poniedziałek, 13 lipca 2009

O jeżdzeniu na sankach, kąpielach w jeziorze i trzech dniach bez mamy.





I tak nam tu właśnie czas płynie... Sielsko :) Helenka dziś rano razem z ciocią i babcią pojechały nad jezioro. Moczyły nogi, bo temperatura wody nie zachęcała do kąpieli (oczywiście skończyło się to tak, że Helenkę trzeba było przebrać o stóp do głów ;) Na zdjęciach widać też świeżo podciętą grzywkę - bardzo ją lubię w takiej fryzurze!

Dużo u nas się dzieje! Nie miałam jak pisać, bo komputer był w serwisie i w związku z tym odcięto nas od świata ;) Helenka ma nowe ulubione powiedzonko "nie ma" i używa go kiedy tylko się da :)))

I najważniejsze!!! W czwartek o 6.00 wyjechałam z moją siostrą malować jej mieszkanie. Byłyśmy tam do 20 w sobotę!!! Czyli trzy dni Helena spędziła beze mnie, a ja bez niej. Nie stresowałam się, bo wiedziałam, że jest w dobrych rękach mojej mamy. Pytała o mnie, a kiedy babcia mówiła, że pojechałam z ciocią, ale wrócę, mówiła "aha" i wracała do zabawy :) Jestem dumna z niej, bo była grzeczna, nie płakała z tęsknoty, świetnie dała sobie radę beze mnie i zachowywała się jak duża dziewczynka. I z siebie - z tych samych powodów :D

A poniżej moje ulubione zdjęcia - z zabaw na skansenie tutejszego muzeum. Letnie ciągnięcie sanek :D (echo węgorzewskiej legendy o Konopkowej i diable)




P.s. Dzięki cioci Mo nasza dziecięca biblioteczka została zasilona o kilkanaście nowych pozycji.Kilka z nich podbiło już nasze serca! Ale o tym - następnym razem!

Brak komentarzy: