poniedziałek, 27 lipca 2009

O tym, że życie lubi zaskakiwać.


Jesteśmy już w domu, w Warszawie. Podróż była długa (korki!), ale na szczęście Helenka wcale nie chorowała, więc jechaliśmy spokojnie. Radość z powrotu była wielka, kotek wyściskany i wycałowany. Helenka tak bardzo stęskniła się za swoim pokojem, że koniecznie chciała spać w nowym łóżku. No to spała - sama w pokoju (pół nocy lataliśmy sprawdzać, czy wszystko dobrze, czy jej nie za ciepło, nie za zimno etc.). Dziś postanowiłam położyć ją jednak jeszcze z nami, jakoś spokojniej sypiam z nią "pod ręką".

Wózek został dziś odwieziony do sklepu. Niestety w międzyczasie wygięta rączka złamała się, więc boję się, że w ramach gwarancji naprawić się go nie uda. Trudno, najwyżej zapłacimy za wymienioną część - lepsze to niż kupowanie nowego. A z tak ruchliwym dzieckiem jak Helenka, życia bez wózka jakoś sobie nie wyobrażam. Na czas naprawy wózek pożyczyła mi Kasia (niech żyje!!!), bo ten, który dostaliśmy ze sklepu jako wózek zastępczy ma 15 lat i na tyle wygląda (porażka).

Przez cały pobyt u dziadków próbowałyśmy przekonać Helenkę do siadania na nocnik (w wiadomych celach). Dużo biegała bez pieluszki, co skutkowało tym, że co jakiś czas znienacka pojawiały się tu i ówdzie "tajemnicze" kałuże. W ostatnią sobotę, kiedy przyjechał S., Helenka bawiła się domu, na dywanie - nagle zerwała się i pobiegła do łazienki wołając "psi,psi". Usiadła na nocnik i zrobiła siusiu!!!! Wszystkim szczęki opadły :D :D :D I co najważniejsze - tak jej się to spodobało (i nasze gromkie brawa i aplauz), że nie był to jednorazowy pokaz!!! Kiedy chodzi po domu bez pieluszki to za każdym razem kiedy tego potrzebuje, załatwia się na nocnik! Wpadka była tylko jedna, ale na jej usprawiedliwienie powiem, że w łazience byłam ja, pochłonięta makijażem :) Nagle usłyszałam, jak S. pyta o jaką "kurkę" chodzi (chodziło o "kupkę" - tą na dywanie :D). Ale to tylko ten jeden, jedyny raz! Taka jest dzielna!

A jak pięknie umie już sama jeść (i je wszystko!). I ubierać się (z naszą delikatną pomocą)! I wszystko by chciała robić SIAMA :) Tylko niestety bunt dwulatka szaleje w pełnym rozkwicie. Widocznie w kosmosie musi być równowaga :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

I tak trzymać Helenko!!!myślę o nocniczku nie o buncie :) całuski