poniedziałek, 9 lutego 2009

O sobocie bez Helenki i nowym słowie.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że łatwiej znaczy czasem - bezsensownie. Miniona sobota była dla mnie łatwa - po śniadaniu S. wziął Helenkę na spacer i do dziadków, a ja wybrałam się na poszukiwanie sukienki na wieczór panieński A. Wrócili do domu dopiero o 18. Ja zdążyłam kupić sukienkę (a nawet dwie ;), przeczytać w spokoju Wysokie Obcasy (jak nigdy!), przygotować się na imprezę. Ale brakowało mi jej i tęskniłam. I czułam straszny niedosyt, kiedy Helenka wróciła do domu, zjadła kolację i zaraz przyszedł czas na jej kąpiel i spanie. Z jednej strony chciałam, żeby usnęła jak najszybciej, bo o 20 zaczynał się wieczór panieński, a z drugiej - miałam ochotę mieć ją obok siebie jak najdłużej. A na imprezie bawiłam się świetnie, ale ciągle, gdzieś pod skórą tęskniłam :) Taka ze mnie jest właśnie wyluzowana mama ;D

Wczoraj przyjechała do nas na kilka dni ciocia Mo. I w związku z tym Helenka opanowała do perfekcji nowe słowo: "tota" (czyt.ciocia). "Tota" jest używane bez przerwy, bo przecież tyle jest rzeczy do opowiedzenia, tyle zabawek do pokazania i tyle książeczek do przeczytania. Helenka na widok cioci uśmiecha się od ucha do uch, pokazuje wszystkie swoje osiem zębów, popisuje akrobatycznymi umiejętnościami i chichocze biegając po całym domu. Jednym słowem - szał ciał!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Miec taką ciocię to prawdziwe szczęście.widać to po Helence:)cieszcie się sobą póki jest u Was:)

Monika Badowska pisze...

Ciocia teraz czeka na Helenkę:)