piątek, 17 kwietnia 2009

O czarnej dziurze i tym podobnych przyjemnościach...

O nie, nie dam się wiosennej modzie na optymizm, nie dziś. Dziś będę narzekać. Bo okazało się, że Helenka miała na 100 % trzydniówkę a nie żadną szkarlatynę, więc prawdopodobnie antybiotyk dostała niepotrzebnie. A dziś dopadł ją mega katar i mega marudzenie. Budzi się co chwilę z płaczem, bo biedna ma zatkany nosek i z trudem oddycha. Ja nie mam kiedy włączyć komputera, bo jakoś tak ostatnio nam się dni układają, że córcia śpi "w terenie". A wieczorami próbuję odgruzować dom, który powoli zarasta brudem. Jak zwykle po powrocie z Mazur wessała mnie czarna dziura i z niczym się nie wyrabiam. Na dodatek Helenka miała dziś atak buntu i wyła bez przyczyny jak zarzynany zwierz. O! Ale nic to, biorę udział w mistrzostwach cierpliwości. Dam radę, dam radę...

Zdjęć dziś nie będzie. Nie ma sił wstać i iść spać, a co dopiero wklejać tu zdjęcia ;) Może będą jutro. Byliśmy w Zoo i zrobiłam dużo fajnych fotek. Oby jutro był łatwiejszy dzień!

2 komentarze:

Dobry Wizerunek Moniki O-Z pisze...

Szkoda mi biednej Helenki i umęczonej Mamusi :-(

Anonimowy pisze...

U nas również bunt na całego tyle, że razy dwa. Wycie bez przybliżonej przyczyny to norma, Jula nawet jest długodystansowcem i potrafi tak przez własnie godzinę...a mi nerwy siadają,ręce opadają i samej wyć się chce. Skąd brać cierpliwość? Pozdrawiamy serdecznie zbuntowaną Helenkę! franioijulka