czwartek, 20 sierpnia 2009

O rejsie po Wiśle, czyli dwieście schodów do celu.

Jadąc wczoraj autobusem przez Wisłę zauważyłam, że pływają po niej statki - tramwaje wodne. W związku z czym, dziś po 10 stawiłyśmy się z Helenką na nadbrzeżu (przystanek Podzamcze przy River Cafe), gotowe do rejsu (a razem z nami Agata z córeczkami: Hanią i Zuzią). Zanim jednak dotarłyśmy do przystanku wodnego tramwaju, do pokonania miałyśmy setki schodów. Wszystkie bez zjazdów. Muskuły nie próżnowały - wózek + Helena to niebagatelny ciężar, szczególnie, kiedy musiałam go znosić po schodach. Schodów na trasie było wiele: najpierw do i z przejścia podziemnego (żeby przejść przez Wisłostradę), potem z poziomu ulicy na nadbrzeże, następnie z nadbrzeża na poziom wody (wąskie i strome), no i ostatnie już na statku - na pokład. Mamom z wózkami dziecięcymi czy osobom niepełnosprawnym nie jest łatwo dostać się na statek, gdybym wiedziała ile schodów mnie czeka, nie wiem czy bym się nie rozmyśliła... Rejs trwa półtorej godziny, płynie się od Podzamcza do Cypla Czerniakowskiego i z powrotem. My wysiadłyśmy w połowie trasy, bo dzieciom się już nudziło :) Widoki ciekawe, atrakcja duża, ale chyba raczej dla starszych dzieci. Mimo wszystko polecamy, bo nie codzień ma się okazję popływać po Wiśle :)













A po południu znów byłyśmy w przedszkolu i znów było cudownie :D Zabawa pełną gębą :D Następnym razem będziemy wybierać znaczek!!!! Ach, już czuję dreszczyk emocji :D

1 komentarz:

magda pisze...

Jednym słowem same atrakcje:)ale masz już duuużą córeczkę;całusy:)