czwartek, 30 lipca 2009

O tym, że klamka zapadła ;)







Wczoraj wpłaciłam wpisowe i podpisałam umowę z przedszkolem. Klamka zapadła ;) 18 sierpnia zaczynamy zajęcia adaptacyjne, a przedszkolakiem Helena zostanie 14 września (bo wcześniej jedziemy do Jastarni). Już nie mogę się doczekać :D tych wolnych czterech godzin :) Codziennie!!! :D Mam plany zapisać się na angielski i intensywnie organizować sobie życie zawodowe (liczę, że zacznę pracować od stycznia).

Dziś byłyśmy na nowym placu zabaw - w Parku Kultury w Powsinie. Fantastyczne miejsce: mnóstwo drzew (duży plus w tak upalne dni!), drewniane zabawki, ogromna piaskownica ;) i tartanowa nawierzchnia. Dzieci biegają na bosaka, jest gdzie siedzieć i rozłożyć kocyk. Bardzo miłe i przyjazne miejsce! Las jest tuż obok, więc po placykowym szaleństwie można iść na długi spacer. Polecam wszystkim, my na pewno będziemy tam zaglądać.

Nocnikowanie nadal obfituje w same sukcesy :) A i mówi córcia coraz więcej (choć na razie głównie po swojemu ;). Dziś rano, kiedy się myłam, Helenka siedziała w swoim pokoju i czytała na głos "Bintę". Opowiadała kto jest kim, co robią, co się dzieje na obrazkach. CUDNIE!

Wózek najprawdopodobniej będziemy mieć z powrotem już w poniedziałek. A na razie jeździmy ślicznym, bardzo wygodnym wózkiem Mutsy pożyczonym od Ignasia. Przyzwyczaiłam się już do naszej "parasolki", ale tym wózkiem jestem zachwycona! Świetnie się prowadzi nawet jedną ręką, Helence jest w nim wygodnie, a dzięki pompowanym kołom niestraszne nam żadne wyboje.

poniedziałek, 27 lipca 2009

O tym, że życie lubi zaskakiwać.


Jesteśmy już w domu, w Warszawie. Podróż była długa (korki!), ale na szczęście Helenka wcale nie chorowała, więc jechaliśmy spokojnie. Radość z powrotu była wielka, kotek wyściskany i wycałowany. Helenka tak bardzo stęskniła się za swoim pokojem, że koniecznie chciała spać w nowym łóżku. No to spała - sama w pokoju (pół nocy lataliśmy sprawdzać, czy wszystko dobrze, czy jej nie za ciepło, nie za zimno etc.). Dziś postanowiłam położyć ją jednak jeszcze z nami, jakoś spokojniej sypiam z nią "pod ręką".

Wózek został dziś odwieziony do sklepu. Niestety w międzyczasie wygięta rączka złamała się, więc boję się, że w ramach gwarancji naprawić się go nie uda. Trudno, najwyżej zapłacimy za wymienioną część - lepsze to niż kupowanie nowego. A z tak ruchliwym dzieckiem jak Helenka, życia bez wózka jakoś sobie nie wyobrażam. Na czas naprawy wózek pożyczyła mi Kasia (niech żyje!!!), bo ten, który dostaliśmy ze sklepu jako wózek zastępczy ma 15 lat i na tyle wygląda (porażka).

Przez cały pobyt u dziadków próbowałyśmy przekonać Helenkę do siadania na nocnik (w wiadomych celach). Dużo biegała bez pieluszki, co skutkowało tym, że co jakiś czas znienacka pojawiały się tu i ówdzie "tajemnicze" kałuże. W ostatnią sobotę, kiedy przyjechał S., Helenka bawiła się domu, na dywanie - nagle zerwała się i pobiegła do łazienki wołając "psi,psi". Usiadła na nocnik i zrobiła siusiu!!!! Wszystkim szczęki opadły :D :D :D I co najważniejsze - tak jej się to spodobało (i nasze gromkie brawa i aplauz), że nie był to jednorazowy pokaz!!! Kiedy chodzi po domu bez pieluszki to za każdym razem kiedy tego potrzebuje, załatwia się na nocnik! Wpadka była tylko jedna, ale na jej usprawiedliwienie powiem, że w łazience byłam ja, pochłonięta makijażem :) Nagle usłyszałam, jak S. pyta o jaką "kurkę" chodzi (chodziło o "kupkę" - tą na dywanie :D). Ale to tylko ten jeden, jedyny raz! Taka jest dzielna!

A jak pięknie umie już sama jeść (i je wszystko!). I ubierać się (z naszą delikatną pomocą)! I wszystko by chciała robić SIAMA :) Tylko niestety bunt dwulatka szaleje w pełnym rozkwicie. Widocznie w kosmosie musi być równowaga :)

środa, 22 lipca 2009

O tym jak powoli rozwiązuje się jej worek ze słowami.



Trudno mi w to uwierzyć, że dokładnie rok temu Helenka wyglądała właśnie tak! Uczyła się stawać w łóżeczku i była jeszcze najprawdziwszą na świecie dzidzią :) A dziś - to już całkiem duża DZIEWCZYNKA, wystarczy popatrzeć:









Powoli kończy się nasze mazurskie lenistwo - w niedzielę wracamy do domu. Chlip, chlip i już :(

A jeszcze żeby tego było mało znów będę musiała odwieźć wózek do naprawy gwarancyjnej - w trakcie podjeżdżania pod krawężnik aluminiowa "rączka" wygięła się bardzo do środka i tak już została :( W jakimś dziwnym miejscu (zaznaczyłam poniżej) i zupełnie nie chce się odgiąć. Mam nadzieję, że sklep uzna nam reklamację, bo inaczej czeka nas zakup nowego wózka :(((



Na pociechę Helence rozwiązał się worek ze słowami. Każdego dnia mówi coś nowego. Nie jest to co prawda jeszcze swobodna komunikacja werbalna, ale jesteśmy na najlepszej drodze :D Językowe nowości Heleny są następujące:

"kap, kap, kap" (mówi i pokazuje, że z nieba padał deszcz)
"pa,pa,pa" (żegna się tak ze wszystkimi i dodatkowo macha rączką)
"nie ma"
"ja!"
"tam" (pokazuje gdzie mamy iść - niestety jej "tam" rzadko pokrywa się z moim)
"Heja" (odpowiada pytana o to jak ma na imię)
"paf" (czyli pan. Pani z resztą też :D)

Ostatnio pokochała też śpiewanie i ma swoje ukochane przyśpiewki :D A lubi tylko te piosenki, które już kiedyś słyszała :D :D :D W pierwszej piątce na jej liście przebojów królują ostatnio: "Gdy żołnierze idą drogą", "Krakowiaczek jeden...", "Kosi, kosi łapci","Była sobie żabka mała", "Płynie Wisła płynie". Niezły zestaw :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie przesyłając opalone uśmiechy :)

czwartek, 16 lipca 2009

O basenowym szaleństwie.





















Komentarz chyba zbędny :)))

środa, 15 lipca 2009

O naszych wakacyjnych atrakcjach.

S. tęskni i dzwoni. Helenka na hasło "tata" mówi "miauuuu" i "am, am", bo powiedziałam jej, że tata musiał zostać w domku i karmić kotka :D S. dzwonik, a Helena wymownie milczy :D :D :D



Odwiedziny u koziej przyjaciółki:







I owocowe szaleństwo na działce :) Helenka jest zachwycona, że owoce można jeść prosto z drzewa i z krzaka. Sama zrywa sobie wiśnie, zjada je i WYPLUWA PESTKI! Sama!









Od wczoraj upał. W końcu mogłyśmy rozłożyć basen od cioci Ani (dziękujemy!). Jest świetny, wspaniały - po prostu naj!!! Helenka oszalała z radości i pluska się w nim do upadłego (a ja razem z nią). Ile jest przy tym śmiechu i szczęścia!!! Zdjęcia jutro!

poniedziałek, 13 lipca 2009

O jeżdzeniu na sankach, kąpielach w jeziorze i trzech dniach bez mamy.





I tak nam tu właśnie czas płynie... Sielsko :) Helenka dziś rano razem z ciocią i babcią pojechały nad jezioro. Moczyły nogi, bo temperatura wody nie zachęcała do kąpieli (oczywiście skończyło się to tak, że Helenkę trzeba było przebrać o stóp do głów ;) Na zdjęciach widać też świeżo podciętą grzywkę - bardzo ją lubię w takiej fryzurze!

Dużo u nas się dzieje! Nie miałam jak pisać, bo komputer był w serwisie i w związku z tym odcięto nas od świata ;) Helenka ma nowe ulubione powiedzonko "nie ma" i używa go kiedy tylko się da :)))

I najważniejsze!!! W czwartek o 6.00 wyjechałam z moją siostrą malować jej mieszkanie. Byłyśmy tam do 20 w sobotę!!! Czyli trzy dni Helena spędziła beze mnie, a ja bez niej. Nie stresowałam się, bo wiedziałam, że jest w dobrych rękach mojej mamy. Pytała o mnie, a kiedy babcia mówiła, że pojechałam z ciocią, ale wrócę, mówiła "aha" i wracała do zabawy :) Jestem dumna z niej, bo była grzeczna, nie płakała z tęsknoty, świetnie dała sobie radę beze mnie i zachowywała się jak duża dziewczynka. I z siebie - z tych samych powodów :D

A poniżej moje ulubione zdjęcia - z zabaw na skansenie tutejszego muzeum. Letnie ciągnięcie sanek :D (echo węgorzewskiej legendy o Konopkowej i diable)




P.s. Dzięki cioci Mo nasza dziecięca biblioteczka została zasilona o kilkanaście nowych pozycji.Kilka z nich podbiło już nasze serca! Ale o tym - następnym razem!

poniedziałek, 6 lipca 2009

O tym, że czasem fajnie jest sobie zrobić urlop od bycia pełnoetatową mamą :)


Od soboty jesteśmy na Mazurach u moich rodziców. Helenka pławi się w babcino-dziadkowo-ciocino-wujkowo-kociej ;) atmosferze i jest przeszczęśliwa!!! Z różnych zakątków wciąż słychać jej nawoływania "ciooo-ciuuu" albo "cisi-cisi" i odgłosy pędzących gdzieś nóżek. Bo spraw do zrobienia jest wiele: trzeba zebrać z babcią poziomki (a potem je zjeść), podlać kwiatki własną małą konewką (i przy okazji swoją bluzeczkę), wyprodukować setki piaskowych babek (bo przecież skoro dziadek zrobił piaskownicę to trzeba z niej korzystać), nakarmić kózkę w zaprzyjaźnionej zagrodzie (rękami mamy, bo odwagi jeszcze trochę brak), rzucać kotkowi piłeczkę (i namawiać go wciąż bezskutecznie żeby wsiadł do lalczynego wózka) i ... robić wiele równie ciekawych i zajmujących rzeczy. A że w międzyczasie trzeba jeszcze coś zjeść, wyspać się i obdarować wszystkich całusami, to czasu rzeczywiście jest niewiele.

A ja nareszcie mogę zwolnić tempo i zrobić sobie urlop od bycia pełnoetatową mamą. Dziś pół dnia Helena spędziła z dziadkami, a ja byłam u fryzjera. Bez pośpiechu i nerwów. Mogę poczytać, spokojnie zjeść śniadanie. Bezcenne!

Helenka nosi swoją lalę, przykłada ją do swojej "piersi", mówi "am, am" i pokazuje jak lala ssie jej mleczko. Za każdym razem mnie to rozczula i coś mnie ściska za gardło ze wzruszenia. O moje piersi się nie pyta, śpi całą noc, apetyt ma świetny, zasypia z babcią. Taka już jest duża.

czwartek, 2 lipca 2009

O tym, że niedługo wyjeżdżamy i rękach, które leczą.



Powyżej zdjęcie z dzisiejszego przedpołudnia "Ręce, które leczą". Helenka zrobiła tak poważną minę, po tym jak powiedziałam jej, żeby zabrała rączki (wciąż chciała dotykać spinki). W roli guru-uzdrowiciela moim zdaniem prezentuje się profesjonalnie :D

A tymczasem upał. Helenie jakby nie przeszkadza, mi trochę bardziej (choć wolę już to niż te czerwcowe 8'C kiedy byliśmy nad morzem!). Ale to nic, bo w sobotę jedziemy na MAZURY!!!! Hura, hip i hip i co tam jeszcze z okrzyków radości jest :) Plany mamy duże - głównie działkowe nicnierobienie, huśtanie się na huśtawce, objadanie się owocami, babki w piaskownicy zbudowanej przez dziadka no i taplanie się w basenie od cioci A. (jest duży, wiec liczę, że i ja się w nim zmieszczę). A że jezioro tuż, tuż, to pływanie też będzie. I rower! I nawet będzie ciocia Mo i jej trzy koty. I jak tu się nie cieszyć na takie wakacje?!?!??!

Grzywka urosła już Helenie bardzo, wiec dziś rano przypięłyśmy spinkę. Szczęśliwość była wielka:



Dodaj obraz


Często jesteśmy ostatnio w Łazienkach - nie ma jak przyjemny chłód na ławce wśród starych drzew:









Jak widać, mając niecałe 20 miesięcy długo się na takiej ławce nie usiedzi :D Pozdrawiamy Was gorąco (lub chłodno - co kto woli ;).