piątek, 26 lutego 2010

O piosence na dzień dobry.

Gdyby ktoś o 6.15 przyłożył ucho do naszych drzwi, z pewnością usłyszałby wydobywające się z ust Heleny gromkie śpiewy o następującej treści:

"Panie Janie, Panie Janie, janio siań, janio siań. Siśkie dziony biją, siśkie dziony biją, bim, bam, bom, bim, bam, bom"

I jak tu nie wstać z uśmiechem na twarzy? :D :D :D

Ps. A z boku link do opowieści o moich (i nie tylko) biegowych perypetiach :) Zapraszam :)

2 komentarze:

dsmiatek pisze...

Podziwiam za bieganie. Ja staram się do niego przekonać, ale w liceum skutecznie sprawili, że znienawidziłam tą formę ruchu i odnienawidzieć nie potrafię.
Nie wiem, czy byłabym szczęśliwa, gdyby mi ktoś o 6.15 "Panie Janie" wyśpiewywał ;-) Zwłaszcza w weekendy. Szczęśliwie Córka z racji tego, że wyjątkowo sypia w dzień i późno zasypia wieczorem (ku memu wielkiemu ubolewaniu), rankiem stara się choć trochę odespać zaległości.

Anonimowy pisze...

Iza, nam niedawno Malwa śpiewała w łóżku (przed 7.00) "Ogórek, ogórek, ogórek, zielony ma garniturek"... No i nie było szans, nie dało się pogniewać, ani spać dalej :).
Właśnie pokazuję Malwie Twojego bloga i Helenkę. Pozdrav! Maciek.