wtorek, 3 lutego 2009

O piłce (tym razem Helenki, nie Eli).



Ostatnio na spacerze w Łazienkach spotkałyśmy pewnego chłopca, który bawił się piłką. Helenka zapragnęła dołączyć do zabawy, która według niej polegać miała na tym, że ona będzie nosić w rączkach piłkę, a chłopiec będzie patrzył :D Pobawili się trochę w ten sposób, po czym chłopiec musiał już iść do domu. Helenka rozpaczała dosyć długo po tej strasznej stracie, tak bardzo, że postanowiłam kupić w końcu jej WŁASNĄ piłkę (byle nie czytać w kółko tylko o piłce Eli). Wydatek okazał się niezbyt duży (9 zł ;). A kiedy wróciłyśmy do domu z zakupów i Helenka (jak codziennie) wypakowywała zakupy z ekotorby, utwierdziłam się w przekonaniu, że żadne super zabawki reklamowane w tv i gazetach dla rodziców nie dorastają do pięt piłce :) Bo kiedy Helenka ją zobaczyła, to aż otworzyła buzię z wrażenia i patrzyła na mnie z niedowierzaniem, że oto spełniło się jej marzenie i dostała pił-kę! A potem zabawy było co niemiara:











1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Mała rzecz a cieszy:).to był pomysł wspaniały! a jeszcze gra z mamą dopełni szczęścia.ależ minka szczęśliwa:)