środa, 29 kwietnia 2009

O tym, że już zakwitły bzy i małej kobiecie.


Wiosna nie czekając na maj wybuchła na całego. Wszystko kwitnie, pachnie, nawet moje ukochane bzy! Od kilku dni chodzimy w tiszertach i nie przejmujemy się, że większość dzieci na placu zabaw ubrana jest w warstwę więcej. Niech się pocą, Helenka nie lubi (na termometrze 24 C w cieniu!).

Aż boję się to napisać, ale ostatnio córcia jest przeokropnie grzeczna :) S. mówi, że to przejściowe, ale ja mu nie wierzę :D Na przykład wczoraj miałam wizytę u dentysty, Helenka pojechała ze mną. I całe pół godziny bawiła się ulubioną lalą w asyście pań z recepcji. Z fotela słyszałam radosne podskakiwania, okrzyki "opa, opa" (czyli, że lala skacze) i perlisty śmiech córeczki. W pewnym momencie zajrzała do gabinetu, powiedziała "mama" i poszła dalej się bawić. Płakała kiedy musiałyśmy wyjść. Rzadkość wśród odwiedzających panią stomatolog osób :D Od jakiegoś czasu kładę ją do łóżeczka, daję żabę i smoka (niestety:(, a Helenka przytula się do podusi i zasypia. Cud-miód i orzeszki, jednym słowem :)

Upodobała sobie ostatnio moje obuwie i każde mierzy z wielkim namaszczeniem. Mała kobietka:









Długi-krótki weekend zapowiada się bardzo wesoło. Przyjeżdża do nas Kacper, mój chrześniak z mamą. Bardzo się cieszymy i już nie możemy się doczekać. Może w końcu zobaczę Warszawę z ostatniego piętra Pałacu Kultury :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Piękna dama w tych różowościach.:)