wtorek, 31 marca 2009

O tym, że chyba mamy pecha :(

Nie wiem, na prawdę nie wiem jak to się dzieje, że za każdym razem kiedy przyjeżdżamy na Mazury(jesteśmy od wczoraj), Helenka musi odbyć wizytę u tutejszej pani doktor.

W poniedziałek rano obudziła się z rozpalonym czołem (38,2 C). Innych objawów brak. Nic nie boli, apetyt jak zwykle dopisuje, chęci i siły do zabawy są. A gorączka rośnie. Minionej nocy aż do 39 C, więc przeraziłam się nie na żarty. Pani doktor orzekła, że to wirusowe zapalenie gardła (czyżby czwartkowe Sto Pociech?). Mam nadzieję, że szybko się z tym uporamy. Trzymajcie kciuki.

Poza tym radość z pobytu u babci wielka. I z pieska. I ze wszystkiego naokoło. Optymistka jednym słowem :)

niedziela, 29 marca 2009

O tym, że mimo milczenia - żyjemy.

Mimo długiego milczenia - żyjemy!!! :)

Święta miałyśmy cudowne. I dlatego nie pisałyśmy. Żeby cieszyć się rodziną, słońcem i wspólnie spędzanym czasem. Wczoraj wieczorem wróciliśmy do domu. Jak zwykle żal było opuszczać rodzinny dom, a Helence - dziadków (i pieska).

Ze zdrowiem już bardzo dobrze!!! Helence wysypka zniknęła po 2-3 dniach. Byłyśmy dziś na kontroli u naszej pani pediatry, która sugeruje, że to jednak nie szkarlatyna, a trzydniówka. I bądź tu człowieku mądry! Żeby się upewnić, Helenka miała dziś pobraną krew na badanie obecności paciorkowca, wyniki jutro. Była bardzo dzielna, mimo, że ją bolało i płakała troszkę, to wcale nie wyrywała rączki, tylko przytuliła się do mnie i cierpliwie czekała, aż pani pielęgniarka skończy. Moja córeczka!

S. wziął urlop do końca tygodnia, więc przed nami wspólne, rodzinne dni. W planach mamy Zoo, kupno szafy dla Helenki i fotelika na rower. Będzie się działo :)

Pogoda cudowna!!! Kwitną forsycje i śliwki-mirabelki, świeci słońce i jest ciepło (18'C). Nareszcie wiosna!

Poniżej zdjęcia sprzed wyjazdu na Mazury. Lala od cioci Kasi i Helenka razem bawią się na naszym ulubionym placu zabaw:































piątek, 27 marca 2009

O pierwszym wypowiedzianym zdaniu i pocałunku z Alexem.

Powoli przygotowujemy się do wyjazdu na Mazury (jedziemy w poniedziałek!). Od kilku dni opowiadam Helence, że pojedziemy do babci i dziadka, że będziemy spacerować itd. Dziś rano podczas oglądania zdjęć z przed roku, Helenka pokazała zdjęcie mojej mamy i powiedziała:

"Mama, oś baba, bum, bum" - to znaczy: "mamo chodź, pojedziemy do babci samochodem". Pierwsze pełne zdanie mojej córki!!!!!!! Jestem dumna jak paw, co najmniej :)

A wczoraj jak co tydzień byłyśmy w Stu Pociechach. W trakcie zabawy w pewnym momencie podszedł do Helenki Alex (ur.20.06.2007). Najpierw pogładził ją po włosach, uśmiechnął się do niej, a potem nagle przyciągnął ją do siebie i siarczyście ucałował. Z dubeltówki, jak to się mówi :D Helenka na początku była oszołomiona, a potem się śmiała. I cały dzień pokazywała mi jak to "dzidzia" dała jej całuska. Ojej ;)

Na koniec uprzejmie donoszę, że śnieg stopniał. Słońca nadal brak, ale jest dosyć ciepło. Idzie ku lepszemu ;)

środa, 25 marca 2009

O wiośnie, której nie ma i szafie pękającej w szwach.


I jak tu wierzyć w ocieplenie klimatu, kiedy po obudzeniu się dziś rano wyjrzałam przez okno i moim oczom ukazał się taki widok:







Śnieg sypał z przerwami przez cały dzień. Ale zdążyłyśmy zrobić dużo - odwiedziłyśmy ciocię O. (a Helenka nawet odbyła u niej południową, godzinną drzemkę), pospacerowałyśmy w Łazienkach i spotkałyśmy się z ciocią A. Dzień pełen wrażeń, jednym słowem :)

W najbliższych planach mamy zakup szafy dla Heleny. I w ogóle lifting jej pokoju, bo dotychczasowy wystrój już mi się znudził ;) Ale wracając do szafy - jest nam ona niezbędna, bo ubranka Heleny wymagają dużej przestrzeni. Oceniając ilość jej garderoby śmiało mogę powiedzieć, że córcia dorobiła się co najmniej dwa razy tyle ubrań co ja. Większość dostała, ja staram się już nic nie kupować... Ale... Kiedy widzę w second handzie piękny płaszczyk Nexta w sam raz dla Helenki i w dodatku kosztuje on 10 zł - to jak mogę go nie kupić?! No jak?! :)

Nowy nabytek:







Helenka wygląda w nim bosko (moim nieobiektywnym zdaniem ;)



(druga broda niestety po mnie ;(



Helenka a la Czerwony Kapturek:



Płaszczyk i my czeka na wiosnę...



Piękna podszewka, czyli - ja już mam dość tego pozowania:



wtorek, 24 marca 2009

O tym, że "wszystko ma swój czas".


Ostatnio wciąż chodzą mi po głowie te słowa: wszystko ma swój czas... Dziś wieczorem, już po raz kolejny przydarzyło się coś, w co jeszcze do niedawna bym nie uwierzyła. Po kąpieli, jak zwykle, dałam Helence cycusia, przytuliłam ją, dałam całusa i położyłam do jej łóżeczka (niestety nadal ze smoczkiem). I wyszłam z pokoju. A ona zasnęła. Sama! Bez płaczu, bez wołania! Przytuliła swoją żabę i zasnęła!!!

Po raz kolejny przekonuję się, że nie ma sensu robić nic na siłę. Że trzeba wsłuchiwać się w rytm dziecka, w jego potrzeby i w siebie. Już tyle małych-wielkich sukcesów za nami. Bez stosowania książkowych metod, a tylko przy pomocy cierpliwości. Coraz pewnie czuję się w roli mamy, bo coraz lepiej znam moje dziecko i siebie.

Ale mimo wszystko, chyba z powodu tej okropnej pogody za oknem mam znów doła pod tytułem "ja chcę do pracy i do LUDZI!!!". Jakby w odpowiedzi na to dostałam dziś maila od koleżanki z takimi oto słowami (i od razu mi lepiej):

"Oczywiście wiadomo, że czasem tęskni się za światem dorosłych i ma się dość oglądania świata przez pryzmat dziecka, ale powiem Ci, że z perspektywy czasu, nawet gdy jest się z takim maluchem na maksa, bez żadnych opiekunek (tak jak Ty czy ja) to później i tak żałujesz, że ten czas był taki krótki..."

poniedziałek, 23 marca 2009

O czterech czwórkach i fajnych zajęciach dla dzieci.


Czwórki idą czwórkami.

Powyższe zdanie to żadne poetyckie zabiegi, ale prawda. Zęby Heleny od początku wyrzynają się w ilościach hurtowych. W związku z tym, że dwójki wyszły parami, czwórki oczywiście wyrzynają się wszystkie na raz - cztery. Pierwszą widać już całkiem wyraźnie, resztę po dokładniejszych oględzinach.

Pierwsza czwórka - prawa dolna. Voila!





Jak widać Heleny takie rzeczy kompletnie nie ruszają :) I oby tak dalej :)

Mieszkanie w tzw. dużym mieście ma swoje minusy, ale ma też plusy! Oferta zajęć dla dzieci, nawet tak małych jak Helenka jest bardzo bogata. Staramy się jak najwięcej z tego korzystać, bo obydwie lubimy odkrywać nowe rzeczy. W najbliższym czasie wybieramy się na Teatranki czyli teatralne zajęcia dla maluchów. Na stronie Instytutu Teatralnego, który organizuje te zajęcia, piszą tak:

Teatranki to niedzielne zabawy teatralne dla fajnych dzieciaków i fajnych rodziców.Teatralny plac zabaw, animacje lalkami, cyrk, bajkowa scena opowiadania, zaczarowany dom, lalki i wiele innych niespodzianek.

Dostałam dziś maila, że do 5.kwietnia nie ma wolnych miejsc, więc gdyby ktoś chciał się wybrać to trzeba rezerwować je wcześniej. My na pewno będziemy, bo wszystko to brzmi bardzo ciekawie!

W związku z tym, że capoeirę Helenka ćwiczyła już będąc w moim brzuchu, czekałam tylko kiedy będzie już na tyle duża, żeby mogła chodzić na zajęcia sama. Na wczorajszym spacerze w Łazienkach spotkałam Ricardo, który zaprosił nas na zajęcia dla dzieci. Chyba się skusimy, zachęcamy też Was :) Na temat capoeiry dla dzieci piszą tak:

Capoeira jest to brazylijska sztuka walki z elementami gry. Dla dzieci zajęcia prowadzone są w postaci gier i zabaw. Chcemy dać dzieciom radość z pracy nad sobą i relacjami z innymi w atmosferze zabawy i wzajemnego szacunku. Sztuka ta rozwija u dzieci sferę psychomotoryczną, tak ważną we wczesnym rozwoju dziecka. W capoeira są również elementy śpiewu oraz gry na oryginalnych brazylijskich instrumentach takich jak: berimbau (instrument wkształcie łuku), atabaque (bęben) oraz pandeiro (podobny do polskiego tamburynu). Trenerem jest Ricardo Marques, pochodzący z Brazylii profesor Capoeira. Ricardo tańczy przeszło od 20 lat, dotąd głównie w Brazylii. Jest profesorem Capoeiry (niebieski pas), Makulele i Samby. Gra na instrumentach (berimbau, atabaque, pandeiro, agogo). Ukończył kurs nauczania dla Dzieci w Fundacji Rządowej Rio Esporte. Przez 18 lat pracował w grupie Capoeira Liberdade, przez ostatnie 5 jako Profesor. Bierze udział w regularnych pokazach przedwidownią, w filmach i innych projektach artystycznych. Ricardo posiada też wykształcenie pedagogiczne oraz doświadczenie w pracy z dziećmi i młodzieżą. Prywatnie jest ojcem trójki dzieci.





środa, 18 marca 2009

O przedwiośniu, samodzielności i całusach ze wskazaniem :)


Przedwiośnie na całego. Wieje, pada - okropieństwo. W związku z niezbyt sprzyjającą aurą postanowiłyśmy dziś udzielać się towarzysko i zamiast na spacer pojechałyśmy w odwiedziny do Kasi i Ignasia. Wcześniej niestety musiałyśmy zajrzeć do centrum handlowego, bo Helenka pilnie potrzebuje nowych trzewiczków na wiosnę. Nałaziłyśmy się po sklepach, naoglądałyśmy się, naprzymierzałyśmy - jak na razie bez skutku. Pomijając już fakt, że buty na stopę długości 13 centymetrów kosztują od 100 zł wzwyż! :/

Wizyta była bardzo miła, choć Helenka trochę bała się radosnych pokrzykiwań Igasia i robiła podkówkę (nie spała przed południem i wtedy zawsze jest nadwrażliwcem ;). A Ignaś CHODZI i MÓWI! Bardzo, bardzo przyjemna wizyta! Wiecie, to niesamowite ile fajnych, wartościowych kobiet poznałam dzięki temu, że zostałam mamą. To kolejny plus na mojej prywatnej liście plusów i minusów z posiadania dziecka. A Kasia jest jednym z tych większych plusów :) Gdyby nie Helenka i Ignacy, to pewnie byśmy się nie poznały. Strasznie lubię spotkania z innymi mamami. W kupie raźniej ;) a poza tym można chociaż przez chwilę porozmawiać z kimś kto zna więcej niż dziesięć słów ;)

Wczoraj wieczorem w trakcie zabawy z S. Helenka nagle stwierdziła, że zdarzył się jakiś straszny wypadek z udziałem jej kolanka i pokazała, że się uderzyła. Na co S. pocałował pokazywane miejsce, no i zaczęło się... :) Helenka kazała się całować "tiu" i "tiu" i "tiu" i "tiu". Podwijała nogawki spodni, pokazywała kostki, łydeczki, rączkę. Wszędzie potrzebne było lekarstwo od taty. I taka była przy tym rozkoszna!

Panna Całusińska w swoim ulubionym koszyku:







Ostatnio Helenka chce WSZYSTKO robić sama. Nie ukrywam, że bardzo się z tego cieszę, bo nie chcę mieć córeczki-jedynaczki, za którą wszystko robi mamusia. Helenka sama rozbiera się przed kąpielą, sama czesze włoski, sama je, a dziś w trakcie kąpieli sama się też myła! Ja mówiłam co, a ona szorowała :)

Sama ubiera czapkę na spacer, na przykład:





:)

poniedziałek, 16 marca 2009

O tym, że czasem mi się nie chce.



Powyżej Helenka niezadowolona z nie pamiętam jakiego powodu :) Jak widać, wbrew wysiłkom, nie zawsze jest kolorowo :D

Czasem nie chce mi się pisać. Jak dzisiaj :) Jak widać :)

Więc tylko te trzy fotki.

Nowy wózek i nowa spódnica :





Oby do wiosny.

piątek, 13 marca 2009

O tym, jak Helena została trendsetterką.


Przyznaję się: gdzie się tylko da i komu tylko mogę opowiadam, lobbuję i namawiam na Bintę. Kilka osób (tych większych i tych całkiem małych ;) udało nam się już zarazić Bintomanią :) Zagorzałym czytelnikiem Binty jest na przykład Ignaś (ur.21.12.2007 r.), który po pierwsze: zapałał gorącym uczuciem do Babo i nawet zapytany przez swoją mamę kto był na Manifie wyznał, że właśnie Babo, a poza tym jako pracowity młody mężczyzna piętnując lekkoduchów, zarówno w swoim jak i naszym egzemplarzu książki wyrwał stronę z tatą Binty bijącym w bęben :D:D:D Jak widać ta książka naprawdę inspiruje dzieci!!! :)

Wiem, że całkiem niedawno pisałam o Bincie, ale właśnie wczoraj dostałam newsletter ze Stu Pociech z taką oto informacją:

19 marca, czwartek godz. 11.00 - 11.45

Na czytanie na dywanie zaprasza Agnieszka Kontny.

„Binta tańczy” to pełna kolorów i dźwięków książeczka powstała we współpracy szwedzkiej pisarki Evy Susso z młodym francuskim ilustratorem Benjaminem Chaudem. Inspiruje dzieci i rodziców do wspólnej zabawy - nauki nowych sylab, wystukiwania rytmów i... ruszenia się z kanapy!

Konieczcie przyjdźcie, warszawscy rodzice. A jeśli nie możecie, to pędźcie do księgarni ;) Myślicie, że w związku z Bintą mogę od dziś mówić do Heleny: "Ty moja ukochana trendsetterko"? ;)

O postępach, małej kobietce i nowych zębach.



Uśmiechamy się od Was wiosenno-promiennie: Helenka ze zdjęcia powyżej, a ja zza monitora. Pogoda dziś cudowna, jest nadzieja, że zima się jednak skończy. Optymistycznie nastraja mnie fakt, że wczorajsze warsztaty przynoszą rezultaty. I wczoraj i dziś na południową drzemkę udało mi się położyć Helenkę bez smoczka. Na razie chcę wyeliminować użycie dzienne i potem zabrać się za noc :) I jestem strasznie szczęśliwa, że się udaje!

Ciągle zapominam napisać, że Helence wyszły nowe zęby, a mianowicie dolne czwórki. Może są jeszcze górne, ale córcia niezbyt chętnie ostatnio otwiera "paszczę", a zajrzeć do niej już zupełnie nie pozwala :)

A mówiłam Wam, że ostatnio Helenka sama się rozbiera kiedy ją o to poproszę? Oczywiście muszę trochę pomóc, ale generalnie większość elementów zdejmuje sama! O! Nadal kwestia porządku jest na szczycie jej zainteresowań, ciekawe po kim ona to ma :D Do kosza niesie każdy najdrobniejszy paproszek znaleziony na podłodze, kiedy coś rozleje, to od razu biegnie po ściereczkę do kuchni i pilnie ściera, no i w ogóle jest porządnisią :)

Ostatnio naszym hitem są spódnice, zakładamy je kiedy tylko się da. Helenka pęka z dumy, że jest dziewczynką (o tym za chwilę), staje przed lustrem, okręca się dookoła, tańczy i stroi minki. I ciągle mnie woła, żebym zobaczyła jak ona pięknie się prezentuje ;) A co spódnic i zadowolenia z tego, że jest się kobietą, to ostatnio widziałam na wystawie jednego ze sklepów odzieżowych takie hasło (obiecuję, że to nie żadna kryptoreklama, chodzi mi o sam pomysł). Moim zdaniem, czarujące :)

Miły ten piątek trzynastego, mam nadzieję, że dla was też!


czwartek, 12 marca 2009

O Mufce, Stu Pociechach i innych fajnych miejscach.



Dziś, po raz pierwszy byłyśmy z Helenką w Mufce. Uczestniczyłyśmy w warsztatach o odstawianiu smoczka (dużo praktycznych porad!). Mam zamiar pożegnać Helenkę ze smoczkiem, kiedy zrobi się ciepło i całe dnie będzie biegać na dworze - liczę na to, że jak się zmęczy to zaśnie bez problemu i bez dopominania się o smoczek :) Tak na prawdę smoczka u nas coraz mniej. Helenka potrzebuje go wieczorem do zaśnięcia - dziś w ciągu dnia zasnęła bez niego. Mam zamiar coraz bardziej go ograniczać i wierzę, że to pożegnanie obędzie się w miarę bezboleśnie. Na pewno kupimy taką książeczkę i to będzie nasz pierwszy krok do sukcesu :) A wracając do Mufki - na pewno będziemy zaglądać tam częściej! Jeśli szukacie jakiś fajnych ciuszków dla siebie i maluchów, świetnych książeczek i super zabawek - to jest to idealne miejsce! Chwilami czułam się jak w magicznym śnie - wszystko mi się tam podobało :D Ubrania na wieszakach śliczne, ale jako bezrobotna mama ;) tylko sobie pooglądałam :) No i można się tam napić pysznej kawy, a dzieciaki w tym czasie mogą się zagłębić w gąszczu zabawek :) Polecam serdecznie wszystkim warszawskim mamom i tatom :)

W związku z warsztatami nie byłyśmy dziś w Stu Pociechach. Ale za to mamy zdjęcia sprzed tygodnia!

Helenka w ferworze zabawy:





















I rysująca kredkami przy stoliczku:











A wszystkim (nie tylko warszawskim rodzicom!) bardzo polecam ten portal. W nim - mnóstwo atrakcji, zajęć i miejsc przyjaznych dzieciom! Do zobaczenia więc :)