Dziś, zaraz po przedszkolu, wsiadamy do auta i uciekamy z miasta. W weekend w Warszawie ma być ponad 30'C (w cieniu!!!), więc jedziemy już dziś na (niestety nie) "naszą" działkę.
Samochód załadowany pod dach! Co prawda wracamy w niedzielę, ale potrzebnych było nam tysiąc rzeczy. Wciąż się zastanawiam jak to możliwe, że kiedyś ludzie jeździli z dwójką dzieci na wakacje do Jugosławii "maluchem".
Już wczoraj wieczorem przed snem opowiadałyśmy sobie co będziemy robić na działce. W rankingu na największą rozkosz leśnego domu pierwsze miejsce zajmuje obecnie pozycja: "i będziemy leżeć na hamaku i czytać książki" :)
A wczoraj byłyśmy kupić H. sandały. Udało się, ale ile nerwów przez to straciłam! I nawet nie chodzi o samo mierzenie, ale o to, że Helena moją prośbę "daj mi rączkę, zobacz, to duży sklep i możesz się zgubić" (byłyśmy w dużym centrum handlowym) pomija milczeniem, wyrywa się i biegnie tam, gdzie jej się podoba. GRRRRRRRRR!!!!
Ostatnio usłyszałam takie zdanie: "Nikt nie obiecywał, że będzie lekko - I MIAŁ RACJĘ!". Otóż to ;)
3 komentarze:
Ale za to w lesie się wybiega bez trzymania rączki.też bym tak chciała biegać i być w lesie.cieszcie się każdą chwilą i cudownym [powietrzem.
A co z basenowym szaleństwem??? W tym roku już nie będzie używany...?hmmm..:)
Basen czeka na Helenkę na działce babci na Mazurach.może się doczeka i babcia też.już w lutym snułyśmy z Helenką plany na temat kąpieli i oglądałyśmy ubiegłoroczne zdjęcia.w tym roku c.d.n.w sierpniu.:)
Prześlij komentarz