piątek, 3 kwietnia 2009

O nowej fryzurze i pierwszym ciepłym dniu.

Dziś pierwszy naprawdę ciepły dzień na Mazurach. Było ponad 15 stopni i słońce - więc czym prędzej popędziłyśmy dotleniać się na działkę.  A wcześniej zahaczyłyśmy o salon fryzjerski i wyszłyśmy z nową grzywką Heleny :) W trakcie strzyżenia Helenka grzecznie stała ze skupioną miną i była strasznie zadowolona z efektu. Na koniec ładnie skinęła głową pani fryzjerce (co oznacza "dziękuję") zrobiła "papa" i miną damy wymaszerowała. W nowej fryzurze przypomina mi trochę Millę Jovovich w "Joannie D'Arc" ;) Zdjęcia będą!

A poza tym niestety nie udało się i musiałam dać Helence pierwszy w jej życiu antybiotyk. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten moment, ale i tak mnie to gnębi :( Musiałam, bo w nocy z wtorku na środę gorączka skoczyła do 39,5, Helenka płakała, wołała tatę - jednym slowem nie było z nią dobrze. Co prawda rano miała tylko stan podgorączkowy, ale kiedy po południu okazało się, że gorączka już skoczyła do 38,5 stwierdziałam, że nie będę czekać i wieczorem dałam jej lekarstwo. Pomogło i teraz już wcale nie gorączkuje. Co prawda dziś w trakcie kąpieli zauważyłam jakąś dziwną wysypkę na całym ciałku, jeśli nie przejdzie, to znów czeka nas wizyta u lekarza :/

A ja, zamiast cieszyć się wiosną mam wisielczy nastrój. Ledwie żyję ze zmęczenia, bo Helenka, która w ciągu dnia nie bardzo chce jeść, odbija sobie to w nocy - za pomocą moich piersi, oczywiście. Trzy-cztery pobudki to ostatnio norma. A i w dzień nie daje mi odetchnąć, bo jakaś jest marudno-smęcąco-awanturująca się. Moje dziecko, które prawie nigdy nie płakało, teraz ciągle płacze z jakiegoś powodu. Mam nadzieję, że to wszystko wina choroby i złego samopoczucia, i wraz z ozdroieniem minie. Bo jeśli nie i jeśli to ten osławiony, przedwczesny bunt dwulatka, to nie wiem jak sobie poradzę. Po tych kilku dniach jestem na skraju wyczerpania. Mam dosyć, jednym słowem :( Dzisiejszy dzień był jednym z takich, w których obiecywałam sobie, że "od poniedziałku" wyślę Helenkę do żłobka, a sama wrócę do pracy na cały etat, a jeszcze lepiej na półtora etatu :D Mówię sobie, że to minie i znów będzie dobrze.

Jednym z miłych akcentów dziesiejszego dnia był spacer z pieskiem na smyczy. Tak to wyglądało:

Helenka była przeszczęśliwa. Piesek trochę mniej ;)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Iza a może to trzydniówka? Bo właśnie takie są jej symptomy: wysoka gorączka zakończona wyspką na ciele. Zdrówka dla małej Damy. Monika O-Z

anuszka_dst pisze...

Trzymajcie sie Dziewuszki dzielnie!!! Pozdrawiam z zalanego słońcem Dolnego Śl.!:))

Anonimowy pisze...

Niestety nie tylko tobie takie mysli przychodza.Nieraz tez mam taka mysl isc do pracy a synka dac do przeczkola, ale kiedy wita mnie jego minka usmiechnieta i choc nieraz w ciagu dnia nastroje sie bardzo zmieniaja stwierdzam ze ciagle nie moze byc tak pieknie.

Anonimowy pisze...

Niestety nie tylko tobie takie mysli przychodza.Nieraz tez mam taka mysl isc do pracy a synka dac do przeczkola, ale kiedy wita mnie jego minka usmiechnieta i choc nieraz w ciagu dnia nastroje sie bardzo zmieniaja stwierdzam ze ciagle nie moze byc tak pieknie.