środa, 8 października 2008

O pięknej pogodzie, buncie 11-miesięczniaka i malinach.


Od poniedziałku jest cudowna, piękna, słoneczna pogoda. Całymi dniami spacerujemy i nie możemy się nadziwić, że tu tak cicho i spokojnie :)

Helenka śpi (nadal 2x w ciągu dnia), ja siedzę na ławce, łapię promienie słońca i nadrabiam zaległości w lekturach.

Dziś po przedpołudniowej drzemce Helena obudziła się głodna jak wilk. Dostała jeść i potem - jak zwykle, nie chciała dać się posadzić w wózku. Czy ktoś słyszał o czymś takim jak bunt 11-miesięczniaka? Bo za każdym razem kiedy mam ją włożyć do wózka to kończy się to płaczem i walką :(

Dziś byłam Bardzo Wyluzowaną Matką i pozwoliłam Helence trochę postać w wózku, zanim w nim usiądzie :) Wyglądało to tak:









Po południu byłyśmy na działce. Tym razem poszłam po rozum do głowy i wzięłam ze sobą mei taja. Helenka na moim brzuchu zajadała się malinami - prosto z krzaka! Były pyszne!

Mam nadzieję, że pogoda się utrzyma, bo mamy rozległe plany spacerowe :)

Brak komentarzy: