czwartek, 26 lutego 2009

O zabawach z czapką i umiłowaniu porządku.

Helenka jakiś czas temu wymyśliła nową zabawę - zakłada na głowę moją czapkę, staje przed lustrem i stroi miny :) Patrzę na nią i pękam ze śmiechu :) A ona uśmiecha się, filuternie przekręca głowę, pokazuje sobie język i robi tysiąc innych zabawnych rzeczy.

Zabawę czas zacząć:



Czerwony Kapturek numer jeden:



I numer dwa:



Z wielkiej bliskości:



Helena a la Bob Marley:



Zadowolona z efektu:



Eminem II:



I kanapowe szaleństwo:









Umiłowanie porządku córcia niechybnie odziedziczyła po mnie. Spaceruje po całym domu z kuchenną ściereczką i pucuje wszystko co się da. Wyciera stolik, podłogę, a czasami, z rozpędu - nawet swoją buzię. S. wracającemu z pracy do domu od razu pokazuje, że powinien zdjąć czapkę i założyć kapcie. Wszystko musi być na swoim miejscu i w odpowiednim porządku. Estetka, po prostu, estetka ;)

wtorek, 24 lutego 2009

O postępach w mówieniu i niezwykłej kreatywności.


To niesamowite jak bardzo Helenka rozgadała się w ostatnim czasie. Opowiada sobie różne historie w trakcie zabawy, woła radośnie na cały głos i mówi, mówi, mówi!!! Uwielbiam słuchać tych jej monologów!

A fantazja Heleny jest nieograniczona. Do czego może służyć zwykły wiklinowy koszyk:

















Podróże małe i duże :)))

piątek, 20 lutego 2009

O tym, dlaczego nie pisałam.


Jak tu pisać kiedy od kilku dni zamiast pojawiających się oznak nadchodzącej wiosny, wciąż sypał śnieg?! No jak?! Słońca zero, a zamiast tego - śnieg, śnieg i śnieg. Wczoraj na spacerze było tak (poniżej Helenka z babcią):



Ale za to dziś - wstąpiła we mnie nowa nadzieja. Że wiosna mimo wszystko nadejdzie :) Bo świeciło cudowne, ciepłe słońce i mimo leżącego wszędzie białego puchu - chciało się żyć :) Byłyśmy na długim spacerze w Łazienkach. Najpierw Helenka spała. Potem karmiła gołębie:

\

Badawczo przyglądała się temu, co pod nogami:



Maszerowała:



Uśmiechała się do wszystkich mijanych ludzi:



A głównym przebojem dzisiejszego dnia było uciekanie od własnego cienia. Kiedy zauważyła, że przed nią wciąż porusza się cień, ze wszystkich sił próbowała go ominąć, przeskoczyć i obejść. Bezskutecznie, jak można się domyślić. Niesamowite jest to, jak wiele moja córeczka musi się jeszcze o świecie dowiedzieć!

Helenka mówi coraz więcej. Dziś w kąpieli "przepytuję" ją z członków rodziny.
-Powiedz mama - proszę.
- Ma-mmma.
- Powiedz tata.
- Tata.
- A powiedz babcia.
- Baba.
- A powiesz kotek?
- Miauuuuuu...

Jutro moja mama wyjeżdża. Obydwie będziemy tęsknić. Od razu przypomina mi się piosenka z dzieciństwa:

U babci jest słodko,
świat pachnie szarlotką.
No, proszę, zjedz jeszcze ździebełko
i głowa do góry!
Odpędzę te chmury
i niebo odkurzę miotełką.

Nie ma jak babcia,
jak babcię kocham -
bez babci byłby kiepski los.
Jak macie babcię,
to się nie trapcie,
bo wam nie spadnie z głowy włos!

U babci jest słodko,
świat pachnie szarlotką,
a może chcesz placka spróbować?
Popijasz herbatę
i słońce nad światem
już świeci jak złoty samowar.


niedziela, 15 lutego 2009

O tym, że strach ma wielkie oczy, dobrych manierach i nowym słowie.

Wszystko się udało! Helenka była bardzo grzeczna, pomachała z okna mi i S., kiedy wyszliśmy z domu, żeby jechać na ślub i czym prędzej wróciła do zabawy z babcią. A potem grzecznie zjadła, wykąpała się i poszła spać. Bez żadnego problemu!!! Nie uroniła ani jednej łzy, przytuliła się do swojej żaby i po kilku minutach już spała. Wychodzi na to, że mój matczyny strach miał wyjątkowo wielkie oczy :) My bawiliśmy się świetnie! A. w roli panny młodej piękna, ślub wzruszający, wesele przetańczone, jednym słowem - cudowny wieczór!

Helena korzysta z obecności babci ile się da. Czytają, układają klocki, śpiewają piosenki... Babci nauczyła Helenkę mówić "dziękuję" - jak na razie tylko poza werbalnie ;) Na przykład po skończonym obiedzie my mówimy "dziękuję" i zachęcamy do tego samego i córcię. Helenka na to uprzejmie i z wielkim zaangażowaniem kiwa głową. Wielokrotnie :D (oczekując oczywiście gromkich braw). Tak jej się spodobało dziś to dziękowanie, że dziękowała nam za wszystko :D A w nagrodę dla babci, Helenka nauczyła się nowego słowa - "babcia", oczywiście!

czwartek, 12 lutego 2009

O tygodniu pełnym atrakcji.


Mijający tydzień ogłaszamy Tygodniem Atrakcji. Najpierw wizyta cioci, dziś zabawa w Stu Pociechach, a jutro przyjazd babci. A w sobotę pierwszy raz, kiedy Helenka będzie zasypiała beze mnie, bo my z S. idziemy na ślub i wesele A. Bardzo się tym stresuję i staram się na razie o tym nie rozmyślać. Ale wierzę, że Helenka jest już coraz większa i uśnie tak grzecznie jak co wieczór.

Helenka dostała ostatnio piękną lalkę od Ignasia. Kolorową i ręcznie robioną. I teraz za każdym razem musimy brać ją ze sobą na spacer :) Lale (sztuk trzy), które Helenka posiada są: wożone w wózku, całowane, przytulane i lulane - a to wszystko w bardzo dynamicznym wydaniu ;)

A dziś, po powrocie do domu i zdjęciu czapki, naszym oczom ukazał się następujący widok:











Ta fryzura oddaje w 100 % osobowość Helenki :)

poniedziałek, 9 lutego 2009

O sobocie bez Helenki i nowym słowie.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że łatwiej znaczy czasem - bezsensownie. Miniona sobota była dla mnie łatwa - po śniadaniu S. wziął Helenkę na spacer i do dziadków, a ja wybrałam się na poszukiwanie sukienki na wieczór panieński A. Wrócili do domu dopiero o 18. Ja zdążyłam kupić sukienkę (a nawet dwie ;), przeczytać w spokoju Wysokie Obcasy (jak nigdy!), przygotować się na imprezę. Ale brakowało mi jej i tęskniłam. I czułam straszny niedosyt, kiedy Helenka wróciła do domu, zjadła kolację i zaraz przyszedł czas na jej kąpiel i spanie. Z jednej strony chciałam, żeby usnęła jak najszybciej, bo o 20 zaczynał się wieczór panieński, a z drugiej - miałam ochotę mieć ją obok siebie jak najdłużej. A na imprezie bawiłam się świetnie, ale ciągle, gdzieś pod skórą tęskniłam :) Taka ze mnie jest właśnie wyluzowana mama ;D

Wczoraj przyjechała do nas na kilka dni ciocia Mo. I w związku z tym Helenka opanowała do perfekcji nowe słowo: "tota" (czyt.ciocia). "Tota" jest używane bez przerwy, bo przecież tyle jest rzeczy do opowiedzenia, tyle zabawek do pokazania i tyle książeczek do przeczytania. Helenka na widok cioci uśmiecha się od ucha do uch, pokazuje wszystkie swoje osiem zębów, popisuje akrobatycznymi umiejętnościami i chichocze biegając po całym domu. Jednym słowem - szał ciał!

piątek, 6 lutego 2009

O tym, że jest nam dobrze.

Za nami bardzo udany tydzień. Pogoda powoli daje znaki, że nadchodzi przedwiośnie. I jakoś tak czas nam szybko biegnie i z każdym dniem Helenka zaskakuje mnie czymś nowym. I co chwilę mówi "mama" zmieniając tylko ton, intonację, głośność - jakby bawiła się tym słowem. A dla mnie to najpiękniejsze dźwięki, jakie kiedykolwiek słyszałam.

Wczoraj byłyśmy w Stu Pociechach na zajęciach dla maluchów. Jak zwykle bawiłyśmy się świetnie - Helenka z dziećmi, ja z mamami :) Patrząc na 2-3 miesięczne drobinki przyniesione przez inne mamy nie mogłam uwierzyć, że Helenka też taka była i to całkiem niedawno.

A dziś - byłyśmy na podwójnej randce ;) Ja z Helenką i Kasia z Ignacym (21.12.2007). Najpierw spacer w Łazienkach, a potem obiad i imprezka u nas :D Helenka bardzo się cieszyła, że mamy gości. Ale po wyjściu Ignasia rzuciła się do swoich zabawek, bo nagle, z jego pomocą, stały się bardzo interesujące (a zazwyczaj w ogóle nie zwraca na nie uwagi). Dzień minął nie wiadomo kiedy! Stwierdziłam, że częściej musimy gdzieś wychodzić i spotykać się z ludźmi ;)

S. ostatnio ma gorący czas w pracy, wiec wraca do domu później niż zwykle. A Helenka tęskni. Dziś rano przyłożyła sobie do ucha klocek (jak ja telefon) i przeprowadziła z nim poważną rozmowę. Mówiła: "cześśśś, tata? :* :*" [czyt.: cześć, tata? cmok, cmok]. I ciągle chciała wyglądać przez okno i patrzeć, czy już wraca. A kiedy już się doczekała, to szczęście było wielkie :)

W Łazienkach spotkałyśmy też M. z córeczką Malwiną, która jest dwa tygodnie starsza od Helenki. Jakoś dotychczas nie mogliśmy na siebie trafić, a tu nagle taka miła niespodzianka! Porozmawialiśmy jak młoda mama z młodym tatą :)

A jutro nasz cosobotni dzień córeczki tatusia, czyli S. i Helenka R.A.Z.E.M :)

Miłego weekendu.

wtorek, 3 lutego 2009

O piłce (tym razem Helenki, nie Eli).



Ostatnio na spacerze w Łazienkach spotkałyśmy pewnego chłopca, który bawił się piłką. Helenka zapragnęła dołączyć do zabawy, która według niej polegać miała na tym, że ona będzie nosić w rączkach piłkę, a chłopiec będzie patrzył :D Pobawili się trochę w ten sposób, po czym chłopiec musiał już iść do domu. Helenka rozpaczała dosyć długo po tej strasznej stracie, tak bardzo, że postanowiłam kupić w końcu jej WŁASNĄ piłkę (byle nie czytać w kółko tylko o piłce Eli). Wydatek okazał się niezbyt duży (9 zł ;). A kiedy wróciłyśmy do domu z zakupów i Helenka (jak codziennie) wypakowywała zakupy z ekotorby, utwierdziłam się w przekonaniu, że żadne super zabawki reklamowane w tv i gazetach dla rodziców nie dorastają do pięt piłce :) Bo kiedy Helenka ją zobaczyła, to aż otworzyła buzię z wrażenia i patrzyła na mnie z niedowierzaniem, że oto spełniło się jej marzenie i dostała pił-kę! A potem zabawy było co niemiara:











O 97. centylu.


Byłyśmy dziś na szczepieniu. W końcu udało się nam wykaraskać ze wszystkich katarów, kaszlów i tym podobnych, więc mogłam zaszczepić Helenkę. W poczekalni na widok na oko 3-letniej dziewczynki Helenka cała się rozpromieniła i od razu zaczęła konwersację. Ona po prostu uwielbia inne dzieci :) W trakcie całej wizyty śmiała się do pani pediatry, nawet szczepienie nie zepsuło jej nastroju (niech żyje emla - krem znieczulający - polecam wszystkim mamom!!!).

Odbyło się także ważenie i mierzenie. Ciągle jest w 97.centylu. Hmmmm... Pocieszam się myślą, że Helenka rośnie proporcjonalnie, bo od końca października przytyła dwa kilogramy (teraz waży 12 kg 679 g), a urosła aż sześć centymetrów (ma już 84 cm). No trudno, najwyżej zostanie drugą Agatą Wróbel :D