szczęście zaczynały się zajęcia ze śpiewania piosenek dla dzieci, czyli śpiewanki. Zajęcia są świetne! Dużo piosenek, pokazywania, klaskania, tupania, tańczenia - Helenka była zachwycona! Strasznie się jej podobało, słuchała z rozdziawioną buzią i w ogóle była w siódmym niebie :) W szampańskich nastrojach po skończonych zajęciach wróciłyśmy do sali "zabawowej". Najpierw Helenka usiadła trochę z boku, przyglądała się dzieciom spod oka i sama bawiła się różnymi klockami. Ale potem powoli, powoli zaczęła nawiązywać jakieś relacje. Temu dała klocek, do tego się uśmiechnęła i jakoś poszło. Potem już bawiła się w najlepsze i zapomniała, że dzieci są straszne i że się ich boi :))) Bardzo jej się podobała kołyska z lalką, lulała ją z całej siły :) Ja siedziałam, obserwowałam i gadałam z innymi mamami. Jak tylko wsiadłyśmy do autobusu, to Helenka padła jak kawka :)

A po południu swoje pięć minut miałam JA! S. wrócił z pracy i powiedział, że jeśli chcę, to mogę wyjść gdzieś na godzinkę. Było C.U.D.O.W.N.I.E! To drugi raz odkąd Helenka się urodziła, kiedy mogłam wyjść choć na chwilę sama. Muszę Wam szczerze napisać, że bycie mamą to najcięższa praca jaką w życiu wykonywałam. A naprawdę już trochę się napracowałam, czasami po 16 godzin bez przerwy, na nogach. Różnica pomiędzy byciem matką, a ciężką pracą zarobkową tkwi tylko w jednym - w pracy człowiek co jakiś czas MA WOLNE... W trakcie mojego "wychodnego" nie robiłam nic szczególnego, ale najważniejsze było to, że jestem sama i mogę robić co tylko chcę :) Tęsknię za chwilami tylko dla siebie.

Ale, ale! Na pocieszenie mam to:












...więc nie narzekam :)

Pożyczyłam fajny aparat i mam wobec niego duże plany. Oby tylko jutro pogoda dopisała, to pojawią się zdjęcia spacerowe :)))

1 komentarz:

Monika Badowska pisze...

Zdjęcia z podwójną brodą Helena Ci nie wybaczy;P