wtorek, 26 stycznia 2010

O dniu mamy i córki.



Och, jak dawno nie miałyśmy już takiego dnia tyko dla siebie - w zwolnionym tempie, bez żadnych pilnych rzeczy do zrobienia, z nieograniczonym czasem na przytulanie, czytanie i zabawę. Tylko ja i ona. "Mammusiu, oś", "mammusiu jąćki", "mammusiu baw" - poezja dla moich niespieszących się nigdzie uszu. Slow mummy day, Dzień Matki w styczniu. Gorąca, tropikalna wyspa radości w morzu chusteczek i syropów.

(Powyżej my pod koniec grudnia. Helenka jeszcze z dłuższymi włoskami).

poniedziałek, 25 stycznia 2010

O chorobowym...

... styczniu.

Wczoraj pół nocy Helenka płakała. To chyba te zęby, ale oprócz nich ma też katar i kaszel, więc pewności nie ma. Dziś musiałam odebrać ją wcześniej z przedszkola - miała stan podgorączkowy. W związku z tym, że i ja ledwie mówię, kaszlę i ogólnie rzecz ujmując, czuję się kiepsko, jutro i pojutrze zostajemy we dwie w domu. GALERIA MIŚ będzie zamknięta przez te dwa dni, choć pewnie otworzę dopiero w sobotę (chyba, że Helenka dojdzie do siebie szybciej niż mi się wydaje). Zęby w tynk (bo i czynsz za lokal i inne zusy płacić trzeba). Ależ ze mnie mama-maruda :(

Na szczęście na pocieszenie od niedzieli jest u nas moja siostra, ciocia Monia. Helenka już od 7 rano na nią czekała - no a potem TOTALNA szczęśliwość!!! Czytają, bawią się, rozmawiają i oglądają zdjęcia kotów. Jest cudnie! Helence nic więcej do szczęścia nie trzeba :)

piątek, 22 stycznia 2010

O styczniowych nastrojach.

Powoli tracę nadzieję na nadejście wiosny, choć dzisiejszy, słoneczny dzień, nastraja mnie bardziej optymistycznie... Ale i tak jakoś dopadają mnie czarne myśli i zniechęcenie. Postanowiłam, że w przyszłym roku w styczniu pojedziemy gdzieś, gdzie ciepło. O!

Dziś w przedszkolu Helenki występy z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka. Nauczyła się z tej okazji dwóch pięknych wierszyków, którymi już od kilku dni raczy wszystkich - telefonicznie i nie :) O co chodzi rozumieją tylko ci, którzy wcześniej przeczytali ów wierszyki na kartce (czyli ja i S.). Reszta ma po prostu podziwiać kunszt aktorski Helenki i jej genialną pamięć. Jestem ciekawa - ile ona z tego, co mówi rozumie :)

Poza tym jak zwykle - dolne piątki wyrzynają się od razu dwie na raz. No więc i gorączka się nam zdarza z tej okazji i inne marudy.

Gaduła jest coraz większa. I pomocnica. I Zosia-Samosia. Coraz bardziej jest Heleną-Sobą, niż Moją-Dzidzią.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

O sankach i Mamie Mu.



Zima nam dopisała w tym roku, w związku z czym na sankach byłyśmy RAZ (słownie: jeden raz)!!! Pewnego pięknego dnia, w białym puchu mazurskiego śniegu, w promieniach grudniowego słońca wyruszyłyśmy na sanki. Było miło, przyjemnie, Helenka uśmiechała się od ucha do ucha. Wszystko było dobrze, dopóki nie natrafiłyśmy na malutką muldę - sanki się wywróciły, Helenka wpadła w zaspę i wtedy mazurską ciszę rozdarł RYK :D RYK straszny, nieustający, mrożący krew w żyłach. A wszystko za sprawą kilku centymetrów śniegu :D Od tej pory "nie ciem sianki". A było tak pięknie...







W ramach propagandy "pro sankowej" w weekend kupiłam Helence kolejną książkę z serii opowiadającej o przygodach Mamy Mu - krowy innej niż wszystkie. Do tej pory zaczytywałyśmy się "Mamą Mu na huśtawce", każdego dnia musiałyśmy sprawdzić, czy przypadkiem u Mamy Mu czy Pana Wrony (jej książkowego przyjaciela) nic się nie zmieniło. Mój chytry plan nie wypalił, bo Helenka dziś wieczorem zakomunikowała mi: "nie ciem Mama Mu sianki" :D:D:D Tym, którzy nie mają sankowej traumy książkę polecam. Duża dawka humoru, jak zwykle niezastąpiony Pan Wrona no i szalone zjazdy na sankach ;)

piątek, 15 stycznia 2010

O dwóch takich co się zimy nie boją!

My się zimy nie boimy!!! Na przekór wszechobecnej bieli na blogu kolorowo i energetycznie! A sio zimo!

Wczoraj miałyśmy bardzo napięty plan dnia. Bo tuż po wyjściu z przedszkola popędziłyśmy na przestanek (o ile można pędzić z wózkiem w kopnym śniegu po kostki ;), żeby jechać do centrum :) Przespacerowałyśmy się cudnie oświetlonym Krakowskim Przedmieściem i w końcu dotarłyśmy na Stare Miasto do siedziby Partii Kobiet.

Nie wiem czy już się Wam chwaliłam, drodzy czytelnicy, ale od niedawna jestem jej członkinią! Wierzę w kobiety i uważam, że same musimy wziąć sprawy w swoje ręce i dlatego postanowiłam zacząć działać :) Helenka na zebraniu była bardzo grzeczna, aż sama się dziwiłam :) Gdyby któraś z Was chciała zrobić coś dla kobiet, a więc także dla siebie samej, to Partia czeka na nowe członkinie. Wszystkie informacje można znaleźć na stronie: www.polskajestkobieta.org

Coraz większa ta moja córeczka :) Dziś rano idąc do pracy marzyłam sobie, że może za dwa-trzy lata wezmę ją i pojedziemy zwiedzać :) Może Paryż?

Niech już skończy się ta zima! :D

P.S. Następnym razem powrót do przeszłości, czyli trochę zdjęć ze Świąt.

czwartek, 14 stycznia 2010

O tym, że śliczne pieski szukają domu!

Kochani,

być może ktoś z Was od jakiegoś czasu rozgląda się za psem dla siebie. Może TEN pies, to któryś z tych??? Piękne pieski do oddania w Warszawie można znaleźć TU. Aukcja nie jest moja (a pieski tym bardziej) ale mam nadzieję, że może któryś z czytelników szuka przyjaciela :)

Co u nas, napiszę :)

niedziela, 10 stycznia 2010

O tym, że groszki nadal w modzie.

... a dokładnie mówiąc - kropeczki :)))

Za nami dziesięć dni chorowania, smarowania gencjaną i aresztu domowego. Do piątku była u nas babcia Madzia (czyli moja mama) i było sielsko :))) Dzięki mamie przestawiłam w pokoju Helenki, nasza lodówka zapełniła się różnymi pysznościami, no i nie musiałam martwić się, czy z córcią wszystko dobrze.

S. ma "dyżur" od piątku i na prawdę świetnie sobie poradził! Do wtorku Helenka będzie w domu, potem idziemy na kontrolę do pediatry i mam nadzieję, że w środę nasze życie wróci do normy (czyli codziennej bieganiny ;)

Oto kropeczki w Nowy Rok:



I wyfioletowana Helenka w nowej fryzurze made by mama :)





A poniżej - dwie nowe fryzury ;)

niedziela, 3 stycznia 2010

O wyznaniu roku 2009.


30 grudnia 2009 roku, bladym świtem (w okolicy godz.6.30) Helenka obudziła się obok mnie (źle spała tej nocy, więc wzięłam ją do swojego łóżka), spojrzała na mnie, uśmiechnęła się i powiedziała:

"KOCHAM CIĘ, MAMUSIU!"

piątek, 1 stycznia 2010

O noworocznej niespodziance.

Noworoczna niespodzianka wypłynęła z ust pana doktora z pogotowia w W. w postaci jednego słowa: "ospa". W rzeczywistości objawiła się niezliczoną ilością krostek i krosteczek na całym ciałku Helenki. Delikatnie mówiąc - miła niespodzianka to to nie jest :(

Przed nami pewnie dwa tygodnie w domu. Po debatach i naradach wyszło tak: moja mama jedzie do nas w niedzielę i zostaje do piątku (w sobotę musi być w pracy). Będzie z Helenką w czasie kiedy ja i S. będziemy w pracy. Od piątku S. weźmie urlop i posiedzi z Helenką do kiedy będzie trzeba.

A wykropkowana na fioletowo Helenka (tu są tylko takie medykamety - polecanego przez Ciotkę Lilkę super hiper nowoczesnego środka brak!) jakoś się tym wszystkim nie przejmuje. Na szczęście nie ma gorączki i brak jakichkolwiek innych objawów choroby.

Zdjęcia świąteczno-noworoczno-ospowe będą. Jak wrócimy do siebie (dosłownie i w przenośni ;).